Narodowy Bank Czech (Česká Národní Banka) zamiaruje zwiększyć wolumen rezerw, którymi dysponuje. Plany obejmują zakupy przez Czechy złoto, a także inne formy kapitału. Kwestią zapalną politycznie okazało się to, czego owe plany nie obejmują.
Aleš Michl, prezes Banku, opublikował założenia dot. zwiększenia zyskowności form rezerw, którymi dysponuje Bank – a także wymiarów samych rezerw. Wedle planu przedstawionego przez prezesa CNB, Czechy zakupią 40 ton metrycznych złota. Wespół z 60 tonami, którymi obecnie dysponują, da to oczywiście okrągłe 100 ton kruszcu.
Świadomie zrezygnowano przy tym z opublikowania możliwego harmonogramu czasowego zakupów złota. Mają one następować „stopniowo”. CNB zdaje się po prostu liczyć na dobre okazje cenowe, i dokonywać zakupów w miarę sprzyjających okoliczności rynkowych.
Bank chce też zwiększyć procent posiadanych przez siebie udziałów i akcji w ogólnej kwocie rezerw. Miałyby one wynieść 30% i przynosić efektywniejszy przychód niż zwykłe forexowe rezerwy walutowe. Zarazem dodano, że plan ten nie stanowi odejścia od założeń, zgodnie z którymi priorytetem polityki monetarnej CNB jest finansowa stabilność i utrzymanie poziomu cen.
Czechy na walutowym „swoim”
Wszystkie te aktywa zasilą narodowe rezerwy kraju – i, wszystko na to wskazuje tylko je. W tym roku wybuchła bowiem kontrowersja polityczna, którą uznano za pierwszy kryzys rządowy w obecnej kadencji. Chodzi o kwestię przyjęcia przez Czechy euro – w przypadku którego znaczna część rezerw trafiłaby do Europejskiego Banku Centralnego.
Ale przypuszczalnie nie trafi. Czechy, podobnie jak wiele innych państw, w teorii zobowiązały się do przyjęcia wspólnej waluty, przystępując do UE. Zarazem nie mają planów uczynienia tego w żadnym konkretnym terminie. Realnie można to zatem uznać za plan braku przyjęcia – co uznawane jest za zgodne z czeskim interesem narodowym.
W kwestii tej jednak niektórzy politycy zdają się mocno różnić. Nawet w obrębie koalicji rządzącej. Wcześniej w tym roku minister ds. europejskich, Martin Dvorak, mianował swojego doradcę, Petra Zahradnika, na pełnomocnika ds. przyjęcia euro. Odbyło się to przy tym bez konsultacji z resztą koalicji, która, wobec braku realnego planu przyjęcia euro, została tym mocno zaskoczona.
Premier Petr Fiala błyskawicznie unieważnił decyzję ministra i zlikwidował pozycję pełnomocnika. Wobec krytyki dochodzącej zarówno ze strony swej własnej partii, jak i tych opozycyjnych, premier został zmuszony zwołać specjalne zebranie porozumiewawcze koalicji. Liderzy wchodzących w jej skład pięciu partii podtrzymali – mimo apelu prezydenta Petra Pavela – brak woli przyjęcia euro.
Skądinąd Czechy nie są jedynym krajem, który sceptycznie odnosi się do kwestii jeszcze głębszej integracji z UE. Oczywiście „na razie”. Co jednak oznacza, że nowo nabyte czeskie rezerwy raczej nie trafią do EBC.