To moment, w którym musisz obserwować ETH!

Ethereum nie rośnie. Nie przebija nowych ATH. Nie wzbudza już emocji. W mediach słychać coraz głośniejsze głosy: „Ethereum się kończy”, „deweloperzy uciekają na Solanę”, „nikt już tego nie chce”. A Vitalik? Dla wielu – po prostu jest „dziwny”.

Do tego dramatyczny spadek ceny ETH do poziomu 1500 dolarów. I nawet najbardziej zagorzali zwolennicy zaczynają się zastanawiać: czy Ethereum naprawdę umiera?

Ethereum wygląda na martwe

Jeszcze kilka miesięcy temu Ethereum było traktowane jako oczywisty numer dwa w świecie kryptowalut. Dziś wygląda jak cień samego siebie.

Cena spadła o prawie 50% w trzy miesiące. Aktualnie ETH porusza się w granicach 1500 dolarów – radzi sobie wyraźnie słabiej niż Bitcoin, który też przecież nie zachwyca. Jeszcze gorzej wygląda to w zestawieniu z takimi projektami jak Solana, które pomimo spadków wydają się radzić sobie lepiej, prawdopodobnie dzięki tańszym transakcjom i rosnącej aktywności deweloperów.

Ethereum przez lata broniło się swoją renomą – nazwiskiem twórcy, społecznością, wkładem w Web3. Ale konkurencja nie śpi. I coraz trudniej bronić pozycję lidera bez realnych innowacji.

Fundacja Ethereum zmaga się z wewnętrznymi podziałami. Kluczowe aktualizacje opóźniają się, decyzje zapadają zbyt wolno. Vitalik Buterin ogłosił zmiany strukturalne, zapowiadając nowy rozdział w zarządzaniu projektem. Deklaracje były poprawne, ale nie porwały nikogo.

Eksperci – jak choćby Nic Carter – coraz częściej wskazują, że największym problemem Ethereum jest jego własny sukces. Złożoność ekosystemu, nadmiar tokenów, przeładowanie warstwy bazowej przez rozwój rozwiązań layer-2.

Dane on-chain: Ethereum żyje, tylko nie błyszczy

Mimo że cena ETH wygląda fatalnie, dane z blockchaina nie są jednoznaczne. Z raportu Coin Metrics z początku kwietnia 2025 roku wynika, że owszem – Ethereum straciło więcej niż Bitcoin, ale to nie znaczy, że sieć przestała działać.

Stablecoiny rosną jak nigdy. Podaż przekroczyła 230 miliardów dolarów. Ethereum i Solana to główni beneficjenci tego trendu, bo to na ich infrastrukturze funkcjonuje najwięcej stablecoinów.

Aktywność na warstwie bazowej ETH spadła, ale to również efekt przeniesienia ruchu do rozwiązań layer-2, które mają być tańsze, szybsze i skalowalne.

Wniosek? Ethereum nie zniknęło. Po prostu zmienia się jego sposób użycia – co może być dla niektórych niewidoczne, bo nie odbija się to bezpośrednio na cenie ETH.

Instytucje wchodzą, wychodzą… i znów wracają?

Zainteresowanie Ethereum ze strony instytucji finansowych jest wciąż obecne, choć mocno zmienne. Fundusze emerytalne z Wisconsin czy Michigan zaczęły kierować część środków właśnie w stronę kryptowalut.

Ale entuzjazm opadł. Tylko 2 kwietnia z funduszy ETF wycofano 51,3 mln dolarów – najwięcej z ETHA i ETHE. Kolejnego dnia rynek doświadczył dalszego odpływu kapitału.

To pokazuje jedno – instytucje są obecne, ale wciąż nie mają pełnego zaufania. A bez stabilnych regulacji trudno się im dziwić. Tutaj pojawia się polityka. Administracja Trumpa mówi wprost: USA ma być „stolicą kryptowalut świata”.

Syn Trumpa, Eric, niedawno zasugerował, że teraz może być dobry moment, by dodać ETH do portfela. World Liberty Financial, firma powiązana z rodziną Trumpów, ma solidną pozycję właśnie w Ethereum.

Co może dać (mikroskopijny) impuls do odbicia?

Na 7 maja 2025 roku zaplanowano aktualizację sieci Ethereum – Pectra. Ma ona zwiększyć skalowalność i efektywność działania całej platformy.

To może być techniczny impuls, który przypomni inwestorom, że Ethereum wciąż się rozwija. Czy wystarczy, by cena ruszyła w górę? Nie wiadomo. Ale to kolejny dowód, że projekt nie śpi.

#wideo
Komentarze (0)
Dodaj komentarz