Miliony Amerykanów krzyczą „No Kings”! Trump oskarżany o autorytaryzm, ulice w całych USA wrzą

W sobotę miliony Amerykanów wyszły na ulice w gigantycznym proteście przeciwko polityce Donalda Trumpa. Demonstracje odbyły się we wszystkich 50 stanach pod jednym hasłem „No Kings” – „Żadnych królów”. To jasny przekaz narastających obaw, że Stany Zjednoczone osuwają się w autorytaryzm.

Miliony Amerykanów na ulicach! ‘No Kings’ przeciw Trumpowi: USA osuwa się w autorytaryzm?

Według organizatorów to druga fala masowych demonstracji, po rekordowych protestach z czerwca. Wtedy na ulice wyszło nawet 4,8 miliona osób. To był jeden z największych aktów sprzeciwu w historii Stanów Zjednoczonych.

Na ulicach, od Nowego Jorku po Los Angeles, panowała kolorowa, ale jednocześnie poważna atmosfera. Uczestnicy nieśli ogromny transparent z preambułą konstytucji, który można było podpisać. W wielu miastach pojawiły się kostiumy zwierząt, głównie żab, które stały się symbolem ruchu oporu.

„Chcemy pokazać, że jesteśmy poważni, ale nie niebezpieczni” – mówiła 72-letnia Ginny Eschbach z Kalifornii, ubrana w strój… SpongeBoba. „Nie godzimy się na ograniczanie wolności słowa i militarizację naszego kraju.”

Główne protesty odbyły się w Waszyngtonie, Chicago, Atlancie, Houston, Nowym Jorku i Portland, gdzie miejscowe służby współpracowały z demonstrantami. W stolicy USA senator Bernie Sanders odpowiedział na słowa republikańskiego spikera Mike’a Johnsona, który nazwał protesty „antyamerykańskimi”: „Miliony ludzi nie wyszły dziś na ulice, bo nienawidzą Ameryki. Wyszli, bo ją kochają. Bo chcą bronić wolności i demokracji” – powiedział Sanders.

https://twitter.com/fight4newjersey/status/1979199139712836067

„Nie chcemy króla” – Ameryka mówi „dość” i broni konstytucji

Tymczasem Trump odrzucił zarzuty o autorytarne zapędy. W rozmowie z Fox News stwierdził: „Nie jestem królem”. Jednak jego krytycy przypominają, że wielokrotnie sugerował chęć podjęcia trzeciej kadencji. Próbował też wysyłać wojsko do amerykańskich miast, atakował media, uczelnie oraz organizacje obywatelskie. Lista zarzutów jego przeciwników jest długa.

Według grupy Public Citizen, „No Kings” to pokojowy ruch prodemokratyczny, który ma pokazać, że „naród nigdy nie ugnie się przed królem”. Choć ulice wypełniły się muzyką, kostiumami i amerykańskimi flagami, przesłanie było jednoznaczne: to nie karnawał, lecz poważne ostrzeżenie. Coraz więcej Amerykanów ma poczucie, że granica między demokracją a autorytaryzmem zaczyna się zacierać, a słowo „wolność” przestaje być czymś oczywistym.

„No Kings” może brzmieć jak hasło z mema, ale dziś jest czymś więcej. Jest manifestem ludzi, którzy nie chcą patrzeć, jak ich kraj dryfuje w stronę silnej ręki. I choć nie wiadomo, czy te marsze zmienią politykę Trumpa, jedno jest pewne: obudzony tłum trudno znowu uśpić.