Udostępnienie przez amerykański Departament Sprawiedliwości tysięcy stron dokumentów dotyczących Jeffreya Epsteina wywołało polityczne trzęsienie ziemi w Waszyngtonie.
Choć opinia publiczna od lat domagała się pełnej jawności, opublikowany w dniu wczorajszym pakiet plików wywołał falę kontrowersji ze względu na liczne zaczernienia i selektywność materiałów. Najwięcej emocji budzi fakt, że w odtajnionych aktach bardzo często pojawia się nazwisko byłego prezydenta Billa Clintona, podczas gdy wzmianki o Donaldzie Trumpie są minimalne.
Dokumentacja zawiera liczne fotografie Clintona, w tym zdjęcia z basenu oraz jacuzzi, na których towarzyszy mu Ghislaine Maxwell i inne osoby, których twarze zostały usunięte. Jednocześnie w tej konkretnej transzy zabrakło nowych dowodów na bliskie relacje obecnego prezydenta z Epsteinem, mimo że ich wspólne fotografie z lat dziewięćdziesiątych są znane opinii publicznej od dawna. Przedstawiciele Billa Clintona natychmiast wydali oświadczenie, oskarżając administrację o próbę odwrócenia uwagi od własnych problemów politycznych.
Atak na opozycję i obrona Białego Domu
Strategia informacyjna Departamentu Sprawiedliwości skupiła się na wyeksponowaniu powiązań demokratów z siatką Epsteina. Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt w swoich wpisach w serwisie X wymownie komentowała zdjęcia Clintona, sugerując, że społeczeństwo w końcu poznaje prawdę o elitach opozycji.
Eksperci tacy jak analityk prawny James Murphy zauważają jednak, że tak duża liczba redakcji w dokumentach – sięgająca czasem całych stu stron tekstu – podważa wiarygodność całego procesu. Lider mniejszości w Senacie Chuck Schumer oficjalnie stwierdził, że administracja łamie prawo, nie udostępniając wszystkich akt, do których zobowiązała ją ustawa podpisana w listopadzie. Z kolei republikanin Thomas Massie, który był jednym z autorów przepisów o jawności, podkreślił, że brak nazwisk wpływowych mężczyzn oskarżanych o handel ludźmi świadczy o tym, iż produkcja dokumentów nie jest kompletna.
W cieniu tych wydarzeń Donald Trump polecił prokuratorom zbadanie powiązań Clintona z Epsteinem, co krytycy oceniają jako próbę ucieczki przed spadającymi sondażami.
Polityczne konsekwencje i brak listy klientów
Mimo ogromnej objętości materiałów nowa publikacja nie przyniosła przełomu w postaci mitycznej listy klientów miliardera, o której marzyli zwolennicy teorii spiskowych. Zamiast tego ujawniono 95 000 zdjęć z archiwum posiadłości Epsteina, na których widnieją także inne znane postacie, w tym Bill Gates czy książę Andrzej. Śledczy z Departamentu Sprawiedliwości przyznali, że wciąż analizują setki tysięcy kolejnych stron, co oznacza, że proces ujawniania prawdy będzie trwał miesiącami.
Sytuacja ta jest szczególnie trudna dla administracji Trumpa, gdyż sondaże Reuters/Ipsos wskazują, że tylko 44 procent republikanów pochwala sposób, w jaki ich lider zarządza sprawą Epsteina. Wielu wyborców czuje frustrację, wierząc, że rząd wciąż ukrywa niewygodne fakty dotyczące śmierci finansisty w nowojorskim areszcie w 2019 roku. Branża polityczna przewiduje, że kwestia ta zdominuje nadchodzącą kampanię do Kongresu w 2026 roku, zmuszając obie strony do walki o wiarygodność przed rozczarowanym elektoratem.