Kto ma największe rezerwy złota na świecie? Oficjalnie jest to rząd USA, który w ramach należącego do siebie Depozytorium Bulionu Stanów Zjednoczonych przechowywać ma w teorii 8133,46 ton kruszcu. Po nich w rankingu tym występować ma szereg krajów zachodniej Europy. Gdzie w tym rozliczeniu znajduje się uchodząca przecież za największy światowy rynek tego metalu Chińska Republika Ludowa? Otóż dopiero na szóstym miejscu. Czerwone Chiny mają jakoby, wedle publicznie dostępnych danych, dysponować 2279,6 tonami złota.
Statystyki niezmienne i wyryte w skale
No właśnie – „oficjalnie”, „publicznie dostępne”, „w teorii”, „jakoby”. Czy tak jest w istocie? Publiczne rankingi oraz informacje dotyczące gromadzenia rezerw wydają się w zastanawiający sposób nie korespondować ze strumieniem pojawiających się w ciągu ostatnich lat i miesięcy doniesień. Co rusz informowano o kolejnych rekordowych zakupach, czy ciągle rosnącym wpływie popytu banków centralnych na globalny rynek kruszcu – a ranking największych rezerw jak trwał, podając te same dane, tak trwa. USA, Niemcy, Włochy, Francja… i tak dalej.
Oczywiście, można tutaj wspomnieć, że po tych czterech krajach na piątym miejscu teoretycznych rezerw złota jest Rosja. Kraj, który od trzech lat toczy najezdniczą wojnę, jest objęty sankcjami, i który korzysta ze złota na wszelkie możliwe sposoby – zwłaszcza by finansować bieżący handel ze światem z ominięciem wspomnianych sankcji. Pojawiały się, i to nawet oficjalnie, doniesienia i o kolejnych zakupach Banku Rosji, i o przypadkach sięgania do złota jako środka płatniczego. W tym kontekście wręcz niemożliwe jest, by rosyjskie rezerwy pozostały na tym samym pozioime.
I to niezależnie od tego, czy zmieniły się na plus, czy na minus. Rosja nie jest tutaj zresztą najbardziej jaskrawym przykładem – podobnie problematyczne są tu Stany Zjednoczone. USA podają bowiem ten sam, niezmienny wolumen rezerw złota nieprzerwanie od lat 70′. O tym, ile faktycznie Wuj Sam ma kruszcu, nie wiadomo w zasadzie nic – choć nie tylko zwykli obywatele USA, ale nawet przedstawiciele rządu zdają się powątpiewać, czy w skarbach Fort Knox w ogóle coś jest. Wiosną tego roku DOGE planowano głośny audyt, ale temat dość szybko, i dość tajemniczo, umilkł.
Brzemię „oficjalnych” bzdur
Być może dopiero w tym kontekście można docenić skalę tego, jak bardzo dostępne w Sieci statystyki są niemiarodajne. Największą „zasługę” tutaj, przynajmniej w ostatnich latach, można jak się wydaje przypisać tutaj wspomnianym Chinom. Kraj ten oficjalnie dysponuje wręcz skromnymi, jak na swoją wielkość i znaczenie, zasobami złota. I choć oficjalnie kupuje go niemało, to i tak nie na tyle, by zasadniczo odmienić obraz sytuacji. I by reszta świata nie zaczęła się przypadkiem zbyt niepokoić o możliwe przejęcie kontroli nad rynkiem złota przez Państwo Środka.
Patrząc nieco szerzej niż na oficjalne dane można jednak dosnuć się pewnych podejrzeń (niestety tylko podejrzeń, ale przecież nie sposób ich udowodnić). Jak sugerują niektórzy obserwatorzy rynkowi, Chiny kupują dużo, dużo więcej złota niż to twierdzą oficjalnie. To nie byłoby w sumie nic nowego – Pekin utrzymuje propagandową narrację, jakże odmienną od rzeczywistej, w wielu dziedzinach życia, zaś na kłamstwie w oficjalnych statystykach dot. złota przyłapywano go już wcześniej. Zresztą, czy ktoś naprawdę spodziewałby się czystej prawdy w danych oficjalnych…?
Wspomniani obserwatorzy sugerują jednak, że skala tego kłamstwa może daleko przerastać wcześniejsze szacunki. W myśl czynionych estymacji, Chiny kupują – na różne sposoby, i za pośrednictwem różnych, oficjalnych i nieoficjalnych podmiotów oraz przedstawicieli – być może nawet 10 razy więcej złota, niż przyznają się do tego w statystykach. I nie bez przyczyny. Jak się zauważa – do czego zresztą Chiny przyznają się oficjalnie – rezerwy złota nie mają tam funkcji jedynie „rezerwowej”, lecz bardzo istotną i długoterminową rolę do odegrania w gospodarczej ekspansji tego kraju.
Po co, tak szybko, tyle złota
Jak wiadomo, Chiny od dawna walczą z dominacją dolara w handlu międzynarodowym, jako walutą rezerwową świata. I starają się tę dominację podważać na wszelkie możliwe sposoby. Choć wiarygodność chińskiej argumentacji – dotyczącej niesprawiedliwości systemu handlowego zdominowanego walutowo przez jeden kraj, USA – w dużej mierze rujnuje fakt, że Pekin nie dąży do zmiany samego systemu, a jedynie waluty (najchętniej na własnego, usilnie promowanego juana), to do samej dedolaryzacji chińscy decydenci wydają się podchodzić z pełnym zaangażowaniem.
Chiny najwyraźniej zdają sobie jednak sprawę z ograniczonej wiarygodności własnej waluty, jak i własnych władz. Naturalnie nie przyznają się do tego publicznie, jednak próby „zachęcania” światowych kontrahentów do rozliczania się w juanach przyniosły dotąd (wyjąwszy okazjonalne przypadki w rodzaju Rosji czy Iranu) niepowodzenie. I tutaj właśnie decydującą rolę ma do odegrania królewski metal – w oparciu o który Pekin chce tkać monetarną alternatywę wobec amerykańskich „zielonych”.
I temu mają też służyć faktyczne wolumeny złota, którymi dysponować mają Chiny, a które nieoficjalnie szacuje się na ok. 5,5 tys. ton.