Analiza z Londynu: 'Rosja pomaga przygotować inwazję na Tajwan’. Wojna z Chinami?

Londyńska analiza oparta na rzekomo wyciekłych dokumentach budzi poważne pytania. Według londyńskiego think tanku Moskwa zdaje się sprzedawać Pekinowi nie tylko sprzęt. Ale też know-how, które teoretycznie mogłoby ułatwić operacje powietrzno-desantowe przeciwko Tajwanowi. To nie jest film szpiegowski, ale brutalna geopolityka. O co chodzi?

Co wypłynęło?

Grupa badawcza z Londynu przeanalizowała setki stron kontraktów i list sprzętu, które trafiły do sieci po ataku hakerskim. Materiały opisują m.in. zamówienia na systemy spadochronowe zdolne do zrzutów z bardzo dużych wysokości oraz zestawy lekkich pojazdów desantowych i opancerzonych do działań przybrzeżnych.

W dokumentach pojawiają się też harmonogramy produkcji, testy w ekstremalnych temperaturach oraz zapisy o szkoleniach, które Rosja miałaby prowadzić na terytorium Chin. Co jest istotne? Nie ma tam jednego „dowodu”, że sprzęt dotarł na miejsce albo że Pekin już zapłacił. Są za to konkretne ustalenia techniczne i zaplanowane etapy dostaw. Mianowicie potencjał, a nie konieczność.

Dlaczego Rosja miałaby to robić?

Na pierwszy rzut oka Rosja zasila swój przemysł wojskowy w czasie wojny na Ukrainie. Jednak angażując Chiny w głębszą współpracę wojskową, Rosja może liczyć na wsparcie Pekinu i na rozdwojenie uwagi USA. Dla Moskwy to sposób na monetyzowanie własnych zapasów i olbrzymiej wiedzy. A dla Chin? Nadzieja na uzupełnienie braków w wielu obszarach doświadczenia militarnego… Którego Pekinowi zwyczajnie brakuje.

Wśród wymienionego sprzętu są: systemy Dalnolyot — zaprojektowane do skoków z ekstremalnych wysokości. Są też lekkie amfibie desantowe, opancerzone transportery i samochody dla dowodzenia. Systemy Dalnolyot umożliwiają skoki z ok. 8 000 m, co w praktyce daje spadochroniarzom możliwość przelotu na dystansach do kilkudziesięciu kilometrów po opuszczeniu samolotu.

To zdecydowanie dalej, niż przy standardowych zrzutach. W połączeniu z lokalnym szkoleniem i procedurami dowodzenia może to teoretycznie umożliwić „etap zerowy” operacji. Mianowicie dyskretne wprowadzenie sił specjalnych i sprzętu poza kontrolowanym powietrzem przeciwnika.

Eksperci oceniają, że rosyjskie know-how (głównie doświadczenie w organizacji i dowodzeniu jednostkami powietrznodesantowymi) mogłoby skrócić chiński proces nauki o dekadę … A nawet kilkanaście lat. To z kolei redukuje okno czasowe, w którym Tajwan i sojusznicy mogą przygotować się na taki scenariusz.

Realny plan inwazji?

Tu trzeba zachować chłodny osąd. Chińskie dowództwo ma dziś zasoby i aspiracje, ale inwazja na Tajwan to operacja o skali logistycznej i militarnym ryzyku bez precedensu. Kluczowe wyzwania to: neutralizacja obrony powietrznej Tajwanu, utrzymanie przewagi morskiej i szybkie wzmocnienie przyczółku lądowego — a to wymaga więcej niż kilku zestawów spadochronowych. W przeszłości Rosja sama miała problemy z realizacją takich operacji (przykład: nieudane próby w Ukrainie 2022 r.), co pokazuje, że umiejętności te są trudne do sprawdzenia w warunkach bojowych.

Dostęp do rosyjskich systemów i treningu podnosi poziom gotowości Pekinu w obszarze powietrznych desantów — nawet jeśli służyć miałoby to wyłącznie opcji „w razie czego”. Dla Tajwanu to sygnał, by przyspieszyć modernizację obrony przeciwlotniczej, rozproszenie kluczowych instalacji i rozwój zdolności antydesantowych. Dla Waszyngtonu i sojuszników — impuls do przemyślenia zapasów obronnych, przygotowania scenariuszy obronnych oraz dyplomatycznych odpowiedzi wobec Moskwy.

Ryzyko eskalacji i rywalizacja militarna

Transakcje takie jak opisane obciążają relacje międzynarodowe. Sprzedaż technologii, która potencjalnie zwiększa szanse na zaskakujące operacje desantowe, to nie tylko transfer sprzętu — to transfer procedur, taktyk i sposobów działania. Nawet jeśli celem Rosji jest głównie zysk, efekt uboczny może być poważny: szybsza militarna konwergencja Pekinu i Moskwy zwiększa ryzyko błędu w kalkulacji po stronie któregoś z aktorów.

To, co wypłynęło, nie przesądza automatycznie o dacie ataku na Tajwan. Natomiast przebieg negocjacji, testy sprzętu i szkolenia jasno pokazują. Chińczycy mogą … A wręcz muszą uczyć się na skróty. Zmiana równowagi sił nie musi oznaczać wojny, ale zwiększa prawdopodobieństwo, że w razie kryzysu adrenalina i ryzyko błędu będą większe niż wcześniej.