Citigroup właśnie mocno zaskoczyło prognozami. Według banku, do 2030 roku rynek stablecoinów może – w byczym scenariuszu – wystrzelić nawet do 4 bilionów dolarów. To gigantyczna suma, szczególnie że dziś kapitalizacja tego segmentu to raptem nieco ponad 280 miliardów. Brzmi jak obietnica rewolucji? No właśnie, tutaj ekspertom zaświeca się lampka ostrzegawcza.
Citi: Stablecoiny mogą urosnąć do 4 bilionów. Ale to nie one są faworytem wielkich graczy
Autorzy raportu odważnie porównali obecny etap rozwoju stablecoinów do czasów internetu z końcówki lat 90. niby wszyscy słyszeli, ale mało kto naprawdę wierzył w skalę nadchodzących zmian. Tyle że tu od razu pojawia się zgrzyt: o ile kapitalizacja faktycznie rośnie, to firmy wcale nie rzucają się masowo na te cyfrowe dolary. Cytując: „to bardziej ciekawość niż entuzjazm”.
I coś w tym jest. W większości krajów płatności wewnętrzne działają dziś praktycznie w czasie rzeczywistym, często za grosze. Stablecoin nie daje tu więc nic, czego by już nie było. Owszem, przy przelewach zagranicznych może być taniej i szybciej, ale fintechy i banki też nie śpią – tam również koszty spadają.
Dlatego duże firmy częściej patrzą w stronę tokenizowanych depozytów, czyli cyfrowych wersji „bankowych pieniędzy. Z punktu widzenia korporacji mają jedną, ale za to gigantyczną przewagę: pełną zgodność z regulacjami. I choć stablecoiny mogą obsłużyć setki miliardów, Citi sugeruje, że to właśnie depozyty bankowe będą grały pierwsze skrzypce w 2030 roku.
Rynek krypto w czerwieni
Cały raport Citi wypadł akurat w tygodniu, gdy krypto dostało konkretnej zadyszki. Bitcoin spadł poniżej 110 tys. dolarów, Ethereum zsunęło się o 5%, a Solana oberwała jeszcze mocniej. W ciągu kilku dni zlikwidowano pozycje długie warte ponad 1,6 miliarda dolarów. Do tego dochodzi mocna presja z USA. Departament Skarbu sprzedaje T-bille i obligacje, wysysając płynność z rynku. Efekt? Mniej gotówki na ryzykowne aktywa. I jeszcze więcej nerwów.
Citi maluje obraz przyszłości, w której stablecoiny będą ogromne, ale niekoniecznie wszechobecne. Dla instytucji ważniejsze od cyfrowych dolarów emitowanych przez firmy krypto mogą być stare, dobre banki. Tylko w wersji cyfrowej. A te mityczne cztery biliony? Kto wie. Pytanie, kto naprawdę na tym skorzysta.