Krzysztof Stanowski ogłosił start w wyborach prezydenckich. Dla jednych to wielkie zaskoczenie, inni oczekiwali tego ruchu od dłuższego czasu. Czego należy się spodziewać? Po lekturze jutubowego „orędzia” dziennikarza, biznesmena i celebryty w jednym, można dojść do wniosku, że igrzysk. Ich autor pewnie zyska na tym cyrku. I to bez względu na wynik wyborów. A kto może stracić?
Cytując klasyka: Nie chcem, ale muszem!
Krótki film, w którym Krzysztof Stanowski ogłasza swój start w wyborach pojawił się w sieci kilkanaście godzin temu i zebrał już ponad 900 tys. odsłon. Ale trudno się temu dziwić – Kanał Zero, na którym opublikowano ów materiał, ma niemal 1,5 mln subskrybentów. Czego dowiadujemy się z przekazu? Tego, że dziennikarz chce wystartować, ale… nie chce być prezydentem. I pewnie łatwo przekona do tego odbiorców. Osobiście jestem zdania, że bohater nagrania chce tego urzędu mocno.
Ale przyjmijmy, że nie zależy mu na prezydenturze. Po co zatem startuje? Oficjalnie: żeby pokazać miałkość polskiej sceny politycznej. I to akurat nie będzie trudne zadanie. Krzysztof Stanowski ze swoim sztabem może każdego dnia ośmieszać kandydatów od prawa do lewa i nie będzie się musiał zbytnio wysilać, by pokazać, przed jak kiepskim wyborem stają obywatele. Jednak to nie musi być koniec – biznesmen może w ten sposób dalej się promować i rozwijać Kanał Zero. Paradoksalnie ta kampania może mu przynieść pieniądze.
Krzysztof Stanowski dla innych kandydatów. Kto straci najwięcej?
Pozostali kandydaci powinni się bać tego kandydata. Serio. Trudno będzie go atakować, a zysków z tego będzie i tak niewiele. Kto może stracić najwięcej? Z grona poważniejszych kandydatów pewnie Sławomir Mentzen, Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski. Trudno sobie wyobrazić, by Krzysztof Stanowski przyciągnął do siebie wyborców Adriana Zandberga czy Grzegorza Brauna. Przynajmniej ten twardy, ideologiczny elektorat. Podobnie jest zresztą z Karolem Nawrockim.
Pojawia się zatem pytanie: czy Krzysztof Stanowski może zostać prezydentem? Może. Warto przypomnieć, że rzesze ludzi głosowały w minionych latach na Pawła Kukiza czy wspomnianego już Szymona Hołownię. Celebryta został prezydentem Ukrainy. Człowiek, który robił kampanię w sieci, szturmem wziął wybory w Rumunii, chociaż finalnie unieważnił je Sąd Konstytucyjny. Jutuber może w tym wyścigu wyłącznie zyskać. Wyborcy nie będą mogli mieć pretensji, bo przecież od początku powtarza, że się nie nadaje, że tego nie chce, że nic nie obiecuje. Oprócz cyrku, o którym świadczy już sama oprawa orędzia: niemieckie flagi, niemiecka domena kampanii czy niepoprawne lata przyszłej prezydentury. A, nie zapominajmy o wstawkach z Jaruzelskiego.
Gdzie zaprowadzi nas ten cyrk? Może na sam szczyt…
Czy dziennikarzowi uda się zebrać 100 tys. podpisów? Pewnie tak. Przypomnę, że sam Kanał Zero śledzi niemal 1,5 mln osób. Wierni fani zapewne ruszą z pomocą i będą zachęcać rodzinę czy znajomych do udziału w tej hecy. Żeby pokazać politykom środkowy palec. Czy Krzysztof Stanowski dotrwa do końca kampanii? Trudno stwierdzić. Zawsze może powiedzieć, że już dość robienia sobie żartów z wyborów. I kopania leżącego. I fani przyjmą to z uznaniem. Jego dalsze poczynania w znacznej mierze będą pewnie uzależnione od wyników poparcia. Sondaży. Jeśli te będą sprzyjać celebrycie, możemy być świadkami naprawdę dziwnych zdarzeń.