Stan Luizjana przyjął zmiany prawne, które uznają złoto i srebro za legalny środek płatniczy. Krok ten wpisuje się w nieomal modę pośród kolejnych stanów USA. I zarazem składa się na cichą rewolucję monetarną w Ameryce.
Wraz z podpisem gubernatora Jeffa Landry’ego, Luizjana promulgowała ustawę SB 232. Akt ten, autorstwa stanowego senatora Marka Abrahama, definiuje złoto i srebro jako legalnie chroniony pieniądz. Mogą być one dowolnie używane w transakcjach, o ile obydwie strony wyrażą taką chęć lub zgodę.
Co ciekawe, ustawa okazała się bardzo popularna i zupełnie niekontrowersyjna. „Przeciw” głosował jedynie jeden członek stanowej legislatury. Stanowi to cokolwiek zaskakujące odstępstwo od częstej praktyki politycznej. Generalną zasadą w spolaryzowanej polityce amerykańskiej jest bowiem ostra różnica zdań.
Republikanie częściej opowiadają się za szacunkiem do metali szlachetnych oraz (niekiedy) przebąkują o powrocie do standardu złota. Demokraci zaś skłaniają się ku obronie statusu pieniądza fiducjarnego i nieograniczonej władzy monetarnej banku centralnego.
W tym roku już sześć stanów – czyli więcej, niż w ogóle dotąd – przyjęło ustawodawstwo, które prowadzi do powrotu kruszców do obiegu pieniężnego. Są to, prócz Luizjany, Floryda, Indiana, Karolina Północna, Dakota Południowa oraz Tennessee. Inne, jak Kentucky czy Nebraska, zniosły obciążenia podatkowe dotyczące kruszców (i to również niedawno).
Stopień ambitności przyjętych przepisów waha się od zwykłego zniesienia praktycznych barier fiskalnych dot. transakcji obejmujących złoto i srebro, poprzez formalne uznanie tych metali za pieniądz, aż po zabiegi, które mają jak najbardziej ułatwić i popularyzować ich udział w codziennym obrocie pieniężnym.
Złoto i srebro – młot na wampira inflacji
Wszystkie te zmiany prawne łączy jednak fakt, że podmywają absolutny dotąd monopol pieniądza emitowanego przez Rezerwę Federalną na obsługę oficjalnego obrotu handlowego. Co stanowi odejście od stabilnego od dziesiątek lat status quo. I zburzenie iluzji, wedle której stabilny i względnie zaufany dolar zdawał się wystarczać.
Gwoli obiektywności, przyznać trzeba, że luizjańska ustawa nie poszła tak daleko jak zmiany w niektórych innych stanach. Jako chroniony pieniądz uznaje się bowiem złoto i srebro pod postacią „monet, bulionu lub innego gatunku”, które wyemitowano w USA.
Tymczasem niektóre inne stany nie ograniczają się do tego, uznając jako legalną walutę dowolny pieniądz kruszcowy, również ten zagraniczny (!). O ile, oczywiście, spełnia on standardy jakości i czystości metalu. Zabieg ten ma z wyprzedzeniem storpedować ewentualne próby ograniczenia emisji krajowych monet ze złota i srebra (biorąc pod uwagę wolumen ilościowy, przede wszystkim Amerykańskich Orłów) ze strony Fed lub administracji federalnej.
Można przypuszczać, że trend ten wystąpiłby w znacznie słabszym stopniu, gdyby nie coraz ostrzej dostrzegalny upadek wartości dolara. Co oczywiste, nasila się on wraz z bezdenną studnią federalnego długu publicznego oraz niekończącym się cyklem emisji kolejnych ilości banknotów bez pokrycia. Po cichu przyznaje to zresztą nawet Fed.
W Ameryce przez dłuższy czas powszechne było przekonanie o wiarygodności pieniądza papierowego. I to nawet wówczas, gdy działania rządu dowodziły czegoś przeciwnego. Fala działań ze strony rządów stanowych w kierunku wyrwania się z uścisku dolara może w dłuższej perspektywie mocno utrudnić Rezerwie dotychczasową praktykę radzenia sobie z federalnym długiem – poprzez inflację.