Prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk, został dziś rano ujęty przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sutryka przewieziono do katowickiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Tam miano „przeprowadzić z nim czynności”, co w rozumieniu potocznym oznacza załatwienie formalności w związku z oskarżeniem, jakie na nim ciąży.
O zatrzymaniu włodarza Wrocławia poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik Tomasza Siemoniaka, ministra spraw wewnętrznych i administracji, a także ministra-koordynatora służb specjalnych. Wedle relacji, Jacek Sutryk „nie stawiał oporu” (choć bądźmy poważni, w jaki sposób miałby go stawiać…?) i był zatrzymaniem zaskoczony. Sprawa jednak nie jest nowa i nad Sutrykiem ciążyły poważne oskarżenia.
I w istocie, prokuratura poinformowała, że planuje przedstawić Sutrykowi zarzuty. Dotyczyć one będą nieprawidłowości, jakie miały miejsce w związku z głośną aferą Collegium Humanum. Uczelnia ta, jak wiadomo, okazała się w istocie drukarnią dyplomów. Można je było uzyskać, nie spełniając żadnych rygorów ani wymagań naukowych – trzeba było tylko zapłacić.
Jacek Sutryk znajdował się na liście „studentów” tej uczelni. Czy kupił dyplom? Próżno w tym gronie szukać osób, które dobrowolnie przyznawałyby się do fikcyjnego studiowania, jednak naturalnie nie sposób wykluczyć, że niektóre osoby faktycznie w dobrej wierze uczęszczały na zajęcia i nie wiedziały o przestępczym procederze, który w Collegium Humanum miał miejsce.
Niedługo po samym prezydencie Wrocławia doszło także do zatrzymania jego bliskiego współpracownika. Chodzi o Marcina Dymalskiego, prezesa rady nadzorczej portu lotniczego we Wrocławiu i bliskiego współpracownika Sutryka. Ujęcia dokonano właśnie na lotnisku, i również ma ono mieć związek z aferą Collegium Humanum.
Już pojawiły się domysły, że przedstawienie Sutrykowi zarzutów – a zwłaszcza ich moment – ma nie być przypadkowe. Ze strony opozycji pojawiły się bowiem oskarżenia, że prezydenta Wrocławia poświęcono na ołtarzu notowań rządu, w ramach odwracania uwagi od niewygodnych dlań spraw medialnych. Przedstawiciele rządu i koalicji odpierają zarzuty, twierdząc, ze afera Collegium Humanum miała przede wszystkim związek z rządami PiS.