Skarb ze złota sprzed 3 tysięcy lat – zniszczony. MSW potwierdza

Arcycenna złota egipska bransoleta, pochodząca z czasów faraońskich, została zniszczona w celu zatarcia źródła jej pochodzenia. Takie smutne doniesienia opublikowało egipskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które prowadziło w tej sprawie śledztwo. Strata ta jest w zasadzie absolutna i niepowetowana, i nawet perspektywa kar, które grożą sprawcom ze strony niesłynącego ze specjalnego humanitaryzmu wymiaru sprawiedliwości Egiptu jest tutaj marnym pocieszeniem.

Zniknięcie artefaktu zostało odkryte dziewięć dni temu. Doszło do niego w Muzeum Egipskim, słynącym ze swoich zbiorów skarbów związanych z wielotysięczną historią królestw faraonów, a także reszty nie mniej fascynujących dziejów Egiptu. Co być może najbardziej rażące, kradzieży tej dokonała obsługa muzeum. A konkretnie – specjalistka z zakresu renowacji i konserwacji sztuki, która wyniosła dzieło z sejfu w laboratorium konserwacyjnym należącym do tego Muzeum.

Zdaniem relacji medialnych, kradzież miała wyjść na jaw, gdy pracownicy muzeum rozpoczęli pakowanie specjalnie zabezpieczanych przed podróżą zabytków i artefaktów ze złota, które wypożyczone miały być na wystawę w Rzymie. Przypuszczalnie właśnie zamieszanie powstałe przy tej okazji, jak również nieład związany z przeniesieniem części okazów do Wielkiego Muzeum Egipskiego w Gizie, chciała wykorzystać złodziejka.

Wartość złota vs. wartość historii

Jej łupem padła złota bransoleta dekorowana kamieniem lapis lazuli, której historia liczy około 3 tysięcy lat. Wykonana miała być za panowania faraona Amenemope, w trakcie Trzeciego Okresu Przejściowego, następującego po zakończeniu epoki Nowego Państwa (być może dokładniejsze jest tutaj tłumaczenie anglojęzyczne, które ten okres określa jako „New Kingdom”, Nowe Królestwo). Faraon ten panował dość krótko, sam zaś okres był dość niespokojny – tym cenniejsze są zachowane artefakty z tej ery.

We wtorek egipskie Ministerstwo Turystyki i Starożytności potwierdziło kradzież i poinformowało o alarmowym zabezpieczeniu reszty zbiorów – sprawę bransolety ze złota i lapis lazuli przekazano zaś organom policji. Śledczym udało się ustalić, że sprawczyni wykorzystała kontakty w środowisku jubilerskim, sprzedając artefakt za równowartość marnych 3735 dolarów. Sam jubiler ze swej strony odsprzedał (za ekwiwalent 4025 dol.) zabytek pracownikowi huty złota, który ów stopił. Ot tak.

Policja aresztowała czwórkę sprawców, którzy mieli już przyznać się do winy (znając popularne tam metody śledcze, w istocie nic dziwnego). Pieniądze zostały zaś skonfiskowane. Co jednak oczywiste, największa wartość tej bransolety nie płynęła ze złota, z którego ją wykonano, a z historii, której była świadkiem. Niestety, dla kilku osób, w tym „konserwatorki”, bezcenna historia okazała się być warta około 4 tys. dolarów.