Fala nawrotu: szał na srebro w Londynie, palące niedobry metalu przy rekordowej cenie

Londyński rynek srebra znajduje się w zamęcie, w związku z gwałtownym szokiem cenowym tego metalu. Srebro, które niedawno osiągnęło swą najwyższą zanotowaną wartość (all-time high), w Londynie jest jeszcze droższe – i to wyraźnie – niż na innych, mniejszych rynkach. Powody są zarówno proste, jak i skomplikowane. Do tych pierwszych należy banalny fakt, że w Londynie… nie ma srebra. A przynajmniej nie ma go wiele.

Jak wiadomo, w ostatnich miesiącach ubiegłego roku i pierwszych miesiącach bieżącego – mniej więcej od listopada do kwietnia – można było obserwować rzadko spotykane zjawisko w światowym obiegu metali szlachetnych. Ogromna fala kruszcu „ruszyła” do Ameryki z Europy i innych części świata, takich jak wschodnia Azja czy Bliski Wschód. Oczywiście nie metal nie uczynił tego sam – na rynek amerykański masowo i pilnie, by nie powiedzieć panicznie, poczęli wysyłać tam jego posiadacze oraz podmioty handlujące kruszcami.

Przyczyna była oczywista – cena. Gwałtowny wzrost cen kruszców na amerykańskich giełdach w stosunku do cen obowiązujących gdzie indziej wytworzył natychmiastową i wyraźną okazję do zarobku. Wzrost ten nie miał, jak wiadomo, podłoża ekonomicznego. Jego przyczyną były polityczne zapowiedzi Donalda Trumpa dot. wprowadzenia ceł importowych na szeroką skalę – oraz reakcja rynków, gdy te tuż po wyborach w USA zdały sobie sprawę, że jest to perspektywa jak najbardziej realna, którą od razu zaczęto wliczać w wycenę kontraktów terminowych na kruszce.

Szał ten dotyczył przede wszystkim złota (licząc pod względem wartości, nie masy), objął jednak wyraźnie także i srebro. Tony tych metali wyciągano ze skarbów bankowych w Londynie czy Zurychu, przetapiano (w związku z różnym standardem wagomiarowym sztabek w Ameryce i Europie – co notabene kilka miesięcy później okazało się źródłem gigantycznej draki i problemem dla Szwajcarii) i wysyłano za ocean. I choć bonanza cenowa ustała wraz z ogłoszeniem, że amerykańskie cła kruszcu jednak nie obejdą, to do USA w międzyczasie trafiły ich miliony uncji.

Srebro wraca do „domu”?

Teraz fala się odwróciła. Ostatnie rekordy metali szlachetnych w ogólności, a srebra w szczególności Londyn – skądinąd wiodący przecież hub handlu kruszcami na świecie – odczuł jeszcze mocniej, niż inne ośrodki. Stało się tak, ponieważ jeszcze-do-niedawna londyńskie złoto, a zwłaszcza srebro w większości spoczywa obecnie w skarbcach i strzeżonych magazynach w Nowym Jorku oraz Chicago, gdzie znajdują się dwie dominujące amerykańskie giełdy obrotu aktywami fizycznymi.

Kiedy zatem na rynkach światowych srebro przełamało barierę 50 dolarów za uncję, w Londynie cena ta wyniosła już 51,22 dolara za uncję. Tymczasem kontrakty terminowe na srebro na amerykańskiej giełdzie Comex wyceniano wówczas na 48,1 dolara za uncję. Co za tym idzie, powszechnie spodziewana jest teraz fala powrotów kruszcu do brytyjskiej stolicy. O ile oczywiście nie przeszkodzą temu inne okoliczności – takie jak fiskalistyczne zapędy lewicowych władz Wielkiej Brytanii, dążących do zatkania dziury budżetowej wszelkimi możliwymi sposobami.