W dzisiejszych czasach wszystko staje się ekologiczne. Mamy ekologiczną żywność, ekologiczne samochody, ekologiczne miasta czy ekologiczne inwestycje. Boom na ekologię zaczął się kilka lat temu i przyspiesza z każdym rokiem. Sprawą nie podlegającą dyskusji jest ochrona środowiska. Nie możemy zapominać, że jesteśmy gośćmi na planecie zwanej Ziemią i nie stanowi ona naszej własności. Wiele osób zarzuca kryptowalutom i blockchainowi, że nie są ekologiczne i zużywają ogromne ilości prądu. Niezaprzeczalny jest fakt, że sposób w jaki Bitcoin osiąga konsensus jest niezwykle energochłonny. Jednakże czy sam blockchain jest zmorą ekologii i naturalnego środowiska? Przyglądając się bliżej sprawie można by wysnuć wniosek, że nie taki zły diabeł jak go malują.
Mówiąc o blockchainie, ciężko nie skojarzyć z nim Bitcoina. Przyjrzyjmy się zatem jak sytuacja wygląda w przypadku najpopularniejszej kryptowaluty. Dość często można usłyszeć, że ilość energii pochłaniana przez koparki (w celu weryfikacji transakcji i utrzymania sieci) przewyższa konsumpcję energetyczną wielu krajów. Aktualnie Bitcoin zużywa ponad 71 TWh.
Źródło: Digiconomist
Ilość zużywanej energii przez najpopularniejszą kryptowalutę zwiększyła się ponad 5-krotnie w ciągu ostatniego roku! Jedna transakcja w sieci Bitcoina zużywa ponad 1 000 KWh! To tyle ile przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe zużywa przez ponad miesiąc! Aktualna energia pobierana przez koparki mogłaby zasilić ponad 6.5 miliona amerykańskich domów! Jak możemy zobaczyć poniżej, Bitcoin zużywa tyle energii co Chile czy Austria. Prześcignął 10-milionowe Czechy i 8-milionową Szwajcarię.
Źródło: Digiconomist
Porównując go do największego rywala – Visy, Bitcoin wypada blado i prezentuje się jako jeden z najmniej przyjaznych dla środowiska systemów transferów pieniędzy. Jak już wspomniałem wcześniej, jedna transakcja w Bitcoinie to ponad 1 000 KWh. Visa potrzebuje ich 169 KWh… dla 100 000 transakcji. Zaledwie 0.00169 KWh na transakcję. Czyli 590 tysięcy razy mniej…
Źródło: Digiconomist
Społeczność kryptowalut od dawna jest podzielona w kwestii efektywności i sensu osiągania konsensusu poprzez proof-of-work, który wymaga tak ogromnej ilości sprzętu podłączonego do prądu. Warto jednak pamiętać, że większość największych kryptowalut pod względem kapitalizacji albo jest oparta o proof-of-stake (włącznie z delegated proof-of-stake) albo poważnie myśli nad zmianą swojego protokołu, jak robi to Ethereum.
Nie samym Bitcoinem człowiek żyje
Należy jednak pamiętać, że blockchain to nie tylko Bitcoin. Blockchain to przede wszystkim innowacyjna technologia z dość prostym pomysłem na swoje działanie. Na jego podstawie powstaje mnóstwo projektów a sam trend wydaje się popularyzować coraz mocniej z każdym rokiem. Przeglądając listę kryptowalut i tokenów na stronie CoinPaprika, znajdziemy wiele ciekawych pomysłów i inicjatyw dla rozwoju i wsparcia ekologii. Chyba najbardziej znanym jest projekt Power Ledger, australijska firma oferująca możliwość handlowania energią odnawialną bezpośrednio pomiędzy producentami i konsumentami bez pośrednictwa strony trzeciej. Peer-to-peer trading daje producentom możliwość wzmocnienia relacji z konsumentami. Dzieje się to dzięki możliwości sprzedaży lub kupna energii bezpośrednio pomiędzy zainteresowanymi stronami w czasie rzeczywistym przy pomocy zautomatyzowanego i zaufanego systemu, który rozlicza transakcje.
Dodatkowo, klienci mają możliwość wyboru źródła kupowanej energii. Możemy więc kupować i konsumować energię tylko i wyłącznie z odnawialnego źródła. Producenci mogą sprzedawać energię swoim sąsiadom, co pozwala np. na wspólne inwestycje w panele słoneczne, małe elektrownie geotermalne bądź niewielkie wiatraki. Warto zaznaczyć, że w Polsce podobna praktyka nie jest legalna. Nie możemy więc zamontować kolektorów słonecznych, a następnie przesyłać części energii naszym znajomym z za płotu podczas słonecznych dni w zamian za symboliczną zapłatę Musielibyśmy uzyskać specjalną zgodę, która zapewne wymagałaby sporej roboty papierkowej.
