Chiny stworzyły pigułkę nieśmiertelności. 'Daje 150 lat życia’. Rewolucja w medycynie?

Jeszcze dekadę temu rozmowy o wydłużaniu życia powyżej stu lat należały do sfery fantastyki naukowej. Dziś w laboratoriach południowych Chin brzmi to bardziej strategia biznesowa, niż puste marzenie futurystów. Lonvi Biosciences to młoda spółka biotechnologiczna z Shenzhen… Właśnie ogłosiła, że jest o krok od opracowania pigułki, która może zatrzymać proces starzenia i przedłużyć ludzkie życie nawet do 150 lat. Brzmi jak żart? Kto był w Chinach, ten się z takich nowości nie śmieje.

Chiny grają pierwsze skrzypce?

To, co Amerykanie od lat traktowali jak luksusową obsesję czyli kremy, suplementy, terapie genowe w Państwie Środka powoli zaczyna przypominać nowy sektor gospodarki narodowej. Lonvi Biosciences wykorzystuje substancję znaną od dawna w dietetyce procyjanidynę C1. To związek obecny w ekstrakcie z pestek winogron. Naukowcy firmy twierdzą, że udało im się opracować formułę, która celuje w tzw. „komórki zombie”.

Czyli te, które przestają się dzielić, ale nie umierają, przez co zatruwają zdrowe tkanki i przyspieszają starzenie. Co na to firma? „Życie do 150 lat to nie fantazja. To kwestia kilku lat” – powiedział Lyu Qinghua, dyrektor technologiczny Lonvi, w rozmowie z New York Times. Oczywiście dla wielu badaczy to deklaracja bardziej marketingowa niż medyczna.

Faktem jest jednak, że pigułki Lonvi bazują na koncepcji leków zwanych tzw. senolitykami. Czyli na substancjach, mogących usuwać starzejące się komórki z organizmu. Ich skuteczność potwierdzono już w eksperymentach na myszach publikowanych w prestiżowym Nature Metabolism. Gryzonie żyły nie tylko dłużej, ale i w lepszej kondycji. W świecie biotechnologii to oznacza wielomiliardowy rynek.

Niektórzy eksperci z Zachodu patrzą na chińską inicjatywę z mieszanką podziwu i sceptycyzmu. Profesor David Furman z Buck Institute przy Uniwersytecie Stanforda przyznał, że „rezultaty są obiecujące”… Ale dopóki nie ruszą duże badania kliniczne, mówienie o eliksirze młodości pozostaje przedwczesne. Z drugiej strony, trudno ignorować tempo, w jakim Chiny wchodzą w obszary dotąd zarezerwowane dla Doliny Krzemowej.

Rewolucja medyczna z Shenzhen

Jeszcze niedawno mówiło się, że przyszłość długowieczności leży w Kalifornii, dziś coraz częściej wskazuje się na Shenzhen. Czyli miasto, które w ciągu dwóch dekad przeszło drogę od przemysłowej szarej strefy do światowego centrum biotechnologii. CEO Lonvi, Yip Tszho, w jednym z wywiadów, przytaczanych przez NYT stwierdził wręcz, że jego produkt to „nie kolejna pigułka, lecz święty Graal medycyny”.

Czy rzeczywiście można go kupić w kapsułce z winogron? Na razie pozostaje to w sferze eksperymentu. Ale sam fakt, że dyskusja o 150-letnim życiu przestaje być abstrakcją, pokazuje, jak bardzo zmienia się granica między biotechnologią a ekonomią ludzkiej egzystencji.

W końcu jak zauważają niektórzy komentatorzy jeśli długowieczność stanie się produktem… Prawdopodobnie pozwoli sobie na nią tylko wąska grupa ludzi. Podobnie sytuacja ma się obecnie z lekami na otyłość, które pozostają trudno dostępne dla 'przeciętnych Kowalskich’. Z lekami na długowieczność sytuacja może być jeszcze bardziej skomplikowana, a ich podaż ograniczona.

Będą musiały przejść też restrykcyjne testy przed wejściem na rynek. W końcu wciąż brakuje pacjenta, który przeżyłby 150 lat dzięki 'magicznym pigułkom z Chin’. Na pierwszych takich pacjentów poczekamy co najmniej wiele dekad. Do tego czasu wiele może się zmienić.