Brytyjski Sąd Najwyższy orzekł, że nie ma znaczenia, ile merytorycznej racji czy wysiłku ma firma eksploracyjna, która wydobyła z oceanu sztaby srebra w wielkiej ilości. W faryzejsko brzmiącym wyroku orzekł, że rząd RPA ma prawo odebrać jej całe znalezisko, nie wypłacając znaleźnego. Bo rządowi wolno więcej.
Niejaki Paul Marshall na co dzień jest menedżerem jednego z brytyjskich funduszy hedgingowych. Zarządza on, między innymi, pewną osobliwą firmą, Argentum Exploration Ltd. Nazwa dość dokładnie oddaje, czym się rzeczona firma zajmuje – poszukuje ona mianowicie zaginionych skarbów, z naciskiem na te srebrne.
Sztaby srebra z oceanu
Kilka lat temu wydawało się, że trafiło jej się szczęście. W 2014 roku odnaleziono bowiem wrak statku SS Tilawa. Poszedł on na dno Oceanu Indyjskiego w 1942 roku, po tym, gdy storpedował go okręt podwodny Cesarskiej Marynarki Japonii. Strata była wyjątkowo bolesna – ale nie ze względu na sam statek, ani też załogę i pasażerów, którzy (w liczbie 280) przy tej okazji zginęli.
Przewoził on bowiem sztaby srebra z Bombaju, w ówczesnych Indiach Brytyjskich, do Durbanu, w Dominium Południowej Afryki. W godnej, obfitej i szlachetnej ilości 2364 sztuk. Były one podówczas przeznaczone dla południowoafrykańskiej mennicy. Okręt jednak zatopiono, drogocenny ładunek przepadł, historia poszła swoją ścieżką i tyle było z tej historii.
Aż do czasu, gdy przypomniała sobie o niej Argentum Exploration. W 2017 roku z odkrytego przez nią wraku Tilawy sztaby srebra pracowicie wydobyto. Przetransportowano je następnie do Southampton w Wielkiej Brytanii, gdzie firma chciała znalezisko zalegalizować i spieniężyć. W końcu wszystko zrobiła legalnie, cóż więc mogłoby pójść nie tak…?
Padlina wabi sępy
Odpowiedź, naturalnie, brzmi „wszystko” – gdy tylko z subtelnością zawodnika sumo na scenę wkracza rząd. Trzeba bowiem trafu, że nagle, po siedmiu dekadach, o srebrze przypomniał sobie rząd RPA – tak jakoś, zupełnym przypadkiem teraz. Naturalnie (bo po co się ograniczać?) zażądał on całego, wartego około 40 milionów dolarów srebra dla siebie.
Ponieważ – kto by pomyślał – Marshall i Argentum Exploration nie chcieli tak po prostu wszystkiego oddać, rozpoczęła się przeciągająca się batalia prawna. Adwokaci Argentum nie domagali się przy tym stu procent wartości skarbu. Dopominali się jednak, by sąd wyznaczył firmie i Marshallowi stosowne znaleźne.
Jak argumentowała, bez ich inicjatywy sztaby srebra wciąż pozostawałyby bowiem na dnie oceanu. Nadto firma poniosła niemałe koszty ekspedycji oraz spędziła lata na realizacji tegoż przedsięwzięcia. Wszystko, jak wskazywano, zasługuje na udział w zysku.
Racje – racjami, ale wiadomo, kto musi wygrać
Dwie instancje brytyjskich sędziów zgodziły się z tą opinią. Politycy z RPA ani myśleli jednak dzielić się tym, co mentalnie uznali za swoje – nawet jeśli nie kiwnęli palcem, by to uzyskać. I ku ich satysfakcji brytyjski Sąd Najwyższy właśnie uchylił dotychczasowe wyroki.
Nie przyznał przy tym nawet merytorycznej racji RPA – orzekł jednak, że tamtejszy rząd, jako reprezentant państwa, ma immunitet przed powództwem. Co więcej – jak wykoncypowali sędziowie, sztaby srebra… nie były ładunkiem komercyjnym (!). A skoro tak, to nie dotyczą go normalne reguły prawne dot. sporów majątkowych. I RPA może sobie cenny ładunek zatrzymać, nie wypłacając znaleźnego.
Przedstawiciele afrykańskiego rządu byli uprzejmi udzielić tyleż szyderczego, co cynicznego komentarza, że „znalazcy [morskich skarbów – przyp.] nie zawsze zachowują swoje znaleziska” (dosł. „finders are not always keepers”). Adwokaci Marshalla i Argentum Exploration nie skomentowali sprawy. I być może to właśnie – cisza – jest dość precyzyjnym podsumowaniem konsekwencji, jakie będzie miała ta sprawa.
Ciąg dalszy nastąpi – po cichu
Czy ktoś naprawdę bowiem sądzi, że – jak cieszą się prawnicy rządu RPA – wszystkie następne morskie skarby również trafią bezpośrednio do rządowych kieszeni? No wolne żarty… Bardzo prawdopodobne, że naśladowcy Argentum za jej podstawowy błąd uznają to, ze chciała ona swoje znalezisko zalegalizować. I mogą nie chcieć tego błędu sami popełnić.
Stąd też kiedy następnym razem ktoś poświęci wielkie pieniądze i czas, by wyśledzić i wydobyć skarby z oceanu, informacje o tym najprawdopodobniej nie trafią do mediów. Zamiast tego złoto czy srebro trafi po cichu do pieca (nie zawsze, naturalnie, ale niekiedy z pewnością). Oczywiście, będzie to destrukcyjne z punktu widzenia archeologicznego i kulturowego. Czego jednak można się spodziewać?
Że eksploratorzy będą podejmować wysiłki tylko po to, by ten lub tamten rząd okradł ich z efektów ich pracy i/lub inwestycji? I zaspokoił ich kosztem nigdy niegasnący głód pieniędzy, w zamian nie oferując nic prócz szyderczych komentarzy?