Przy pomocy Power Ledger można więc sprzedawać nadwyżki energii, która przecież nie może być magazynowana w większych ilościach. Wszystkie transakcje są zapisane na blockchainie co sprawia, że możemy być transparentnym i zaufanym sprzedawcą. To wszystko prowadzi do niższych rachunków za prąd i zmniejszenia marnowania energii. Korzystne z pożytecznym.
Również ciekawym aspektem jest platforma oferowana przez Power Ledger, która pozwala organizacjom zarządzać dwutlenkiem węgla (np. poprzez sprzedaż jego nadwyżki w emisji). Dzięki blockchainowi, działania są transparentne i można łatwo je audytować. Jest to szczególnie istotne dla organów nadzorujących emisję dwutlenku węgla.
Pomimo proekologicznej postawy projektu Power Ledger, większość posiadaczy kryptowalut najbardziej może skupić się na aspekcie, w którym to instytucje finansowe nie biorą udziału w procesie sprzedaży energii pomiędzy potężnymi korporacjami a klientami detalicznymi. W końcu jest to projekt peer-to-peer.
Zielone płuca Ziemi
Jakkolwiek pomysł, nad którym pracuje Power Ledger i wiele innych projektów jest ciekawy i ma szasnę odnieść sukces, tak prawdziwe wyzwanie przed blockchainem czeka już w Ameryce Południowej. To tam znajduje się największe skupisko roślin i zwierząt na świecie. Potężny las, który obejmuje miliony kilometrów kwadratowych, zamieszkałych przez niezliczone ilości różnorodnych gatunków. Puszcza Amazońska przez wielu określana jest cudem natury, skarbem Ziemi oraz jej zielonymi płucami. Dzięki oddychaniu milionów drzew ogromne ilości dwutlenku węgla są pochłaniane, a w zamian otrzymujemy najbardziej drogocenny pierwiastek – tlen. Niestety od dziesięcioleci Puszcza Amazońska jest dewastowana, niszczona i okradana. I właśnie z tym ostatnim zjawiskiem ma walczyć blockchain.
Bioróżnorodność tej puszczy pozwoliła na stworzenie wielomiliardowych rynków, np. medycznego. 9 państw, na których terenie znajduje się Amazonia niezbyt jednak skorzystało na tej bioróżnorodności. Przykładem jest 19-wieczna Brazylia, która rozwinęła dość spory przemysł gumowy, dzięki amazońskim drzewom gumowym. Jednakże, Henry Wickham zebrał sporą ilość nasion tych drzew i zasadził je na terenach południowo-wschodniej Azji. W dość szybkim czasie brazylijski przemysł gumowy upadł, a Brytyjczyk zbił fortunę. Takie działania noszą nazwę bio-piractwa, które odbywa się na dość sporą skalę.
Pomimo podpisania Protokołu z Nagoi w 2010 roku przez ponad 100 państw, który miał zapewnić sprawiedliwszą alokację zysków z bio-piractwa, kraje Ameryki Południowej nie odczuły różnicy. Głównym problemem jest identyfikacja rdzennego pochodzenia zwierząt i roślin, kto je wykorzystuje i hoduje, a także kto tak naprawdę na nich zarabia.
Blockchain ma to zmienić. Przy współpracy z Amazońskim Bankiem Kodów, Światowym Bankiem Kodów, Earth Biogenome Project oraz Światowym Forum Ekonomicznym, planowane jest stworzenie bazy danych, w której każdy gatunek zwierząt i roślin z Amazońskiej Puszczy będzie posiadał swój symbol kryptograficzny zapisany w łańcuchu bloków. Dane będą dostępne dla celów naukowych i biznesowych. Jednak za każde użycie wymagana będzie zapłata, która następnie zostanie sprawiedliwie rozdzielona pomiędzy odpowiednie kraje. Dodatkowo, dochody osiągane przy pomocy zwierząt lub roślin z Amazonii, również będą częściowo kierowane do rdzennych krajów tych gatunków.
Opisane wyżej działania mogą stworzyć zupełnie nową bio-gospodarkę, która będzie bardziej dochodowa i nienaruszająca równowagi ekologicznej, niż aktualna oparta o masową wycinkę amazońskich drzew. Projekt jest niezwykle ambitny i będzie wymagał współpracy na poziomie międzynarodowej. Czego jednak nie jesteśmy w stanie zrobić dla przyszłości naszego jedynego domu. I pomyśleć, że to wszystko przy pomocy blockchainu i smart kontraktów.
Maciej Kmita