Dzisiejsze wybory w USA – prezydenckie, kongresowe, gubernatorskie, stanowe parlamentarne oraz (w wielu miejscach) lokalne – prócz swego ogromnego wpływu na wszystkie niemal dziedziny życia politycznego, społecznego i gospodarczego w Ameryce i na świecie, mogą także w nader konkretny sposób przełożyć się na ceny metali szlachetnych. Przede wszystkim – oczywiście złota.
Królewski metal zyskiwał na cenie od bardzo dawna, a wzrost ten napędzał szereg długoterminowych czynników. Takich jak stała deprecjacja zarówno dolara, jak i innych walut fiat – nieuchronna zresztą i oczywista w obliczu ciągłego „dodruku” (także w formie elektronicznej) pieniądza bez pokrycia. Łączy się to perfekcyjnie z ogólnym spadkiem zaufania do stabilności systemu bankowego i finansowego.
Swój wpływ zaznaczył także koniec epoki „wiecznej szczęśliwości” i gwałtowne wybudzenie się ze snu o końcu historii, końcu wojen i nieuchronnym nadejściu ery powszechności liberalnej demokracji. Cóż, historia w toku ostatnich kilku lat głośno przypomniała o tym, że pogłoski o jej śmierci są dalece przesadzone. A wraz z tym – przyszło nieuchronne zachwianie poczucia stabilności i szukanie twardej przystani dla kapitału.
Prócz czynników długofalowych, które kształtują cenę złota, są też jednak oczywiście także te, które oddziałują w krótszej perspektywie. Z tego grona trudno znaleźć taki, który miałby większy wpływ, niż właśnie obecne wybory w Ameryce. Wpływ ten zależy, rzecz jasna, od tego, kto te wybory wygra, Donald Trump czy Kamala Harris, a także o szeregu innych wyników (np. kto obejmie kontrolę nad poszczególnymi izbami Kongresu).
Jak zatem zwycięstwo obojga kandydatów może wpłynąć na ceny złota?
Party of Joy
W przypadku Kamali Harris i Demokratów sprawa wydaje się prostsza. W przypadku jej sukcesu niemal przesądzone jest nie tylko utrzymanie obecnego modelu budżetowego – czyli wciąż rosnących wydatków (oraz wykładniczo rosnącego długu publicznego), finansowanych w dużej mierze „luzowaniem ilościowym” – ale wręcz jeszcze zwiększenie jego skali.
Jest tak, ponieważ Harris obiecała ogromne transfery socjalne (zwiększenie świadczeń, umorzenie gigantycznych długów studenckich, dopłaty do ogromnie w USA zawyżonych kosztów opieki zdrowotnej). To, wraz z jej pozycją polityczną i strukturą jej elektoratu oraz donatorów, w dużej mierze czyni mało prawdopodobnym cięcia rozdętych wydatków czy administracji.
A to wszystko w ogromny sposób przełoży się na inflację. Polityka taka jeszcze przyspieszy długofalowe osłabienie dolara. Na to z kolei Demokraci niekiedy reagowali nie w sposób rynkowy, lecz administracyjny – usiłując prawnie wymuszać „zaufanie” do federalnej waluty. Co oczywiste, miliony Amerykanów w sposób jeszcze bardziej intensywny poczną uciekać w bezpieczne lokaty dla swoich aktywów. W tej liczbie – właśnie złoto.
Co gwałtownie wywinduje jego ceny.
Make America Great Again
Nieco bardziej skomplikowana sytuacja jest w przypadku Donalda Trumpa i Republikanów. Trump od dawna i z przekonaniem zapowiada ogromne cięcia budżetowe, redukcję rozmiarów rządu, cięcia państwowych programów etc. Temu wszystkiemu towarzyszyć ma także zmniejszenie obciążeń podatkowych i kosztów wynikających z wymogów i obciążeń biurokratycznych (tzw. red tape).
Wszystko to miałoby stymulujący wpływ na amerykański sektor prywatny, a przez to – przekładałoby się pozytywnie raczej na rynek akcji. Umocnieniu się akcji często z kolei towarzyszy osłabienie form aktywów, które służą za „przechowalnię” kapitału. Takich jak właśnie złoto. Z tego względu, i zakładając, że Donald Trump z sukcesem dokona wszystkiego tego, co zapowiadał, złoto może zanotować delikatne spadki.
Tu trzeba jednak odnotować cały szereg zastrzeżeń. Po pierwsze – Trump, jeśli wygra, odziedziczy sytuację trylionowego deficytu budżetowego. Wysokość amerykańskiego długu publicznego czyni go niemal niespłacalnym – chyba że sięgnie się właśnie po emisję nowej waluty i inflację, którą ta wywołuje. Inflacja w ogromnie bolesny sposób daje się mieszkańcom USA we znaki – ale pozwala też politykom realnie redukować poziom długu.
Inna sprawa, że dotąd wykorzystywali to raczej do tego, by móc jeszcze więcej wydawać. Dlatego też jeszcze innym czynnikiem, który trzeba tutaj uwzględnić, jest rola Kongresu. A właśnie przez szeregi polityków na Kapitolu Trump będzie potencjalnie zmuszony „przepchnąć” swój budżet. I jakże niepopularne cięcia, które planuje. Czy to mu się uda – naturalnie nie wiadomo. A od tego zależą też ceny złota.
Wybory ludzi, wybory rynku
Historycznie, popyt na złoto zwiększał się za rządów Demokratów, gdy ludzie uciekali w bezpieczne formy kapitału. Spadał zaś w okresie rządów Republikanów, z reguły bardziej skłonnych do cięć budżetowych i obniżek podatków. Prawidłowość ta w tym przypadku wydaje się jeszcze silniejsza niż zwykle.
Z drugiej jednak strony – znacznie większy jest w tym przypadku także margines nieprzewidywalności. Nader prawdopodobne jest, że wyniki wyborów nie będą znane szybko. Co więcej, bardzo niewykluczone są także przeciągające się spory prawne. Wszystko to może prowadzić do dynamiki cenowej odmiennej od standardowego zachowania złota w przypadku wyborów.