Chińczycy aresztowani, próbowali kupić uran (!) na czarnym rynku

Trzej obywatele Chińskiej Republiki Ludowej zostało aresztowanych przez gruzińskie służby bezpieczeństwa. Zatrzymanym przybyszom z dalekiego Kitaju zarzuca się, że przylecieli do Gruzji na „zakupy”. Te bardziej niż nieco nielegalne. Chińczycy mieli otóż podjąć próbę kupienia uranu, w bynajmniej nieskromnej ilości dwóch kilogramów.

Gruzińska Służba Bezpieczeństwa Państwowego poinformowała, że zatrzymani byli gotowi zapłacić za „towar” około 400 tys. dolarów, co zresztą wydaje się kwotą dość niewielką. Planowali oni przemycić uran do Chin poprzez Rosję. Wedle dostępnych informacji, aresztowani byli ekspertami specjalnie sprowadzonymi do Gruzji w celu przeprowadzenia zakupu. Aresztowano też innego obywatela ChRL, przebywającego tam zresztą nielegalnie, który z kolei miał poszukiwać chętnych sprzedawców.

Jak wiadomo, uran raczej nie należy do materiałów, które można kupić w dowolnym sklepie lub nawet na bardzo dobrze zaopatrzonym (i niezbyt przejmującym się przepisami) bazarze ulicznym. Surowiec ten pozyskiwany jest z nielicznych i zazdrośnie strzeżonych źródeł. Rządy i służby państwowe na całym świecie dwoją się i troją, aby kupno uranu – poza nielicznymi wyjątkami dla elektrowni jądrowych czy instytutów badawczych – było nie tylko nielegalne, ale też po prostu niemożliwe.

Uran a sprawa gruzińska

To zresztą właśnie te wysiłki sprawiły, że trójka zainteresowanych zwróciła swą uwagę na Gruzję. Ten kaukaski kraj jest bowiem miejscem bardzo specyficznym pod tym względem. Czy też, mówiąc inaczej – nie jest to pierwszy przypadek, w którym osoby szemranej konduity próbują zaopatrzyć się w uran w Gruzji. Dlaczego akurat tam? Gruzja, jak wiadomo, aż do 1991 roku znajdowała się pod władzą Związku Sowieckiego. Była też miejscem lokalizacji różnych instytucji badawczych.

Jak to w sowieckich realiach bywało, instytucje „badawcze” częściej niż nie skoncentrowane były na rozwijaniu potencjału militarnego. Tak też było i w dziedzinie związanej z energetyką nuklearną czy radiologią. Po upadku ZSRS, w odróżnieniu od samej Rosji, instytucje te, dotąd finansowane z Moskwy, w dużej części pozamykano – nie było już bowiem środków na ich utrzymanie. Do tego doszła astronomiczna korupcja i kwitnący przemyt w regionie.

Zasoby wspomnianych instytucji badawczych, w tym także niemałe wolumeny materiałów rozszczepialnych oraz innych towarów, których zakup normalnie graniczy z niemożliwością, nagle odnalazły się – jak to w przestrzeni postsowieckiej bywa – na gruzińskim czarnym rynku. Mając to na względzie, zainteresowanie towarami „umiarkowanie legalnymi” stamtąd pochodzącymi wykazywał już cały szereg podmiotów, na czele z grupami przestępczymi.