Gigantyczna kopalnia miedzi – którą władze zamknęły, a o którą kanadyjski wydobywca je pozwał – ma być zachętą, aby postępowania. Panama nie tylko obawia się wysokości odszkodowania. Jej rząd chciałby także sam skorzystać na wznowieniu wydobycia czerwonego metalu.
Panama ma problem – i to nie tylko w odniesieniu do Donalda Trumpa oraz jego postulatów dotyczących Kanału Panamskiego (czyli największego atutu kraju, jednak zbudowanego niegdyś przez Amerykanów). Wisi nad nią także groźba ogromnie kosztownego wyroku w międzynarodowym postępowaniu arbitrażowym.
Pozew ten złożył przeciwko środkowoamerykańskiemu krajowi kanadyjski koncern wydobywczy, First Quantum Minerals. Stało się to po tym, gdy Panama wymusiła zamknięcie należącej doń gigantycznej kopalni miedzi, Cobre Panama. Relacje firmy z rządem już uprzednio nie należały do najłatwiejszych. Ten ostatni znajdował się pod silnym naciskiem lokalnej ludności, niechętnej działalności kopalni.
Ostateczny cios wydobyciu w Cobre Panama zadał panamski Sąd Najwyższy, twierdząc, że umowa licencyjna z First Quantum jest niekonstytucyjna. I przez to nieważna. Szerokie kręgi panamskiego społeczeństwa były tym wyrokiem usatysfakcjonowane. Rzecz jednak miała swoje konsekwencje – i to daleko idące. Wydobycie w Cobre równało się bowiem 5 procentom krajowego PKB.
Panama w poszukiwaniu kreatywności
Firma zaś, w obliczu takiego dictum, pozwała Panamę do międzynarodowego trybunału arbitrażowego. Domagała się w tym postępowaniu wyrównania kosztów inwestycji w zamkniętą kopalnię. Miały one łącznie opiewać na kwoty dorównujące nawet połowie PKB Panamy. Słowem, była to kwota dla kraju rujnująca. I której Panama najpewniej nie byłaby w stanie zapłacić.
W obliczu takiego rozwoju spraw, władze imają się różnych rozwiązań. Prezydent Jose Raul Mulino wyjawił publicznie, że rząd rozważa „nowatorskie idee” na zażegnanie niebezpieczeństwa grożącego finansom kraju (ewentualnie jego wiarygodności kredytowej, w przypadku odmowy ewentualnej zapłaty w przypadku niekorzystnego wyroku arbitrażu).
Prezydent, co logiczne, wypowiadał się w dużym stopniu niejasno. Sugerował jednak, że rząd byłby skłonny doprowadzić do ponownego otworzenia kopalni Cobre Panama. Oczywiście na innych niż uprzednio podstawach prawnych (aby uczynić zadość wyrokowi Sądu Najwyższego), jednak efekt sumarycznie miałby sprowadzać się do tego, by wydobycie ponownie ruszyło.
Niewypowiedziana wspólnota interesu
Choć władze nie przyznają tego głośno, to wznowienie kopalni z wielu względów jest dla nich optymalnym wyjściem. Mulino potrzebuje środków na planowane przez siebie reformy i inwestycje w Kanał Panamski (zwł. dodatkowe źródła wody dla niego). Kopalnia Cobre Panama zapewniała zaś życie i zajęcie całej sieci poddostawców i kontraktorów. Nie wspominając o wpływach podatkowych z niej.
Mulino stawia jednak twardy warunek. Tym jest oczywiście żądanie, aby First Quantum wycofało pozew arbitrażowy. Finalna rozprawa przed trybunałem Międzynarodowej Izby Handlu spodziewana jest w lutym 2026 r., a zatem niemal dokładnie za rok. Panama już teraz obawia się jednak wyroku – a zwłaszcza jego skali.
Kanadyjski wydobywca z pewnością ma na to ochotę. Firma prowadzi publiczną kampanię, mającą na celu spopularyzowanie ponownego otworzenia kopalni. Nie wypowiadała się natomiast na temat potencjalnej ugody czy wycofania pozwu. Sama kopalnia Cobre Panama przed swoim zamknięciem roku temu dostarczała około 1,5 światowego urobku miedzi.