Polscy kierowcy nie mogą uwierzyć w to, co właśnie przegłosował polski Sejm. W myśl nowych przepisów, które lada moment mogą wejść w życie, za drastyczne przekroczenie prędkości będzie można trafić do więzienia — i to nawet wtedy, gdy nie dojdzie do żadnego wypadku. To największe zaostrzenie prawa drogowego od lat, które — jak przekonują rządzący — ma raz na zawsze skończyć z „piratami drogowymi” na polskich drogach.
Nowe prawo na polskich drogach. Więzienie za przekroczenie prędkości
Nowelizacja przewiduje, że kierowca, który przekroczy dopuszczalną prędkość o co najmniej połowę na autostradzie lub drodze ekspresowej, albo dwukrotnie na zwykłej drodze, popełnia przestępstwo, a nie wykroczenie. W praktyce oznacza to, że jazda 210 km/h przy limicie 140 km/h może skończyć się karą więzienia od trzech miesięcy do nawet pięciu lat. Podobnie w terenie zabudowanym – jeśli ktoś wjedzie w ulicę z ograniczeniem do 40 km/h, a licznik pokaże 80 km/h lub więcej, policjant nie wystawi już mandatu, lecz skieruje sprawę do prokuratury.
Projekt zakłada także szereg dodatkowych sankcji. W razie recydywy sąd będzie mógł orzec dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. W przypadkach szczególnie rażących możliwa będzie także konfiskata samochodu. Z kolei za samo rażące naruszenie zasad ruchu drogowego, bez wypadku, grozić będzie zatrzymanie prawa jazdy na co najmniej trzy miesiące.
Ustawodawca chce radykalnej zmiany, krytycy wskazują na możliwe nadużycia
Autorzy ustawy tłumaczą, że Polska od lat znajduje się w niechlubnej czołówce krajów Unii Europejskiej pod względem liczby ofiar wypadków drogowych. W 2024 roku na polskich drogach zginęło ponad 1700 osób, z czego około 40 procent w zdarzeniach, w których główną przyczyną była nadmierna prędkość. „Mandaty nie działają, punkty karne też nie. Trzeba sięgnąć po środki, które realnie odstraszą” – mówił w Sejmie jeden z posłów komisji infrastruktury, broniąc ustawy.
Krytycy zmian nie mają jednak wątpliwości, że nowe przepisy są zbyt drastyczne. Prawnicy ostrzegają, że granica między wykroczeniem a przestępstwem została ustalona arbitralnie i może prowadzić do absurdów. Wskazują, że w wielu przypadkach o losie kierowcy zadecyduje ułamek sekundy czy niewielki błąd pomiaru prędkości. „Wystarczy, że radar źle złapie odbicie od karoserii, a człowiek z dnia na dzień może zostać przestępcą” – zauważa mecenas Jakub Zieliński, specjalista od prawa drogowego.
Wątpliwości budzi też kwestia proporcjonalności kary. W innych krajach europejskich za przekroczenie prędkości nawet o 100 procent grożą zwykle bardzo wysokie grzywny, czasowe zatrzymanie prawa jazdy lub konfiskata pojazdu, ale kara więzienia to rzadkość. W Niemczech czy Austrii stosuje się ją jedynie wtedy, gdy dochodzi do wypadku ze skutkiem śmiertelnym lub gdy kierowca rażąco ignoruje polecenia policji.
Rząd przekonuje jednak, że przykład musi iść z góry. „Wielu kierowców traktuje drogi jak tory wyścigowe. Nie możemy tolerować zachowań, które zagrażają życiu innych” – powiedział wiceminister infrastruktury, dodając, że nowe prawo ma charakter „prewencyjny, nie represyjny”. Z nieoficjalnych informacji wynika, że policja planuje również intensyfikację kontroli prędkości, zwłaszcza na drogach ekspresowych i w miastach.
Nowe przepisy jeszcze nie weszły w życie
Ustawa czeka już tylko na rozpatrzenie przez Senat i podpis prezydenta. Jeśli proces legislacyjny przebiegnie bez opóźnień, przepisy mogą wejść w życie jeszcze przed końcem roku, najprawdopodobniej w grudniu. To oznacza, że już za kilka tygodni w Polsce pojęcie „zbyt szybka jazda” nabierze zupełnie nowego znaczenia.
Eksperci przestrzegają kierowców, że nie ma co liczyć na pobłażliwość sądów. Każdy przypadek rażącego przekroczenia prędkości będzie kwalifikowany indywidualnie, ale – jak twierdzą prokuratorzy – „nie będzie taryfy ulgowej”. Nowe prawo to wyraźny sygnał: polskie drogi mają być bezpieczne za wszelką cenę, nawet jeśli oznacza to, że część kierowców zobaczy świat zza krat.