Japonia: setka ataków, 13 zabitych. Armia, policja odpierają nietypową „inwazję”

Jak informowały lokalne doniesienia, w piątek władze w Tokio podjęły decyzję o skierowaniu na północ kraju oddziałów policji do tłumienia zamieszek. Japońska „prewencja” ma trafić do prefektur Iwate oraz Akita, na północnym krańcu największej japońskiej wyspy Honsiu (czy też Honshū w bardziej popularnym na świecie, zangielszczonym zapisie). To kolejny krok w reakcji na inwazję, jaką w ostatnich tygodniach przeżywa Japonia – ze strony lokalnej populacji niedźwiedzi.

Już wcześniej, w pierwszych dniach listopada, japoński rząd zdecydował także o zaangażowaniu żołnierzy Cesarskiej Armii Japońskich Sił Samoobrony. Tak oni, jak funkcjonariusze zwartych oddziałów policji mają zostać, wespół z lokalnymi myśliwymi, zaangażowani do masowych polowań na niedźwiedzie. Aktywność tych zwierząt w ostatnich tygodniach przerodziła się bowiem w niemalże plagę, w toku której odnotowano już ponad 70 ataków na ludzi – zaś od kwietnia tego roku było ich grubo ponad sto.

W wyniku tych ataków zginąć miało już co najmniej 13 osób, i to w okolicznościach niekiedy wręcz rażących (niedźwiedzie zabijały m.in. bezbronnych seniorów w ich domach). Tymczasem mieszkańcy Japonii są dziś wobec tych zwierząt niemal równie bezbronni, jak w charakteryzującej się bez mała tyrańskimi rządami epoce szogunatu Tokugawów. Posiadanie broni palnej, a nawet myśliwskich łuków, włóczni czy kusz stanowi tam niemal abstrakcję i wyjąwszy dosłownie jednostkowe przypadki się nie zdarza.

Japonia – społeczeństwo patologicznie pacyfistyczne?

Październik i listopad to w ciągu roku miesiące, w których typowo odnotowuje się największą aktywność niedźwiedzi – w intensywny sposób szukają one bowiem pożywienia przed okresem zimowej hibernacji. Od dawna jednak Japonia nie notowała takiego nasilenia ataków jak w tym roku, na co wpływ ma tak wzrost liczebny ich populacji, jak i ewolucja ich nawyków – takich jak przyzwyczajenie do tego, że obecność człowieka jest nie tylko niegroźna, ale też może rodzić okazję do znalezienia pożywienia.

Przepisy dot. ochrony tych zwierząt od dłuższego czasu były tam nad wyraz nieżyciowe. Nawet nieliczni w Kraju Kwitnącej Wiśni myśliwi nie mogli odstrzelić niedźwiedzi na terenach zamieszkałych (z wyjątkiem krytycznych sytuacji zagrożenia życia). To zmieniło się dopiero we wrześniu tego roku. Rząd musiał zmienić także inne przepisy – tak by funkcjonariusze policji mogli posługiwać się długą bronią palną do ostrzału, czego wcześniej także nie wolno im było czynić.

Sytuacja, w której same władze Cesarstwa Wschodzącego Słońca zachęcałyby poddanych do podejmowania się funkcji myśliwych, uchodzi za ciężką do wyobrażenia – także i to jednak miało w ostatnim czasie tam miejsce. Porady adresowane do większości populacji kraju – takie, by nie zbliżać się do terenów zalesionych i zamieszkałych przez niedźwiedzie – jawią się natomiast jako odrobinę puste. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że Japonia w ponad 70% jest pokryta lasami i górami.