Bahamy chcą zmusić obecne tam banki, by obsługiwały i dystrybuowały tamtejszą CBDC – dolara piaskowego. Ponieważ zachęty okazały się nieskuteczne, drogie władze chcą w typowy dla siebie sposób wymusić swoje – siłą. Czy ktoś tam zapomniał, na czym polega specyfika raju podatkowego?
Bahamy, piękne tropikalne wyspy, na pierwszy rzut oka uchodzą za turystyczny raj. Rajem też, tyle że podatkowym, są też w sensie prawno-ekonomicznym. Na czym zresztą opierają istotną część swego gospodarczego bytu. W przestrzeni kryptowalutowej zasłynęły głównie tym, że tam właśnie zarejestrowana była giełda-scam FTX. I to właśnie tam aresztowano Sama Bankmana-Frieda.
Lista tych skojarzeń dalece nie wyczerpuje jednak dynamiki, która w dziedzinie aktywów cybernetycznych ma tam miejsce. Zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. I właśnie w tym drugim znaczeniu postanowiły się zapisać tamtejsze organa rządowe.
Piaskowa waluta
Władze Bahamów planują otóż wprowadzić do obrotu prawnego ustawę, która zmusi banki do obsługi dolara piaskowego. Dolara owego nie należy mylić z dolarem bahamskim. Kraj ten bowiem ma obecnie dwie oficjalne waluty – tradycyjną oraz cyfrową. I właśnie problemy z tą ostatnią, czyli właśnie dolarem piaskowym, „rozwiązać” ma nowa legislacja.
Problemy zaś towarzyszyły jej od samego początku. Zdaniem złośliwych, nazwa tokenu, dolar piaskowy, adekwatnie oddaje jego wartość oraz wiarygodność, jakim ów się cieszy. Również mieszkańcy, zarówno lokalni, jak i napływowi, traktują ów zasób z równą rewerencją co piach, który nasypał się do butów.
Tak się bowiem tajemniczo składa, że miejscowy sektor finansowy bynajmniej nie pali się do parania się dolarem piaskowym. Jego klienci bowiem, podobnie jak same banki, z niewiadomych przyczyn cenią sobie skrytość. Być może w przypadku raju podatkowego są to cechy, której normalny obserwator mógłby się logicznie spodziewać.
Władze jednak zdają się być tymi faktami szczerze i naiwnie zaskoczone.
Bahamy kończą w roli raju?
„Zaskoczone”, nie znaczy jednak „zmieszane”. Wprost przeciwnie. W typowy dla instytucji rządowych sposób – „jak coś nie działa, to nakażemy tak, żeby działało” – chcą one prawnie zobowiązać banki, by uczestniczyły w dystrybucji dolara piaskowego. Jak stwierdził bowiem gubernator centralnego banku Bahamów, John Rolle, stopień adopcji lokalnej CBDC jest nieakceptowalny.
Dolar piaskowy odpowiada za niecałe 1% obrotu. W obiegu mają być obecnie tokeny warte nędzne 12 milionów USD. Co więcej, wartość ta spada – rok temu wartość ta wynosiła niecałe 50 mln USD. Od momentu jego wdrożenia w 2020 roku władze wprowadziły dla banków zachęty, by te starały się sprzedać CBDC swym odbiorcom. Zarówno one, jak i sami odbiorcy, zachęcić się jednak nie dają.
Tak zaś być nie może. Nie może, przynajmniej z punktu widzenia Rolle’a, być tak, władze coś postanawiają – tylko po to, by rzeczywistość i sektor prywatny miały na ten temat własne zdanie. Co to, to nie. Pan gubernator zadeklarował w związku z tym, że nowe prawo siłą przymusi banki do dystrybucji dolara piaskowego. Już niedługo – czyli za dwa lata.
Dwa lata to zaś wystarczająco długo, by banki (a tym bardziej indywidualni posiadacze kapitału) zdążyli się przenieść do innych rajów podatkowych na Karaibach. Których, tak się składa, w regionie jest całkiem sporo.