Quo vadis Ethereum?

Król jest zawsze tylko jeden. W świecie kryptowalut od 9 lat jest nim nieprzerwanie i niezaprzeczalnie Bitcoin. Od zawsze miał on największą kapitalizację spośród wszystkich kryptowalut. Wielu zarzuca jednak mu, że jest on technologicznie zacofany. Brak powszechnych smart kontraktów czy możliwości budowania zdecentralizowanych aplikacji, to tylko niektóre z argumentów używane przez przeciwników Bitcoina. Wielu z nich upatruje nowego pretendenta do tronu świata kryptowalut w Ethereum. Projekt stworzony przez genialnego Rosjanina, miał dać powiew świeżości, innowacyjności i być mocnym konkurentem dla najpopularniejszej kryptowalut. W ostatnim czasie, Ethereum wydaje się jednak łapać sporą zadyszkę. Problemy ze skalowalnością, odkładane w czasie przejście na PoS, czy w końcu przedziwnie tweetujący Vitalik, sprawiają, że kryptowaluta numer dwa pod względem kapitalizacji słabnie z tygodnia na tydzień. Co się dzieje z kryptowalutowym komputerem, który miał zmienić świat na lepsze? Quo vadis Ethereum?

Narodziny giganta

Wszystko zaczęło się 22 lipca 2014 r., kiedy niespodziewanie zespół Ethereum ogłosił sprzedaż swoich tokenów. Inwestorzy mogli nabyć 2 000 ETH za 1 Bitcoina. Po 14 dniach od startu, za jednego Bitcoina można było nabyć już tylko 1 337 ETH. Przez 42 dni deweloperzy zebrali 31 000 Bitcoinów, czyli ok. 18.3 miliona USD. Jak na tamte czasy była to zatrważająco wielka kwota. Nie ma się co jednak temu dziwić, skoro Ethereum wprowadzało niezwykłą innowację na rynek kryptowalut. Była to możliwość tworzenia smart kontraktów i budowanie zdecentralizowanych aplikacji. Po raz pierwszy w świecie kryptografii pojawił się projekt, który był platformą do tworzenia wielu produktów, a nie tylko kryptowalutą przeznaczoną głównie do bezpośredniego przesyłania pomiędzy użytkownikami.

Pierwszy kryzys i rozłam

Niektórzy z was zapewne zastanawiają się, dlaczego aktualnie na rynku mamy dwa Ethereum: to, które zajmuje drugie miejsce pod względem kapitalizacji (Ethereum) oraz to, które zajmuje piętnaste miejsce (Ethereum Classic). Do rozłamu dwóch łańcuchów doszło w połowie 2016 roku po tym jak nieznany nikomu hacker zmienił kilka linijek kodu w oprogramowaniu platformy DAO. DAO było projektem, który miał pomóc w dystrybucji Ethereum do nowych użytkowników. Wielu posiadaczy Ethereum wpłaciło swoje środki na platformę DAO. Po zmianie kodu przez hackera, środki o wartości 60 milionów dolarów (w tamtym czasie) zostały przeniesione na portfel hackera. Deweloperom udało się zamrozić ukradzione tokeny. W społeczności powstał rozłam w kwestii czy należy, przeprogramować kod źródłowy i zmienić historię Ethereum, aby uwolnić środki i oddać je użytkownikom. W „demokratycznym głosowaniu” wzięło udział zaledwie 12% posiadaczy, którzy w tamtym czasie mieli Ethereum. Zdecydowali oni, aby zmienić historię blockchainu i oddać skradzione środki prawowitym posiadaczom. Część społeczności nie zgodziła się jednak na taki krok, ponieważ godził on w transparentność, uczciwość, demokracje oraz zasadę niezmienności historii kodu i transakcji. W konsekwencji nastąpił więc rozłam głównego łańcucha Ethereum, czyli hard fork. W jego wyniku powstało Ethereum Classic, które z niezmienioną historią transakcji (wliczając w to skradzione środki z platformy DAO) działa do dziś. Można by więc pokusić się o stwierdzenie, że prawdziwym Ethereum jest nie to ze szczytu listy z CoinPaprika, a to na piętnastym miejscu.

Geniusz, który okazał się utrapieniem

Pisząc o Ethereum grzechem byłoby nie wspomnieć o jego twórcy. Vitalik Buterin to postać niezwykle charakterystyczna. Do świata kryptowalut wszedł w 2011 roku pisząc artykuły na temat Bitcoina. Miał wtedy 17 lat. W wieku, kiedy większość z nas kończyła szkołę średnią i decydowała losach swojego dorosłego życia, Vitalik zdecydował się wystartować z niezwykle ambitnym, jak na tamte czasy, projektem Ethereum. Tak oto 20-letni chłopak wraz z kilkoma kolegami, zaczął tworzyć kod i kryptowalutę, która diametralnie zmieniła rynek kryptograficzny.

Pomimo swojego niezwykłego talentu w programowaniu, a także lingwistyce (Vitalik mówi biegle po angielsku, rosyjsku i chińsku), trzeba przyznać, że jego zachowanie dość często można określić jako dziwne. Kolorowe koszulki z przeróżnymi wzorkami, kotkami czy jednorożcami to jego znak rozpoznawczy. Trzeba jednak przyznać, że niektóre wpadają w oko.

