Tom Lee z Fundstrat prognozuje cenę Bitcoina. Oto nowe szacunki Wall Street

W świecie kryptowalut, gdzie co tydzień pojawia się nowy „śmiały” prognostyk, tylko nieliczne nazwiska potrafią sprawić, że rynki faktycznie się zatrzymują. Tom Lee, czyli współzałożyciel i szef Fundstrat Global Advisors właśnie jest jednym z nich. Gdy on mówi, że Bitcoin może dojść do 3 milionów dolarów, nikt nie powinien przejść obok takiego komentarza obojętnie. Ale, jak to zwykle u Lee bywa, za nagłówkiem stoi coś więcej niż chwytliwa liczba.

Złoto i Bitcoin: dwa oblicza tego samego lęku

Tom Lee nie traktuje złota jako konkurenta dla Bitcoina. Wręcz przeciwnie. Otóż, jego zdaniem te dwa aktywa poruszają się w tej samej melodii: melodii nieufności wobec świata opartego na papierowych pieniądzach.

Kiedy złoto rośnie, to nie dlatego, że ludzie nagle odkryli w sobie pasję do metali szlachetnych. To efekt utraty zaufania do systemu: do dolara, do polityki monetarnej, do długu publicznego. A ten sam impuls, który pcha kapitał w stronę złota, dziś coraz częściej kieruje go ku Bitcoinowi.

W tym sensie, tłumaczy Lee sam wzrost złota nie jest zagrożeniem dla Bitcoina, lecz jego potwierdzeniem. „Kapitał płynie tam, gdzie szuka niezależności. Dla jednych to złoto, dla innych — kod” mówił w jednym z ostatnich wywiadów. Bitcoin ma bowiem coś, czego metal z londyńskiego skarbca nigdy nie będzie miał: łatwy transfer, cyfrową weryfikację i zaprogramowaną rzadkość.

Trzy miliony dolarów. Dlaczego?

Dla Bitcoina dojście do 3 milionów dolarów oznaczałoby wzrost o 30–50 razy względem obecnych poziomów. Brzmi jak fantastyka? Lee przypomina, że historia kryptowaluty to historia nieprawdopodobnych zwrotów. Każdy z poprzednich halvingów — czyli cyklicznych redukcji podaży nowych monet — kończył się potężną falą wzrostów. Następny taki moment ma nadejść w 2028 roku.

Do tego dochodzi czynnik psychologiczny: systemowy brak zaufania. Rosnące zadłużenie państw, ujemne realne stopy procentowe, druk pieniądza bez końca. Zatem wszystko to składa się na tło, które czyni Bitcoina czymś więcej niż tylko aktywem spekulacyjnym. To, jak mówi Lee, „ubezpieczenie od błędów banków centralnych”.

Oczywiście, nawet on nie twierdzi, że droga do trzech milionów będzie liniowa. Bitcoin potrafi w jednym roku spaść o 70%, by w następnym wzrosnąć dwukrotnie. „To aktywo dla ludzi o silnym żołądku i długim horyzoncie” — podkreśla.

Instytucje nie śpią. Efekt kuli śnieżnej już ruszył

Lee zauważa, że po raz pierwszy w historii za Bitcoinem stoi nie tylko rzesza indywidualnych entuzjastów, ale też poważny kapitał instytucjonalny. Amerykańskie fundusze ETF oparte na fizycznym BTC przyciągnęły dziesiątki miliardów dolarów, a spółki takie jak MicroStrategy kontynuują zakupy, trzymając Bitcoina w bilansie niczym strategiczny surowiec.

To tworzy efekt kuli śnieżnej — im większe zaangażowanie instytucji, tym silniejsza legitymizacja rynku i wyższe wyceny. „Kiedy wielkie pieniądze zaczynają wierzyć w narrację cyfrowego złota, trudno ten proces zatrzymać” — komentuje jeden z menedżerów Fundstratu.

Co ciekawe, Tom Lee nie ogranicza się dziś wyłącznie do Bitcoina. Jego rosnące zaangażowanie w ekosystem Ethereum przyciągnęło uwagę Michaela Saylora — legendarnego bitcoinowego maksymalistę i współzałożyciela MicroStrategy. Saylor nazwał Lee „najbardziej wpływowym rzecznikiem Ethereum wśród ludzi z Wall Street”.

To właśnie dzięki jego obecności — jak twierdzi — most między tradycyjnymi finansami a światem krypto zaczyna działać naprawdę. Lee stoi dziś na czele BitMine Immersion Technologies — firmy, która stała się największym korporacyjnym posiadaczem Etheru na świecie, z ponad 3,2 milionami ETH w bilansie. Tradycyjny kapitał zaczął traktować drugą co do wielkości kryptowalutę z większym szacunkiem niż kiedykolwiek wcześniej.