Handel zagraniczny Armenii w coraz większym stopniu opiera się o eksport złota oraz kamieni szlachetnych. W ostatnim roku eksport kruszców i kamieni wzrósł tam trzykrotnie. Pomaga to rekompensować istotne trudności i spadki, jakie napotyka ostatnio Armenia w innych dziedzinach.
Jak wynika z raportu Banku Światowego, w ostatnim roku sumaryczny import Armenii wzrósł o 18.7%. Eksport natomiast – o 58,1%. Głównym czynnikiem wzrostu tego ostatniego, jak wskazują dane, były właśnie kruszce oraz metale szlachetne i półszlachetne.
Co ciekawe, choć ten niewielki kraj posiada niewielkie własne złoża złota i jeszcze mniejsze srebra, nie opiera na nich. W znacznej mierze reeksportuje on bowiem kruszce, wytwarzając produkty ze złota i metali szlachetnych (czyli głównie biżuterię i precjoza) z importowanego metalu.
Stanowi to w dużej mierze koło ratunkowe armeńskiej gospodarki – w innych bowiem sektorach kraj ten ma spore problemy. Po pierwsze, spadły przepływy finansowe do kraju dokonywane przez członków ormiańskiej diaspory. Tradycyjnie było to istotne źródło twardej waluty dla Armenii.
Przede wszystkim, załamały się przychody z turystyki. Mimo niezaprzeczalnych walorów krajobrazowych oraz historycznych tego kraju, wpływy w tej dziedzinie spadły o 62%. I to mimo, że liczba samych turystów w Armenii spadła raptem o 6,1%.
Eksport wrażliwy politycznie
Nie dziwi to, biorąc pod uwagę niespokojną sytuację na Bliskim Wschodzie w ogólności, oraz groźbę kolejnej wojny z Azerbejdżanem w szczególności. Nie pomogła tu zwłaszcza tragedia, jaką dla Armenii był niedawny podbój Górskiego Karabachu przez Azerów, wspieranych w agresywnej polityce przez Turcję.
To ostatnie miało o tyle doniosłe konsekwencje, że zachwiało podstawowy paradygmatem armeńskiej polityki ostatnich trzech dekad, która bezpieczeństwo kraju opierała na sojuszu z Rosją. Sojusz ten okazał się jednak bezwartościowy. Rosja wprost odmówiła jakiejkolwiek pomocy, zostawiając Ormian samych.
Doprowadziło to do radykalnego pogorszenia się stosunków z Kremlem i szukania kontaktów z innymi krajami (m.in. z Francją). Na to z kolei Moskwa reaguje napastliwie – w dalszym ciągu oczekując „lojalności”. W rezultacie zmalał wolumen rosyjskich turystów w Armenii, jak i rosyjski import z tego kraju.
Armenia z kolei w coraz mniejszym stopniu uczestniczy w dochodowym, lecz kłopotliwym politycznie tzw. imporcie równoległym (kłopotliwym szczególnie wobec szukania politycznych alternatyw wobec Kremla). Za pomocą tegoż Rosja usiłuje omijać sankcje i handlować towarami obłożonymi restrykcjami.
umdze9