W ostatnich tygodniach obserwowaliśmy falę incydentów wojskowych na wschodniej flance NATO. Donald Trump jasno zadeklarował w niedzielę, że w razie eskalacji ze strony Rosji Stany Zjednoczone staną w obronie Polski . Słowa padły w charakterystycznym dla niego, lakonicznym stylu: zapytany przez dziennikarzy, czy pomoże Polsce i krajom nadbałtyckim w obliczu rosyjskich prowokacji, odparł: „Tak, zrobiłbym to”.
Deklaracja, choć krótka, ma ogromne znaczenie. Pada w chwili, gdy przestrzeń powietrzna nad Bałtykiem staje się coraz bardziej zapalnym punktem mapy świata. Tylko w ostatnich dniach odnotowano dwa poważne naruszenia: trzy rosyjskie MiG-31 na kilkanaście minut wtargnęły w przestrzeń Estonii, a polskie służby zgłosiły incydent w pobliżu platformy wydobywczej. Do tego dochodzą wrześniowe epizody z udziałem rosyjskich dronów, które naruszyły polską granicę powietrzną.
Oficjalnie Moskwa mówiła o „przypadku”, ale w regionie nikt nie traktuje takich tłumaczeń serio. Także amerykański generał Kellogg wskazał, że szansa, by była to pomyłka jest bardzo niewielka.
NATO reaguje, Estonia idzie do ONZ
Po ostatnim incydencie Tallinn nie zamierza udawać, że nic się nie stało. Estoński rząd wezwał rosyjskiego charge d’affaires, a jednocześnie zainicjował procedurę konsultacji w ramach artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. Estończycy zapowiedzieli zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ … Po raz pierwszy od 34 lat swojego członkostwa w tej organizacji.
Sam incydent nad Zatoką Fińską zakończył się poderwaniem włoskich F-35, które w ramach misji NATO patrolują przestrzeń nad Bałtykiem. Wsparcie zapewniły też maszyny szwedzkie i fińskie. To fakt o znaczeniu symbolicznym, bo oba te kraje są dziś ściśle związane z sojuszem. Finlandia formalnie jest już pełnoprawnym członkiem NATO. Oczywiście nie wiemy co Trump miał na myśli, mówiąc, że pomoże Stanom Zjednoczonym.
Polska zbroi się w amerykański sprzęt
W ostatnim czasie Pentagon zatwierdził sprzedaż Polsce zestawów przeciwpancernych Javelin za około 780 milionów dolarów. Wcześniej pakiet wsparcia dla eksploatacji myśliwców F-35 wart 1,85 miliarda. Trudno nie zauważyć, że transakcje te mają wymiar zarówno militarny, jak i polityczny.
Polska konsekwentnie buduje obraz siebie jako państwa frontowego, które musi być nie tylko chronione przez sojuszników, ale też zdolne do samodzielnej odpowiedzi. Dla polskiej gospodarki oznacza to gigantyczne obciążenia budżetowe. W obecnym klimacie geopolitycznym trudno wyobrazić sobie inny kurs. W końcu w XXI wieku bezpieczeństwo stało się walutą równie ważną jak dolar czy ropa.
Gra nerwów czy próba siły?
Nie sposób nie dostrzec, że Moskwa testuje odporność NATO metodą małych kroków. Wtargnięcia na kilka minut, drony „które zabłądziły”. Trump, mimo swej nieprzewidywalności, tym razem mówi językiem bliskim sojusznikom z Europy Środkowo-Wschodniej. Ale jego „Tak, zrobiłbym to” to nie jest strategia – to impuls. Prawdziwym pytaniem jest, czy w chwili próby Ameryka rzeczywiście będzie gotowa postawić wszystko na obronę Tallinna, czy Suwałk.
Historia uczy, że w polityce globalnej deklaracje są tańsze niż paliwo dla myśliwców. Dzisiejsze napięcia wokół Bałtyku to nie incydent, lecz proces. Proces, w którym Rosja testuje cierpliwość NATO, a Polska i państwa bałtyckie stają się poligonem nie tylko wojskowym, ale i politycznym. Jedno jest pewne – wschodnia flanka sojuszu pozostanie w centrum uwagi tak długo, jak długo Kreml będzie traktował prowokacje jako narzędzie polityki zagranicznej.