Kto by pomyślał
Kiedy słynny Satoshi Nakamoto po raz pierwszy zaprojektował swoje arcydzieło, niewielu mogło sobie wyobrazić szczyt cenowy wynoszący prawie 65 000 USD, który wprawił inwestorów w istny szał. Nawet dzisiaj trudno uwierzyć w wycenę pierwszej w historii kryptowaluty. Moi drodzy, nie zapominajmy, że jeden Bitcoin to ponad 100 tysięcy złotych! Do króla kryptowalut na rozpędzonej, cenowej kolejce górskiej, do przejażdżki dołączyły „stare altcoiny” takie jak Litecoin, Ether czy Dash, a wraz z nimi cały ekosystem pełen DeFi, NFT i shitcoinów.
Pomyślcie o tym
Ale na dłuższą metę, patrząc w kryształową kulę, trudno jest dostrzec jasną przyszłość Bitcoina. Z jednej strony czyhają ryzyka PR-owe, takie jak ekologiczność jego wydobycia, opłacalność kopania czy masowa konsumpcja podzespołów. Był John McAfee, był Roger Ver, był Craig Wright, jest Elon Musk, zaraz więc zapewne pojawi się kolejny „wizjoner”, który będzie chciał potargać ceną Bitcoina. Z drugiej strony mamy też ryzyka technologiczne. Kod Bitcoina jest rozwijany w sposób zdecentralizowany i niezorganizowany. A co jeżeli okaże się, że programiści np. Bitoin Core zdecydują, że są ciekawsze blockchainy do rozwijania i porzucą pracę nad rozwojem BTC? A co jeżeli okaże się, że powstał prawdziwy Bitcoin killer, który ma dużo więcej funkcjonalności i rozkocha w sobie rynek?
I te obawy nasuwają sedno sprawy: podstawowe protokoły blockchainu Bitcoina są bardzo ograniczone, jeśli chodzi o umożliwienie szerszych zastosowań finansowych. Niepojęte byłoby wprowadzenie ogromnego ekosystemu DeFi na łańcuchu bloków Bitcoina, biorąc pod uwagę jego algorytm konsensusu transakcji. Wyobraźcie sobie tylko te wszystkie transakcje na tym jednym blockchainie.
Jednakże, pomimo ograniczeń Bitcoina, trudno przewidzieć, czy innowacyjne postępy w łańcuchach bloków konkurencyjnych projektów wystarczą, aby wyprzedzić króla kryptowalut. Wszystko zależy od czynnika użyteczności: czy krypto pozostanie magazynem wartości, czy stanie się jednak realną alternatywą dla wymiany wartości?
Pobić Bitcoina
Od zarania Bitcoina, nieco ponad dekadę temu, branża blockchain dała początek tysiącom różnych projektów, z których każdy ma na celu stworzenie nowego króla tego rynku. Wielu odniosło sukces na dłuższą metę. Ether, najbliższy Bitcoinowi konkurent, przez cały kwiecień nadal osiągała nowe rekordy wszechczasów, potwierdzając nie tylko swój potencjał jako magazynu wartości aktywów, ale także potencjał jako sieci blockchain zdolnej utrzymać przy życiu ogromny ekosystem DeFi i Dapps-ów.
Podobnie jak w przypadku Bitcoina, wiele projektów miało na celu naśladowanie tego tytana zbudowanego przez Vitalika Buterina i jego współpracowników. Mowa tu o takich projektach jak Cardano, EOS, Polkadot czy Cosmos. Każdy projekt stara się wykorzystać ograniczenia drugiego z różnym stopniem powodzenia. Hype i wzrosty cen były większością tego, co zostało dostarczone użytkownikom, ponieważ tylko czas ujawni prawdziwą ważność każdego z projektów. Choć warto nadmienić, że np. Cardano tego czasu już wykorzystało bardzo dużo, a pokazało niewiele.
Kopiowanie jest korzystne?
Niezależnie od swoich pomysłów na rozwój i ich kreatywnych nazw, ci wszyscy konkurenci Ethereum niewątpliwie pobudzili ekosystem wspólnego rozwoju. Razem stworzyli zdecentralizowane aplikacje oraz cały świat zdecentralizowanych finansów, które dają realną szansę nieubankowionym na poprawę swojej sytuacji. Oferują także zupełnie nowe możliwości inwestycyjne tym, którzy mają nadmiar kapitału.
Rozkwit DeFi i DApps napawa optymizmem wielu patrzących z zewnątrz, dając nadzieję, że istnieje realny potencjał do wspierania dynamicznie rozwijającego się zdecentralizowanego ekosystemu finansowego – lub przynajmniej jego hybrydy połączonej ze scentralizowanymi rynkami. Ale to wszystko dzięki wierze w wartość Bitcoina, która jest punktem fiksacji wielu inwestorów.
To wszystko zasługa króla
Tym, co napędzało ciekawość inwestorów, deweloperów i entuzjastów kryptowalut, była atrakcyjność Bitcoina jako magazynu wartości. Wobec walut fiducjarnych Bitcoin jest deflacyjny; więc w okresach takich jak pandemia COVID-19 apel Bitcoina stał się gorący i bardzo atrakcyjny: „Porzućcie bezwartościowe waluty”.
Podczas gdy dyskusje o Ethereum, Polkadot i innych platformach blockchain przyciągnęły uwagę świata DeFi, wielu outsiderów pozostało wobec nich obojętnych i skupili się wyłącznie na ich wycenach giełdowych. I właśnie dlatego klucz atrakcyjność Bitcoina kształtuje się w postaci magazynu wartości.
Nic nie wiedzą!
Wielu zwykłych inwestorów detalicznych i inwestorów instytucjonalnych nie ma silnego zrozumienia wewnętrznego działania krypto. Według ankiety Cardify tylko 16,9% inwestorów kryptograficznych „w pełni to rozumie”, podczas gdy nieco ponad 33% z nich ma ograniczoną lub „zerową wiedzę”. Ponad 40% inwestorów kryptograficznych to nowicjusze, którzy płyną na fali szumu. Można więc argumentować, że bariery wejścia do świata kryptowalut są głownie w postaci obsługi giełd do zakupu kryptowalut. Kupowanie shitcoinów na DEX-ach czy dostarczanie płynności to już wyższa szkoła jazdy.
Niech żyje król!
Co więcej, inwestorzy instytucjonalni nadal obawiają się problemów związanych z zmiennością, z jakimi borykają się Bitcoin i inne kryptowaluty, z ciągłymi przewidywaniami cenowymi na temat kolejnej fazy hossy bądź rozpoczynającej się już bessy. I właśnie dlatego inne coiny nie wyprzedzą Bitcoina. Tak długo, jak fiksacja głównego nurtu pozostanie przypięta do wartości kryptowaluty, a nie bazowej wartości blockchainu, Bitcoin będzie stał na szczycie podium kryptowalut. To, czy inwestorzy będą bardziej wykształceni w zakresie wewnętrznego funkcjonowania świata DeFi, określi, jaką wartość znajdą w technologiach leżących u podstaw nowych i wschodzących projektów.
Na razie Bitcoin jest królem i prawdopodobnie pozostanie taki przez długi czas, ponieważ cena nadal będzie rosła w długim terminie, a to głównie interesuje inwestorów. Zyski ponad funkcjonalnością moi drodzy.
Finansowy Krytyk