Co jedna grupa ludzi zapragnie opodatkować i objąć kontrolą, to inna zamyśli zignorować i obejść. Nie inaczej jest oczywiście w przypadku złota. Co nader obrazowo ilustruje sprawa pewnego „finansisty”, który swój transgraniczny biznes rozkręcił w Singapurze.
Kim Taek Hoon, 63-latek rodem z Korei, oferował usługi finansowe klientom z Japonii i Korei. Jak wynika z twierdzeń medialnych, miał celować w specyficzną niszę klientów. Tych mianowicie, którzy czuli wstręt przed skarbową chciwością i kontrolnym natręctwem władz. I pragnęli ukryć przed tymiż swoje dobra.
Pan Kim przyjmował pokątne przekazy pieniężne z tych krajów. Wedle „bezstronnych” opinii przedstawicieli organów ścigania, były to „przychody z działalności przestępczej”. Ów modus operandi bynajmniej nie jest niespotykany w regionie, co biorąc pod uwagę fiskalizm, nie dziwi.
Dużo, dużo złota
Ciężko jednak stwierdzić, czy wspomniane pieniądze faktycznie pochodziły z szemranej aktywności mafijnej, czy też jako „działalność przestępczą” uznano dowolne operacje finansowe, które wymykają się inkwizytorskiemu wzrokowi azjatyckich skarbówek.
Za otrzymane pieniądze Kim kupował na rynku singapurskim złoto. Bardzo wiele złota. Następnie ukrywał owe złoto (miał je maskować jako elementy konstrukcyjne pneumatycznych kluczy udarowych) i wysyłał z powrotem do Japonii oraz na Półwysep Koreański.
Łącznie otrzymać miał równowartość 1,5 miliarda dolarów. Nabył za nie budzące wrażenie 28 tysięcy sztabek złota. Z tej liczby 23 tysiące zdołał wysłać w skryty sposób do swoich odbiorców. Reszty nie zdążył, nim zainteresowały się nim bliżej singapurskie organa policyjne.
I tak cię nie wypuścimy – ale zapłać jeszcze grzywnę
Te oczywiście wylały na niego lawinę zarzutów. Prócz prania brudnych pieniędzy na liście tychże znalazło się m.in. niezadeklarowanie mienia znacznej wartości (co w istocie powtarza pierwszy zarzut), oszukanie celników oraz firm spedycyjnych (jak wyżej) oraz fałszowanie dokumentów (czyli znów to samo).
23. sierpnia zarzuty te postawiono Kimowi w sądzie w Singapurze. Aresztowano go już w grudniu zeszłego roku. Jako że w przypadku uznania go za winnym (co jest niemal oczywiste – sądy w tej części świata raczej rzadko kogokolwiek uniewinniają) grożą mu dziesiątki lat więzienia.
I miliony dolarów grzywny – oczywiście gdyby tę udało się wyegzekwować. Można bowiem spokojnie założyć, że po zarekwirowaniu Kimowi złota (notabene kupionego za cudze pieniądze) nie będzie on miał z czego owej pokryć. Nawet gdyby chciał – co raczej wątpliwe.