Zepsute złoto krąży w obiegu? Olbrzymi popyt na kruszce, co się dzieje?

Złoto oferowane na koreańskim rynku jest, mówiąc obrazowo, coraz bardziej psute. Sprzedawcy i podmioty z branży jubilerskiej w Korei coraz szerzej wprowadzają bowiem do oferty produkty cechujące się obniżoną — i wciąż spadającą — czystością kruszcu. Jest to odpowiedź na olbrzymi popyt na złoto w Korei, co z kolei ma związek z mocnymi turbulencjami natury polityczno-ekonomicznej, jakich w ciągu ostatniego półrocza doświadczył ten kraj.

Chodzi tutaj, zaznaczając tytułem czystej formalności, oczywiście o Koreę południową. Tylko Republika Korei ma bowiem faktycznie działający rynek kosztowności, na którym można zaopatrzyć się w złoto. W zamkniętej, rządzonej po tyrańsku i autarkicznej despotii, jaką jest jej sąsiad z północy, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna, nie można bowiem mówić nie tylko o rynku kruszców (no chyba, że nielegalnym i głęboko zakonspirowanym), ale nawet o prawie do własności prywatnej.

To oczywiście pomijając fakt, że sama głodowa bieda, jaką cierpi wielu/większość mieszkańców KRLD, stanowi bardzo skuteczne „zabezpieczenie” przed nabywaniem przez nich złota i podkopywaniem w ten sposób monetarnej wszechwładzy komunistycznego reżimu. Za co bowiem Koreańczycy z północy mieliby w istocie nabyć to złoto…? Natomiast ich rodacy z południa i owszem, złoto kupują – i to, jak pokazały ostatnie miesiące, w ogromnych ilościach.

Zamach na wartość pieniądza

Trend ten obserwowano już jesienią zeszłego roku, w odpowiedzi na wyzwania ekonomiczne. Prawdziwym początkiem hossy było jednak nieudane wprowadzenie przez odsuniętego potem od władzy prezydenta Yoona stanu wyjątkowego. W koreańskim społeczeństwie powszechnie i w sposób rozwiewający wątpliwości odżyły obawy przed powrotem wojskowych puczów, których po 1953 r. (koniec wojny koreańskiej) kraj doświadczył już kilku.

Obaw o stabilność kraju nie uspokoiło niedawne zwycięstwo w wyborach prezydenckich kandydata uważanej za lewicową Partii Demokratycznej, Lee Jae-myunga. Na to nałożyły się problemy z utrzymaniem wartości państwowej waluty, wona (obserwującego najgorsze notowania od półtorej dekady), a także nałożenie amerykańskich ceł, co dotkliwie ugodziło znaczne sektory koreańskiej gospodarki nastawione na eksport do krajów rozwiniętych.

W tym kontekście nie dziwi, że Koreańczycy od miesięcy wręcz szturmują dealerów kruszcu oraz jubilerów, szukając sposobu na zabezpieczenie swoich oszczędności przed raptownym spadkiem wartości waluty oraz wahaniami spodziewanymi w niepewnej i labilnej sytuacji ekonomicznej. Co za tym idzie, złoto gwałtownie w Korei drożeje.

Złoto coraz droższe, a biżuteria schodzi…

Popyt ten oraz wzrosty cenowe okazały się na tyle wielkie, że, pchnięci rynkowymi trendami, jubilerzy zaczęli „psuć” złoto, z którego wykonują swoje precjoza i biżuterię. Nie jest to, naturalnie, psucie w stylu rzymskim (czy późniejszych rządów…), a polegające po prostu na fałszowaniu kruszcu. W tym przypadku sprzedawcy podążają raczej za gustami — a zwłaszcza możliwościami finansowymi – chętnych na swoje wyroby nabywców.

Efektem tego jest zjawisko wypierania na półkach i w witrynach jubilerskich wyrobów ze złota wysokiej próby na rzecz tych gorszych pod względem czystości. Tradycyjnie wykorzystywane do wyrobu biżuterii próby 14- czy 18-karatowe ustępują miejsca tym 10-, a nawet 5-karatowym, traktowanym jako gold light (co skądinąd prowokuje pytanie, czy to ostatnie powinno w ogóle nazywać się „złotem”). Ma ono być popularne zwłaszcza pośród młodszych nabywców, którzy kupują biżuterię w celach estetycznych, nie inwestycyjnych.

Popularnością cieszą się także alternatywne metale szlachetne, relatywnie bardziej dostępne niż złoto. Prym wiedzie tu oczywiście srebro, aczkolwiek sięga się także po platynę, a także elektrum czy metale platerowane złotem. W efekcie największe marki jubilerskie miały w pierwszej połowie 2025 r. odnotować dwucyfrowe wzrosty sprzedaży takiej biżuterii — i to mimo faktu, że złoto wciąż tam drożeje.