Hakerzy wykradli dokumenty, które wskazują, ile kosztują Rosję drony, które ta sprowadza z Iranu. Grupa hacktywistów z Prana Network włamała się na serwery firmy „IRGC Sahara Thunder”. Pozyskane stamtąd dane wskazują na koszt sprzętu, które Rosja – w teorii zaawansowany producent tego uzbrojenia – musi importować.
Z Iranu sprowadzane są do Rosji drony Szahid-131 oraz 136 (przy czym podstawowym typem jest ten drugi). Towarzyszą im w mniejszej liczbie drony rozpoznawcze Modżaher. Szahidy natomiast to uderzeniowe drony kamikadze, których wojska rosyjskie masowo używają do ataków saturacyjnych. Są one powolne, prymitywne, proste konstrukcyjnie i stosunkowo łatwe do zestrzelenia.
Wspomniana prostota stanowi jednak także o ich zalecie. Umożliwia bowiem stosowanie rojów takich dronów do przeciążania zdolności obrony przeciwlotniczej przeciwnika. Względnie – zmuszania go do zużycia cennych, kosztownych i zaawansowanych pocisków przeciwlotniczych na tak masowe, takie cele.
W tej roli Szahidy uchodzą za zmorę żołnierzy ukraińskich. Są oczywiście masowo strącane (można to uczynić nawet za pomocą zwykłego karabinu). Rzecz jednak w ich ilości – któryś bowiem zawsze się przedrze, tym samym przynosząc wystrzeliwującym je Rosjanom zwrot z inwestycji.
Oczywiście, zwrot ten jest sensowny, jeśli owe drony faktycznie są tak tanie, jak zakładano. A jak się okazuje, z tym może być różnie.
Zobacz też: Rząd chce storpedować najcenniejszą inwestycję w Polsce? Ogrom kontrowersji wokół…
Drony, okazaja!
Dokumenty, które ujawniło grono „życzliwych” z Prana Network wskazują bowiem, ile Iran zarabia na ich eksporcie. W wykradzionych dokumentach drony określano przy tym eufemistycznie jako motorówki typu „Dolphin 632”.
Pierwotnie oferta dla Rosji miała wyceniać Szahidy na 375 tys. dolarów za egzemplarz. Jest to kwota porównywalna z zaawansowanymi pociskami przeciwpancernymi lub przeciwlotniczymi, i stawiałaby pod znakiem zapytania opłacalność naprawdę masowego ich wykorzystania.
W toku negocjacji Rosja miała uzyskać nieco lepszą cenę – 193 tys. dolarów za egzemplarz, jeśli Rosjanie kupiliby 6 tys. Szahidów, oraz 290 tys., jeśli ograniczyliby się do zamówienia 3 tys. Mieli oni zdecydować się na większą z tych wartości, płacąc zań około 1,6 miliarda dolarów.
Źródło: nitter.cz/janr210/
Dla porównania – przed wojną koszt pojedynczego Szahida-136 szacowano na około 20 tys. dolarów. W Rosji ma obecnie funkcjonować linia produkcyjna licencyjnych Szahidów, składanych przez firmę Alabuga Machinery. Cenę tam wytwarzanych dronów, przedsięwziąwszy możliwe zabiegi w celu redukcji kosztów, podaje się na ok. 49 tys.
Dodatkowe 600 milionów miała kosztować licencja na produkcję (wraz z dokumentacją, wsparciem technologicznym, narzędziami etc.). Płatności miały być – przynajmniej częściowo – dokonane złocie. Tytułem rozliczeń, Alabuga miała przekazań Irańczykom ponad dwie tony kruszcu.
Zobacz też: Najdroższe autostrady w Polsce znów będą darmowe? Jest głos z ministerstwa…
„Anałogach w miru niet”
Wspomniana firma, IRGC Sahara Thunder, jak nazwa wskazuje należy do irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaranu). Służy najpewniej jako instytucjonalny tzw. słup do prowadzenia różnego rodzaju pokątnych dealów, w tym i eksportu bojowych dronów do Rosji.
Należy pamiętać, że tego typu drony to uzbrojenie, którego Rosjanie przedstawiali się jako producent. Przed inwazją na Ukrainę rosyjskie biura konstrukcyjne wielokroć chwaliły się opracowaniami „pozbawionymi analogicznych na świecie”.
Tymczasem w ujawnionych dokumentach uderza, że Rosja importuje nie tylko same drony (co byłoby zrozumiałe przez brak dostępu do importowanych komponentów elektronicznych), ale kupiła też licencję na ich produkcję. Innymi słowy, musi płacić Iranowi za rozwiązania konstrukcyjne (!), którymi sama w oczywisty sposób nie dysponowała.
Względnie, nie dysponowała metodami odpowiednio ekonomicznej i prymitywnej ich produkcji – na jedno jednak wychodzi.
Może Cię zainteresować: