Kontrowersyjny projekt legislacyjny Unii Europejskiej, znany pod nazwą „Chat Control” zyskał już poparcie 19 z 27 państw członkowskich. Proponowane przepisy mogłyby obowiązywać już od 1 października br.
Projekt legislacyjny Unii Europejskiej, powszechnie znany jako „Chat Control”, wywołuje burzliwe dyskusje i budzi poważne obawy dotyczące przyszłości prywatności w cyfrowym świecie. Oficjalnie jego celem jest walka z wykorzystywaniem seksualnym dzieci, jednak proponowane środki rodzą pytania o ich skuteczność i potencjalne skutki dla wolności obywatelskich. W miarę jak projekt zyskuje poparcie większości państw członkowskich, staje się coraz bardziej prawdopodobne, że wejdzie on w życie.
Narzędzie masowej inwigilacji?
Kluczowym i najbardziej kontrowersyjnym elementem propozycji jest wprowadzenie skanowania po stronie klienta. Zamiast ingerować w szyfrowanie end-to-end, które chroni komunikację między nadawcą a odbiorcą, projekt zakłada instalację na urządzeniach użytkowników oprogramowania skanującego. Zadaniem tego narzędzia byłoby analizowanie treści – wiadomości, zdjęć, filmów – zanim zostaną one zaszyfrowane i wysłane. W przypadku wykrycia materiałów związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci (CSAM), program miałby automatycznie zgłaszać je odpowiednim służbom. Krytycy porównują ten mechanizm do sytuacji, w której listonosz czyta list w twoim salonie, zanim włożysz go do koperty, co dobitnie ilustruje skalę naruszenia prywatności.
Podstawowym zarzutem wobec Chat Control jest jego potencjał do stworzenia masowej inwigilacji. Miliony niewinnych obywateli byłyby poddawane ciągłej, algorytmicznej kontroli. Skanowanie prywatnych rozmów, nawet jeśli jest zautomatyzowane, stanowi bezpośrednie naruszenie tajemnicy korespondencji. Dodatkowym problemem są potencjalne fałszywe alarmy. Żaden algorytm nie jest niezawodny, a błędne rozpoznanie treści może prowadzić do nieuzasadnionych oskarżeń i ingerencji w życie prywatne. Wiele firm technologicznych i organizacji broniących praw cyfrowych ostrzega, że takie środki nie tylko nie zapewnią bezpieczeństwa, ale wręcz podważą zaufanie do platform komunikacyjnych. Niektóre firmy, jak twórcy komunikatora Signal, zapowiedziały, że jeśli projekt wejdzie w życie, rozważą wycofanie swoich usług z rynku europejskiego, by nie naruszać zasady szyfrowania.
Mimo licznych kontrowersji, projekt Chat Control zyskuje na popularności. Kluczowe znaczenie ma jego emocjonalne uzasadnienie – walka z przerażającym zjawiskiem, jakim jest wykorzystywanie seksualne dzieci. Ten cel, choć szczytny, może być wykorzystywany do przeforsowania regulacji, które w innych okolicznościach spotkałyby się ze znacznie większym oporem.
Ponadto projekt zyskuje silne poparcie polityczne. Dania, która objęła prezydencję w Radzie UE 1 lipca, ponownie przedstawiła projekt. Wcześniej przeciwna Francja zmieniła swoje stanowisko i teraz popiera ten środek. Wśród krajów wspierających propozycję wymieniane są również Belgia, Węgry, Szwecja, Włochy i Hiszpania. Niemcy pozostają niezdecydowane, ale ich ewentualne przyłączenie się do większości mogłoby zapewnić kwalifikowaną większość w Radzie, co pozwoliłoby na przegłosowanie projektu do połowy października. Do przegłosowania potrzeba poparcia 15 państw członkowskich reprezentujących 65 proc. populacji UE, a zważywszy na obecne poparcie, scenariusz ten staje się coraz bardziej realny. Finalna decyzja będzie zależała od negocjacji w Radzie Unii Europejskiej oraz stanowiska Parlamentu Europejskiego, ale presja na przyjęcie tego rozwiązania jest znaczna.
Koniec pewnej epoki
Temat „Chat Control” wpisuje się w szerszą dyskusję na temat wolności słowa i regulacji w cyfrowym świecie. Paweł Durov, założyciel komunikatora Telegram, ostrzegał, że Francja, dążąc do politycznej cenzury i nadmiernej regulacji, ryzykuje „upadek społeczny”. Durov, który był aresztowany we Francji, zarzucił tamtejszym służbom, że próbowały go nakłonić do cenzurowania pro-konserwatywnych treści. Te wydarzenia podkreślają rosnące napięcia między dążeniem do kontroli nad cyfrowym obiegiem informacji a fundamentalnymi prawami do prywatności i wolności słowa.