„Dyskurs polityczny”: protestujący zajęli bazę wojskową, przejęli broń, trwają starcia

Demonstranci antyrządowi w Boliwii wdarli się na teren wojskowych baz i przejęli ich wyposażenie. Z którego, jak wynika z doniesień, mają korzystać. To kolejna odsłona intensywnej „debaty publicznej”, jaka właśnie ma miejsce w tym andyjskim kraju. Do chaosu politycznego dokładają się także ostre problemy finansowe, jakie przeżywa właśnie Boliwia

Manifestanci – jeśli można tak określić zorganizowany tłum stronników opozycji – dokonali siłowego wdarcia się do trzech baz na terenie kraju, w regionie Cochabamba (Boliwia centralna). W sposób nieco podobny do pseudo-chwalebnego „zdobycia” Bastylii – łatwo zdobyć wojskową placówkę, gdy garnizon tejże wzdraga się użyć broni…

Przejęli tam znaczne wolumeny broni wraz z amunicją i innego sprzętu. Mieli do tego wykorzystać dynamit, a także już posiadaną broń. Oficjalnie posiadanie tejże jest tam oczywiście bardzo utrudnione, jednak dla ludności nie jest to problem – po prostu czyni ona to nielegalnie.

Jak socjalista z socjalistą…

„Protestujący” sympatyzujący z opozycją dłuższego czasu prowadzą oni działania, które rząd określa jako kryminalne i terrorystyczne. Mają oni m.in. prowadzić okazjonalne wymiany ognia z policją i patrolami wojskowymi, czy blokować różne drogi w całym kraju. To ostatnie dodatkowo zaostrza kryzys gospodarczy, który ma tam miejsce. Blokady te usuwa policja, co z kolei prowadzi do kolejnych starć.

Demonstranci to zwolennicy Evo Moralesa, byłego socjalistycznego prezydenta Boliwii. Występują oni przeciwko obecnemu prezydentowi, Luisowi Arce, notabene również socjalistycznemu. Ten ostatni pierwotnie był członkiem partii Moralesa. Poróżnił się z nim jednak na tle polityki ekonomicznej (Arce uchodzi za mniej doktrynalnego socjalistę).

Domagają się oni, by zakończyć sprawę karną przeciwko Moralesowi (jest oskarżony o gwałt), a także by umożliwić mu start w wyborach prezydenckich. Czego obecnie nie może uczynić. Następną elekcję Boliwia będzie obserwować w 2025 roku – o ile, naturalnie, wcześniej nie dojdzie do wojny domowej na pełną skalę. Albo zamachu stanu.

Boliwia – pierwsza w świecie

Trzeba bowiem pamiętać, że Boliwia szczyci się rekordem, jeśli chodzi o zamachy stanu, które uchodzą tam niemal za stałą formę kultury politycznej. Od momentu swojego powstania w 1825 roku, puczów było tam około 190. Ostatni, nieudany, miał miejsce zaledwie latem tego roku.

Fakt przejęcia baz wojskowych wywołał liczne kpiny Boliwijczyków. Niektórzy obywatele narzekają na niezdolność armii do zaprowadzenia porządku wewnętrznego. Inni formułują znaczące pytania o kompetencje oraz ducha bojowego sił zbrojnych – tudzież brak tychże cech. Żeby bowiem naprawdę dać się rozbroić i pojmać słabo uzbrojonemu tłumowi…?

Komentarze (0)
Dodaj komentarz