Szlaki służące do transportu i eksportu miedzi, którą wydobywa się w peruwiańskich Andach, są zatkane. Powodem tego jest ogromne wzmożenie ruchu i wzrost liczby jego uczestników. A to z kolei ma związek z eksplozywnym rozwojem nielegalnego wydobycia przez lokalną ludność. Także dostarcza ona miedzi na światowy rynek – tyle, że ten czarny,
Nie tak dawno pojawiły się doniesienia o blokadzie tras wiodących do jednej z największych kopalni miedzi w Peru. Miały one miejsce w związku z konfliktem pomiędzy inwestorem, chińskim koncernem MMG, a lokalną ludnością.
Choć blokada to z pewnością przykład skrajny, to w ostatnich tygodniach Peru stało się miejscem coraz istotniejszych utrudnień transportowych w eksporcie miedzi. Co z kolei może wpłynąć podaż i ceny na światowym rynku czerwonego metalu.
Dobra cena najlepszą motywacją
Jeśli zaś chodzi o wspomniane ceny, to ostatnio dobijają one do rekordowych poziomów. W oczywisty sposób wpływa to na wzrost atrakcyjności eksportu tego minerału i dopinguje wydobywców do intensyfikacji operacji. Nie pozostaje to notabene bez wpływu na otoczenie, co również gdzieniegdzie jest zapalnym problemem społecznym.
Zarazem jednak w niektórych rejonach oficjalnie działające firmy wydobywcze nie są bynajmniej jedynymi, które pragną z owej koniunktury skorzystać. Zjawisko to jest szczególnie silne w peruwiańskich Andach, gdzie lokalna ludność ma długą tradycję rzemieślniczego wydobycia metali. Naturalnie (i co również jest elementem tradycji) odbywa się to najczęściej w sposób nieopodatkowany i nielegalny.
Galopujące ceny miedzy wpłynęły na wzrost atrakcyjności eksportu tego metalu. A to z kolei przełożyło się także na rozwój nielegalnej aktywności w zakresie jego pozyskiwania.
Zakorkowane szlaki w góry
Wszystko to prowadzi do natężenia aktywności transportowej – zwiększony wolumen urobku miedzi trzeba jakoś przetransportować na wybrzeże, skąd jest ono eksportowane. „Jakoś” w tamtych warunkach oznacza „w jeden sposób”, czyli ciężarówką. Ciężarówki te, z tonami urobku, zapełniły zatem szlaki wiodące w peruwiańskie góry – które to szlaki przy tym nie oferują nadmiaru komfortu i bezpieczeństwa.
Warto bowiem pamiętać, że Andy to jedne z bardziej niedostępnych łańcuchów górskich świata. Wznoszące się dookoła szczyty górskie osiągają grubo ponad 6 tys. metrów. Tymczasem jakość biegnących pomiędzy nimi dróg wydaje się być odwrotnie proporcjonalna do wysokości górujących nad nimi szczytów. W takich warunkach nawet normalne, codzienne korzystanie z nich nie jest najłatwiejsze.
Teraz jednak panują tam warunki bynajmniej nie codzienne. Do całego ruchu pracującego na rzecz oficjalnych firm dołączyło drugie tyle (a nieoficjalnie nawet jeszcze więcej) samochodów ciężarowych, które obsługują nielegalne kopalnie, szyby i punkty urobku – te już działające i nowo powstające.
Podróże na krawędzi
Jak owo spiętrzenie wpłynęło na warunki ruchu na wysokogórskich, podziurawionych, a nawet nie zawsze utwardzonych drogach w Andach, można sobie wyobrazić. Dodatkowych emocji jego uczestnikom zapewnia fakt, że wiele pojazdów transportujących niesankcjonowany urobek czyni to w nocy i z wyłączonymi światłami. Naturalnie po to, by uniknąć wykrycia.
Efekt łatwo przewidzieć. Niedawno poinformowano o coraz większych przestojach i opóźnieniach na jednej z głównych tras łączących górskie obszary miedzionośne z wybrzeżem. Chodzi o mierzącą 482 kilometry autostradę wzdłuż tzw. korytarza górniczego. Głównym celem, dla którego została zbudowana, jest właśnie transport ładunków miedzi (i innego cennego urobku – jak np. srebra).
W ostatnich tygodniach zanotowano na niej 11 poważniejszych wypadków. Liczba może wydawać się niewielka, ale każdy taki incydent blokuje trasę. Możliwości objazdu przedstawiają się zaś… niezachęcająco. Ile wypadków ma miejsce na pobocznych drogach górskich, najprawdopodobniej nikt oficjalnie nie odnotowuje.
Problemy lokalne i globalne
Ów chaos komunikacyjny, na co skarżą się aktywne w Peru zagraniczne koncerny wydobywcze, w naturalny sposób generuje dodatkowe koszty. Problemem jest także przyspieszone zużycie już i tak kiepskiej jakości dróg, a także fakt, że okolice, przez które przebiegają szlaki, ulegają zwiększonemu zanieczyszczeniu spalinami.
Rząd Peru jest oczywiście niezadowolony z zaistniałej sytuacji, która odbija się także na jego przychodach. W istocie niewiele może on jednak zrobić. Sytuacja polityczna w kraju jest dość niestabilna, zaś niechęć wobec władz w Limie w niektórych (zwłaszcza górskich) obszarach – raczej powszechna. Nie ma on także środków ani głowy do tego, by planować jakieś większe inwestycje infrastrukturalne w Andach.
Wszystko to obniża możliwości eksportowe kraju. Peru straciło niedawno długo przez siebie zajmowaną pozycję drugiego największego eksportera miedzi na świecie. Wyprzedziło je pod tym względem Kongo, zaś pierwsze miejsce po dawnemu zajmuje Chile.