Od zeszłego tygodnia Rosja jęła kupować ogromne ilości złota. Na pokrycie tegoż przeznaczone mają być wrześniowe przychody, jakie przyniosą ropa i gaz, czyli główne rosyjskie aktywa eksportowe. Wiele wskazuje jednak, że Rosjanom nie chodzi o zwykle zwiększanie rezerw. Choć to, samo w sobie, też ma miejsce.
Rosyjskie ministerstwo finansów poinformowało w zeszłym tygodniu o radykalnych planach zwiększenia krajowych zasobów złota. Na ten cel, w okresie od 6. września do 4. października, budżet Kremla przeznaczy 172,9 miliarda rubli. Będzie to oznaczać dzienne wydatki na kupno złota na poziomie 8,2 miliarda rubli, i stanowić będzie wzrost o 601% w porównaniu do sierpnia.
Wzrost ten może mieć związek z przewidywanym zwiększeniem wpływów, jakie przynosi ropa oraz gaz. Co tyleż oczywiste, ile ciekawe – Rosja sama jest jednym z największych wydobywców złota, które podobnie jak ropa, stanowi istotny element rosyjskiego eksportu. Pomimo obejmujących ten eksport sankcji, które jednak Rosjanie próbują na wszelkie sposoby omijać.
Właśnie sankcje mogą być spiritus movens najnowszego rosyjskiego pociągnięcia. Jak wynika z analiz tego zagadnienia, pod pretekstem zwiększania rezerw złota, Rosja prowadzi w istocie handel kruszcowy. Określany tam jako „import równoległy”, polega na realizacji sankcjonowanych przedsięwzięć handlowych – w przypadku których zapłatą często jest złoto.
Działa to także w drugą stronę – przychody, jakie przynosi rosyjska ropa, coraz częściej doczekują się rozliczenia właśnie w złocie. Metal ten jest tutaj alternatywą zarówno wobec formalnie niedostępnego dolara i euro, jak i kłopotliwej rupii czy juana. Słowem, rosyjskie władze usiłują przewalutować międzynarodowy handel tego kraju z dolara (i juana) na złoto.