Mołdawia skręca w stronę Zachodu. Prorosyjska opozycja wzywa do protestów. Co na to Moskwa?

Niedzielne wybory w Mołdawii zakończyły się wyraźnym zwycięstwem proeuropejskiej Partii Działania i Solidarności (PAS), której liderką jest prezydent Maia Sandu. Przy frekwencji na poziomie 52% ugrupowanie zgarnęło około 50% głosów. To oznacza stabilną większość w 101-osobowym parlamencie. Dla Sandu to ważne wzmocnienie. Partia nie będzie musiała szukać koalicjantów, aby rządzić samodzielnie.

Wybory w Mołdawii pod ostrzałem Moskwy. Partia proeuropejska Sandu wygrywa mimo gróźb i prowokacji

Dla wyborców to nie tylko kwestia polityki wewnętrznej. Stawka była dużo większa: przyszłość Mołdawii między Unią Europejską a orbitą Moskwy. Na wybory cieniem położyły się doniesienia o rosyjskiej ingerencji. Władze mówiły o kampaniach dezinformacyjnych, kupowaniu głosów, a nawet szkoleniu ludzi za granicą do wywoływania zamieszek. Tego dnia zgłoszono także serię alarmów bombowych w samej Mołdawii, jak i w lokalach wyborczych za granicą.

Lider PAS Igor Grosu obarczył winą grupy przestępcze wspierane przez Moskwę, a prezydent Sandu ostrzegała wcześniej, że demokracja w kraju jest „młoda i krucha”, a Rosja zrobi wszystko, by ją zdestabilizować.

Opozycja nie składa broni

Choć wyniki są jasne, pro-rosyjski blok Patriotyczny nie zamierza odpuszczać. Jego lider Igor Dodon ogłosił zwycięstwo jeszcze zanim podliczono głosy i wezwał swoich zwolenników do protestów pod parlamentem. Według niego wyborców z Naddniestrza nękano i utrudniano im udział w głosowaniu. To klasyczny obraz powyborczego chaosu, gdy narracja Moskwy ściera się z europejskimi aspiracjami Kiszyniowa.

Mołdawia od 2022 roku ma status kandydata do Unii Europejskiej, nadany w pakiecie z Ukrainą. Wynik wyborów to jasny sygnał, że większość obywateli chce iść w stronę Zachodu. Mimo wysokich cen, korupcji i nieustannej presji ze strony Kremla. Nie oznacza to jednak, że droga będzie prosta. Naddniestrze, prorosyjska enklawa z obecnością wojsk Federacji Rosyjskiej, pozostaje tykającą bombą. Do tego dochodzi propaganda, pieniądze płynące z Moskwy i nieustanne próby destabilizacji.

https://twitter.com/Tsihanouskaya/status/1972430991940800525

Co dalej?

Sandu i jej obóz dostali od wyborców zielone światło na kontynuację proeuropejskiego kursu. Ale przed nimi walka nie tylko o reformy i gospodarkę, ale przede wszystkim o utrzymanie stabilności w cieniu wojny za wschodnią granicą. Wybory pokazały jedno: Mołdawianie nie dali się zastraszyć. Pytanie tylko, jak długo uda się utrzymać ten kurs w obliczu otwartej konfrontacji z Moskwą.