Źródło: YouTube

Źródło: Trustnodes

Źródło: Trustnodes

Źródło: Trustnodes

Jednakże, to nie ubiór budzi największe obawy. Ostatnimi czasy Vitalik dość regularnie tweetuje niezbyt optymistyczne treści na temat Ethereum i kontrowersyjnie wypowiada się na różne tematy. W jednym ze swoich tweetów, młody programista stwierdził, że legalizacja dziecięcej pornografii jest tak samo radykalna co legalizacja heroiny.

Źródło: Twitter

Źródło: Twitter

Większość wypowiedzi skupia jednak się na rynku kryptowalut. Od dłuższego czasu widać również to, jak mocno Rosjanin chce zmienić sposób osiągania konsensusu w sieci Ethereum z metody Proof-of-Work na Proof-of-Stake. Jasno komunikuje, że dzisiejsze blockchainy nie są zbyt wydajne i zawodzą na każdym polu.

Źródło: Twitter

Słodkie kotki powodują korki

Niewiele ponad pół roku temu świat kryptowalut ogarnął szał na słodkie, małe i kryptograficzne kociaki, które można było hodować i kocić. Kotki miały swoje rodowody, rasy oraz generacje. Im starsza generacja tym kociak był więcej wart. Ceny niektórych z nich dochodziły do astronomicznych wartości setek tysięcy dolarów. Całe to zamieszanie odbywało się na blockchainie Ethereum, który niezbyt dobrze to zniósł. Z powodu szału na kotki, który był dość podobny do tego na Pokemony, sieć ETH zapchała się do granic możliwości, powodując znaczny wzrost opłat za transakcje i wydłużony czas ich realizacji.

Problem był tak duży, że nawet takie stacje jak BBC pisały o tym. W jednym z artykułów możemy przeczytać, że kryptograficzne zwierzaki spowodowały wzrost oczekujących transakcji w sieci Ethereum ponad sześciokrotnie! W swoim szczytowym momencie popularności, kociaki odpowiadały za 10% wszystkich transakcji. Tylko do grudnia 2017, wydano na nie ponad 4.5 miliona dolarów.

Bizancjum & Konstantynopol

Jak mogliśmy się już przekonać wielokrotnie, Ethereum potrzebuje nowego rozwiązania, aby poradzić sobie z coraz to nowymi aplikacjami oraz ICO, które są przeprowadzane na jego blockchainie. Odpowiedzią na dotychczasowe problemy i bolączki mają być dwie aktualizacje: Metropolis oraz Serenity. Ich głównym założeniem jest przejście z Proof-of-Work na Proof-of-Stake oraz wprowadzenie Shardingu, który rozwiąże problem skalowalności.

Faza Metropolis składa się z dwóch części: Bizancjum oraz Konstantynopol. Pierwsza z nich została wprowadzona w blockchainie Ethereum już w zeszłym roku, wprowadzając poprawę prywatności. Druga część, znana również jako Casper FFG ma przynieść zmianę osiągania konsensusu i odejścia od procesu miningu. Niestety do dnia dzisiejszego nie została ona zaimplementowana.

Wartym odnotowania jest fakt, że aktualizacja Casper FFG zakładała posiadanie minimum 1 500 ETH wkładu własnego do procesu Proof-of-Stake. Jest to dość spora ilość, która stanowi zaporową cenę dla większości ludzi w świecie kryptowalut. Deweloperzy zdecydowali się więc zrezygnować, z tej aktualizacji i skupić swoje działania na Casper V2, który wraz z Shardingiem ma zostać wprowadzony na tzw. beacon chain. Dodatkowo, deweloperzy zdecydowali, że tym razem będziemy musieli posiadać jedynie 32 ETH, aby wziąć udział w procesie Proof-of-Stake. Na dzień dzisiejszy nie znamy jednak jakiejkolwiek daty potencjalnego wprowadzenia którejś z aktualizacji. Patrząc jednak na postęp pracy deweloperów, możemy zakładać, że najszybciej wydarzy się to w 2019 lub 2020 roku.

31 sierpnia odbyło się również spotkanie deweloperów Ethereum, którzy ustalili, że Konstantynopol będzie zawierać również aktualizację EIP-1234, która między innymi zakłada zmniejszenie nagrody w bloku z 3 ETH do 2 ETH. Oznacza to automatyczny spadek urobku dla górników o 33%. Dodatkowo, ustalono, że bomba trudności (ang. difficulty bomb) zostanie odłożona w czasie o kolejne 12 miesięcy.

Gdzie nas to zaprowadzi?

Podsumowując, trzeba jasno stwierdzić, że Ethereum ma poważne problemy. Bolączka skalowalności i niesamowite opóźnienia w wprowadzaniu aktualizacji nie wróżą zbyt dobrze na przyszłość. Wydaje się również, że Vitalik Buterin, który kiedyś był największym zbawieniem Ethereum, dziś zdaje się być jego największym utrapieniem. Brak zdecydowanego i charyzmatycznego lidera na pewno nie służy projektowi. Również obcięcie nagrody w bloku może zniechęcić wielu górników, którzy przeniosą się na bardziej dochodowe kryptowaluty oparte o Proof-of-Work.

Ethereum ma dobre założenia i plan. Wydaje się jednak, że brakuje jednej zębatki, która mogłaby ponownie rozpędzić tę wielką machinę. To w końcu ona 4 lata temu pokazała światu, że w świecie kryptowalut można tworzyć aplikację i emitować własne tokeny. Jej przyszłość rysowała się w świetlanych barwach i dobrze by było, gdyby aktualne zachmurzenie było tylko przejściowe.

Maciej Kmita

BlockchaincasperETCETHEthereumKonstantynopolProof-of-stakeproof-of-workSharding
Komentarze (0)
Dodaj komentarz