Rynki metali szlachetnych przeżywa obecnie prawdziwy renesans. Podczas gdy złoto ustanawia kolejne rekordy przekraczając 3440 dolarów za uncję, to srebro coraz głośniej domaga się uwagi inwestorów, przekraczając istotny poziom 40 dolarów za uncję. Obecna cena srebra na poziomie ponad 40 dolarów za uncję oznacza najwyższe cotygodniowe zamknięcie od sierpnia 2011 roku. Co więcej, metal ten przebił wszystkie kluczowe poziomy oporu z okresu swojego historycznego szczytu sprzed ponad dekady, sygnalizując potencjalny początek nowej hossy.
Instytucjonalne zainteresowanie zmienia reguły gry
Dotychczas srebro było postrzegane głównie jako metal przemysłowy z pewnym dodatkiem inwestycyjnym. Sytuacja zaczyna się jednak zmieniać w sposób fundamentalny. Arabia Saudyjska, poprzez swój bank centralny, zainwestowała ponad 30 milionów dolarów w fundusze ETF oparte na srebrze. To historyczny moment – pierwszy przypadek zakupu srebra przez bank centralny od pół wieku. Ten ruch nie jest odosobniony. Rosja rozpoczęła podobną strategię już rok wcześniej, co sugeruje rozpoczęcie procesu „remonetyzacji” srebra na poziomie państwowym. Stany Zjednoczone dodatkowo wpisały srebro na listę minerałów krytycznych na 2025 rok, uznając je za surowiec o najwyższym znaczeniu energetycznym przy jednocześnie wysokim ryzyku dostaw.
Fundamentalna zmiana w postrzeganiu wartości
Przez dziesięciolecia srebro pozostawało w cieniu złota jako aktywo rezerwowe. Stosunek cen złota do srebra obecnie wynosi ponad 86, podczas gdy historyczna średnia kształtuje się na poziomie 50-60. Ta dysproporcja może oznaczać znaczny potencjał wzrostu dla białego metalu. Kluczową barierą dla srebra było dotychczas ograniczone zainteresowanie instytucjonalne. Fundusze inwestycyjne szukające bezpiecznej przystani tradycyjnie wybierały złoto – uznany metal monetarny banków centralnych. Rynek srebra, będąc znacznie mniejszy od złota, charakteryzuje się większą zmiennością, co odstrasza większych graczy. Jednak rosnące zainteresowanie funduszy państwowych może być przełomem. Inwestorzy detaliczni, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup uncji złota za 3500 dolarów, od lat stanowili główną siłę napędową dla srebra. Teraz dołączają do nich gracze instytucjonalni. Przy tak niewielkim rynku możemy zobaczyć potężne wzrosty.
Nadchodzi hossa na rynku srebra?
Analiza techniczna wskazuje na przełamanie bardzo istotnej formacji, której kształtowanie trwało 45 lat od 1980 roku. Powyżej obecnych poziomów znajduje się jedynie około 2,5 miesiąca historycznego handlu, co oznacza minimalny opór cenowy. Dodatkowo rynek sygnalizuje oznaki napięć podażowych. Srebro krótko weszło w ciekawy moment, gdzie ceny spot przewyższają kontrakty terminowe – rzadkie zjawisko wskazujące na niedobory w natychmiastowej dostępności.
Unikalny charakter podaży srebra
Kluczową kwestią, często pomijaną przez inwestorów, jest struktura wydobycia srebra. Jedynie 30 procent pochodzi z kopalń pierwotnych – reszta to produkt uboczny wydobycia miedzi, cynku, ołowiu i złota. W przypadku spowolnienia gospodarczego, gdy spada zapotrzebowanie na metale bazowe, kopalnie ograniczają produkcję, drastycznie zmniejszając podaż srebra właśnie w momencie wzrostu popytu inwestycyjnego. Ta unikalna charakterystyka może prowadzić do sytuacji, w której wszyscy będą chcieli kupować srebro, ale nikt nie będzie go wydobywał. Połączenie rosnącego zainteresowania instytucjonalnego z potencjalnymi problemami podażowymi tworzy scenariusz, który może wynieść srebro na poziomy znacznie przewyższające obecne osiągnięcia złota. Stopy zwrotu ze srebra mogą wkrótce przyćmić osiągnięcia złota w portfelach inwestorów poszukujących alternatyw w niepewnych czasach gospodarczych.