Zaledwie niedawno do sfery publicznej przedostały się informacje o skali popularności, jaką cieszy się złoto w Turcji. Skali — a także, co być może jeszcze bardziej istotne strukturze własnościowej tego kruszcu, która bardzo wiele mówi o stanie politycznym i gospodarczym tego kraju. Nawet jednak te szacunki, które odbiły się szerokim echem w obiegu informacyjnym, mogą okazać się zaniżone.
W myśl opublikowanych pod koniec czerwca tego roku estymacji Światowej Rady Złota (World Gold Council), mieszkańcy Turcji en masse lokują swoje oszczędności w złoto — i są pod tym względem, jako społeczeństwo, jednymi z globalnych liderów. Sam turecki rynek biżuterii, nie uwzględniający kruszcu bulionowego (również ogromnie tam popularnego) ma być czwarty największy na świecie — po Chinach, Indiach i Stanach Zjednoczonych.
Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy są czynniki kulturowe — żywa tam jest tradycja obdarowywania się kosztownościami z okazji różnych wydarzeń życiowych. Innym aspektem są jednak także doświadczenia historyczne (również w pewnym sensie stanowiące już element kultury), a dokładniej doświadczenia burzliwych turbulencji ekonomicznych i finansowych których kraj ten w ostatnich dwóch wiekach doświadczył bez liku.
Sprawia to, że złoto jest tam powszechnie traktowane jako zaufana forma oszczędności. Zaufana — w jaskrawym kontraście do państwowej waluty, oficjalnego systemu finansowego, produktów inwestycyjnych oraz wszelkich innych form kapitału, których nie można bezpiecznie i dyskretnie ukryć przed wzrokiem państwa, policji, urzędników czy banków w przysłowiowym materacu.
Złoto pod poduszką
W efekcie struktura właścicielska, jaką cechuje się złoto w granicach Turcji, jest bardzo charakterystyczna — i wyjątkowo irytująca dla tamtejszych władz. Prywatne zasoby złota Turków przerastają bowiem ponad dwukrotnie nie tylko depozyty kruszcu, które powierzono tamtejszym bankom, ale też oficjalna, narodowa rezerwę złota tureckiego banku centralnego.
Wedle wspomnianych szacunków Światowej Rady Złota, kruszcowe oszczędności Turków mają być warte ponad 311 miliardów dolarów. Dalece niewykluczone jednak, że szacunki te są i tak zaniżone. Zgodnie bowiem z ocenami Stambulskiej Izby Jubilerów (Istanbul Chamber of Jewelers), uwzględniając obecne ceny królewskiego metalu, złoto zgromadzone przez Turków w zaciszu ich domów bliższe jest wartości 500 miliardów dolarów.
Kto dużo chciałby, a nie może…
A dlaczego dla władz to takie irytujące? Turcja od dłuższego czasu zmaga się turbulencjami gospodarczymi oraz kłopotami budżetowymi. Mając to na względzie, tamtejszy rząd już nie raz wspominał o dążeniu do „mobilizacji” prywatnych oszczędności, „zasileniu” i „wsparciu” nimi gospodarki, i tak dalej. Słowem — władze chciałyby po prostu zdobyć kontrolę nad tymi zasobami. Podejmowały zresztą już pewne próby w tym kierunku.
Tyle że nie fizycznie nie są w stanie. Złoto schowane w materacach Turków jest po prostu poza zasięgiem ich wzroku. Nie dziwi, że mieszkańcy Turcji nie ufają innym formom oszczędności.