Sąd Najwyższy Kanady (Supreme Court of Canada – albo też, jak chce przestrzegana w Kanadzie z uporem maniaka dwujęzyczna maniera, Cour Suprême du Canada) orzekł był, że ustawa z 2019 roku, a dotycząca złóż naturalnych i ich eksploatacji, jest sprzeczna z kanadyjską konstytucją i zapisaną tam zasadą rozdziału kompetencji pomiędzy władzami federalnymi i prowincjonalnymi.
Chodzi tutaj o Ustawę o Ocenie Wpływu (The Impact Assessment Act). Akt ów, uchwalony przez kanadyjski parlament, pod pretekstem „ochrony środowiska” poddawać miał pod władzę rządu federalnego zagadnienia dotyczące zasobów naturalnych, ich wydobycia, wykorzystania ich do realizacji projektów energetycznych czy budowy niezbędnej ku temu infrastruktury.
Zobacz też: Pozew: Air Canada dopuściły do kradzieży setek kilogramów złota przez tajemniczą postać
Czyje to poletko?
Formalnie kwestie te znajdowały się – i znajdują – w gestii władz prowincjonalnych, dysponujących, zgodnie z konstytucją oraz systemem politycznym i ustrojowym Kanady, szeroką autonomię. Politycy z Ottawy wyszli jednak z założenia, że uprawnienia rządu federalnego w sprawach rodzimej ludności indiańskiej, ochrony zagrożonych gatunków czy ochrony środowiska dają mu pretekst, by mógł „regulować” projekty tyczące się złóż naturalnych
Oczywiście „regulowanie to” oznaczało faktyczne przejęcie kontroli nad branżą wydobywczą oraz częścią energetycznej. Oznaczało to też, że kanadyjskie władze federalne jednostronnie zdecydowały o zwiększeniu własnych kompetencji, i zmniejszeniu autonomii prowincji. I takie było też clou pozwu, jaki rząd prowincji Alberta wytoczył władzom centralnym, zaskarżając ową ustawę.
Prowincjonalny sąd apelacyjny (Court of Appeal) przyznał im rację. 4 z 5 sędziów owej instancji orzekło, że miało miejsce naruszenie norm konstytucyjnych. Pojedyncza pani sędzia, która zgłosiła zdanie odrębne, egzaltowała się, że nie czas wczytywać się w zapisy konstytucji, gdy „świat płonie!” przez tak zwane globalne ocieplenie (czy też oziębienie, w zależności od tego, jaka wersja obowiązuje w tym tygodniu).
Ktoś wspominał o konstytucji?
Rząd centralny, co logiczne, odwołał się od decyzji do sądu najwyższego Kanady. Ten, większością 5-2, utrzymał w mocy werdykt. Wedle orzeczenia, ustawa o której mowa jest nie do pogodzenia z zasadami federalizmu, które – choć mogą i powinny traktowane być zdroworozsądkowo – nie mogą być podstawą do jawnego przejmowania przez rząd federalny kompetencji, które mu nie przysługują.
A to właśnie miałoby miejsce, gdyby ustawa – pozwalająca władzom w Ottawie permanentnie zawiesić dowolną inwestycję wydobywczą – pozostałaby w mocy.
Dwóch sędziów należących do mniejszości podkreślało natomiast wagę „elastyczności” (ustrojowej), a także straszne konsekwencje klimatyczne, jakie niewątpliwie nastąpią, jeśli rząd federalny nie utrzyma kontroli nad wydobyciem bogactw naturalnych.
Zobacz też: Tajwan: śledztwo w sprawie firm kolaborujących technologicznie z ChRL
Wieści nie najgorsze
Werdykt sądu, z uwagi na tryb, w jakiej wniesiona została skarga prowincji Alberta, ma w teorii charakter konsultatywny. Jego zignorowanie jest jednak niemal niewykonalne politycznie, i w praktyce orzeczenia takie mają przemożny wpływ na kształt prawa i sposób aplikacji zasad ustrojowych.
Może on mieć o tyle dalekosiężne znacznie, że rząd federalny, pozostający pod kontrolą Partii Liberalnej i premiera Trudeau, uchodzi za ideologicznie bardzo niechętny branży wydobywczej (a paliwom kopalnym w szczególności).
Z kolei władze prowincjonalne słyną z pragmatycznego stosunku do tej kwestii i co do zasady popierają eksploatację bogactw naturalnych. W efekcie więc orzeczenie może skutkować odblokowaniem inicjatyw wydobywczych i zwiększoną podażą minerałów, których Kanada ma złoża.
Może Cię zainteresować: