Notowania czerwonego metalu na czerwono. Miedź tąpnęła – z przyczyn pozaekonomicznych

Miedź odnotowania raptowny spadek cen. Przyczyną tego jest skokowy spadek tychże cen na rynku amerykańskim, od niedawna „zasysającym” ten metal z rynków światowych. Przyczyną tego były oczywiście wchodzące w życie z początkiem sierpnia cła na ten surowiec. Które jednak, jak się okazało, wejdą w życie tylko częściowo. I tak, aby większości importowanej do USA miedzi nie dotknąć.

Obserwacja polityki celnej Donalda Trumpa, z uwagi na swoją ciągłą zmienność, niekiedy przywodzić może na myśl telenowelę, której scenarzystom powoli kończą się pomysły – ale której publika wciąż domaga się nagłych zwrotów akcji, trzymających w napięciu konfliktów i chwytających za serce momentów pogodzenia. Tak bowiem można określić pod względem fiskalno-celnym początek tego tygodnia.

Chaos jako metoda negocjacyjna

Raptem w niedzielę z hukiem ogłoszono informacje o ogromnej umowie celnej z UE, dość szybko określonej jako wielkie zwycięstwo Trumpa, upokorzenie Unii Europejskiej i blamaż reprezentującej ją Ursuli von der Leyen (w czym celowali zwłaszcza politycy francuscy) – z którymi ścierały się głosy, że Komisja Europejska nie miała wyjścia i wybrała raptem lepsze z dwóch gorszych wyjść – a już pojawiły się kolejne nowiny zza oceanu dotyczące ceł.

Zaledwie w ciągu kilku dni Trump zdążył nakazać nałożenie karnych, retorsyjnych ceł wobec Brazylii, rzędu 50% (co ma związek nie tylko z kwestią gospodarczą, ale też polityczną), następnie odwlec ich wprowadzenie o tydzień, jednocześnie zupełnie wyłączając z nich znanego brazylijskiego producenta lotniczego, firmę Embraer, a także eksporterów soku pomarańczowego i całej listy innych produktów, których nagłe przerwy w dostawach miałyby odczuwalne skutki dla obydwu stron.

W międzyczasie Biały Dom znów zniósł celną ulgę de minimis, dotyczącą niewielkich paczek, a wykorzystywaną zwłaszcza przez detaliczne platformy handlowe – co ponownie zagrozić może modelowi biznesowemu chińskich platform, takich jak Shein i Temu (a co było skądinąd przedmiotem zażartych negocjacji pomiędzy władzami USA i ChRL). Teraz zaś poinformowano, że zmianie ulegnie jeszcze inna reguła podatkowa dotycząca importu, a obejmująca tytułowy metal, miedź.

Miedź w górę, miedź w dół

Cła na czerwone złoto, jak bywa on określany, administracja amerykańska wprowadziła w drugim tygodniu lipca. Miały charakter zaporowy – podobnie jak w przypadku wspomnianej Brazylii, wynosiły one 50%. Cła owe uderzały przede wszystkim w firmy kanadyjskie oraz chilijskie, od dawna dostarczające gros tego metalu wykorzystywanego przez amerykański przemysł. Nie ukrywano, że intencją Trumpa jest doprowadzenie do zmiany tej sytuacji i zastąpienie importu przez wykorzystanie źródeł krajowych.

Teraz zaś – znów! – nastąpiła raptowna, daleko sięgająca zmiana. Aby „zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko”, tj. aby utrzymać cła, ale tak, by jednak nie okazały się one rujnujące dla amerykańskich producentów, postanowiono je obejść. Cło na miedź i produkty z niej wykonane dalej formalnie obowiązuje, i dalej w wysokości 50%. Wprowadzono jednak ulgę, która wyłącza z niej rafinowaną postać tego metalu, w formie surowca gotowego do wykorzystania.

Na wieść o kolejnej zmianie wiatrów raptownie spadły – co oczywiste – rekordowe notowania cenowe, które miedź osiągała ostatnimi czasy na rynku amerykańskim. Zjawisko to wywołało skądinąd swoisty wyścig jednostek transportujących ten metal, aby zdążyć przed sierpniowym wprowadzeniem obciążeń. Teraz okazuje się, że forsowanie maszynowni statków było zbędne. Miedź w formie preferowanej przez amerykańskich producentów wjedzie bowiem do tego kraju bez opłat.

Przynajmniej do następnego razu, i kolejnych zmian.