Cena złota bije właśnie kolejne rekordy (3308 USD za uncję na moment powstawania tego artykułu), tymczasem wieści o nowych maksimach zbiegły się w czasie z nowinkami z misji amerykańskiej agencji kosmicznej NASA o kryptonimie Psyche, której celem jest metaliczna (oznaczona symbolem M) asteroida o nazwie 16 Psyche. Według wstępnych szacunków może ona skrywać w sobie ogromne bogactwa. W związku z powyższym warto zadać sobie ważne pytanie: czy era kosmicznego górnictwa może kiedyś podciąć fundamenty rynku metali szlachetnych poprzez drastyczną inflację podaży drogocennych żłóż?
Kosmiczny sezamie otwórz się!
Psyche – oddalona o około 3,3 au od Słońca – jest inna niż większość skalistych asteroid. Spektroskopia wskazuje, że jej powierzchnia zawiera duże ilości żelaza, niklu, a być może i pierwiastków szlachetnych. Popularna, choć nierzetelnie precyzyjna kalkulacja wyceniła ją na astronomiczne 100 000 bln USD, czyli wielokrotność globalnego Produktu Krajowego Brutto. Jednak naukowcy z zespołu p. Lindy Elkins-Tanton podkreślają, że ostateczny skład ustali dopiero bezpośrednia analiza z orbity.
Sama sonda, wystrzelona w październiku 2023 r., leci obecnie na zapasowym przewodzie dostarczającym ksenon do silników jonowych ‒ ale wciąż zgodnie z planem ma zostać przechwycona przez grawitację asteroidy w lipcu 2029 r.
A gdyby Psyche trafiła na parkiet?
Hipotetyczne ładunki metali z Psyche mogłyby w teorii zalać rynek i wywrócić wyceny złota, platyny czy palladu do góry nogami. Ekonomiści przypominają jednak, że każda gwałtowna nadpodaż metalu – od srebra z Potosí po kalifornijską „gorączkę” – kończyła się pierwotnie krachem cen, ale równocześnie pobudzała powstanie nowych dziedzin gospodarki i rozwiązań technologicznych, które stymulowały popyt.
Zanim jakakolwiek ruda z pasa asteroid trafi do hut na Ziemi, trzeba wziąć pod uwagę nieubłagany rachunek ekonomiczny: wynieść górników (czy raczej roboty) poza orbitę Ziemi, a potem – co trudniejsze – sprowadzić ładunek w sposób opłacalny i bezpieczny. Już sama infrastruktura – tankowanie paliwa (np. ksenonu), czy budowa autonomicznych rafinerii – pochłonie środki, przy których dzisiejsze budżety misji planetarnych wyglądają jak kieszonkowe. Eksperci studzą więc fantazje: tak długo jak koszt ekstrakcji jednej uncji będzie wyższy niż dzisiejsza cena spot kruszcu, „złoty deszcz” pozostanie raczej marzeniem.
Co przyniesie przyszłość?
Jeśli harmonogram NASA nie ulegnie zmianie, pierwsze zdjęcia wysokiej rozdzielczości zobaczymy już jesienią 2029 r., a pełna mapa składu asteroidy powstanie około 2031 r. Dopiero wówczas nasz hipotetyczny scenariusz stanie oko w oko z twardymi danymi.
Do tego czasu ziemski rynek złota będzie tańczył w tradycyjnym rytmie geopolityki, polityk banków centralnych i cykli inflacyjnych, a przeciętny inwestor powinien śledzić raczej prognozowany poziom stóp procentowych aniżeli trajektorię „kosmicznego magazynu złota”.