Rynek Bitcoina po raz kolejny udowodnił, że wbrew narracji o „decentralizacji” pozostaje w pewnym sensie zakładnikiem kilku potężnych graczy. W niedzielę wieczorem Bitcoin w ciągu dziewięciu minut stracił ponad 2% wartości. To w praktyce oznaczało ponad 45 miliardów dolarów spadku kapitalizacji rynkowej. Za kulisami stoi ruch jednego z najstarszych i największych posiadaczy BTC. Wieloryb od lat utrzymywał w portfelu setki tysięcy BTC. Zatem co się stało?
24 tysiące BTC na rynek, a to dopiero początek?
Wszystko zaczęło się od gigantycznego transferu. Aż 24 000 BTC, warte ok. 2,7 miliarda dolarów, przetransferowano na platformę Hyperliquid. Zaledwie kilka minut później notowania Bitcoina runęły z poziomu ok. 114 600 USD do rejonu 112 100 USD. Masowa podaż aktywowała zlecenia stop-loss, które pociągnęły kurs jeszcze niżej.
Ten ruch nie jest dziełem krótkoterminowego spekulanta. Według analityków on-chain, mowa o „OG whale’u”, czyli inwestorze, który akumulował BTC już w latach 2010–2011, gdy BTC kosztował dosłownie kilka lub kilkanaście dolarów. Do dziś ten sam podmiot kontroluje ponad 152 tysiące Bitcoinów. Wszystkie są wyceniane na blisko 17 miliardów dolarów. Czy wszystkie trafią na rynek? Nie wiemy.
Rotacja w stronę Ethereum –
Co ciekawe, sprzedane Bitcoiny nie wylądowały w dolarach ani w obligacjach. Zostały w dużej mierze wymienione na Ethereum. Łącznie ok. 416 tys. ETH, z czego ponad połowa trafiła do stakingu. To nie wygląda na panikę, ale na starannie przemyślany manewr. Wieloryb otworzył także długie pozycje na ETH o łącznej ekspozycji przekraczającej 2,6 miliarda dolarów, inkasując przy okazji setki milionów zysków na parze ETH/BTC.
W praktyce mieliśmy więc do czynienia z sytuacją, w której jeden gracz nie tylko przesunął rynek, ale wręcz wykorzystał jego reakcję, aby dodatkowo zarobić. Co więcej, Ethereum znane jest z tego, że w szczytach spekulacyjnych manii przerasta Bitcoina. Wieloryb wierzy w 'altseason’ i skorzystał ze strategii 'maksymalizacji’ zysków?
Dlaczego Bitcoin rośnie tak wolno?
Znany analityk Willy Woo od dawna zwraca uwagę na zjawisko, które teraz nabiera wyjątkowego znaczenia. Według niego obecny cykl hossy jest spowalniany przez to, że ogromna część podaży BTC wciąż tkwi w rękach właśnie takich OG whale. Ci ludzie kupowali monety po 10 dolarów, a dziś ich koszt bazowy jest praktycznie zerowy.
Każda sprzedaż nawet niewielkiego fragmentu ich portfela wymaga od rynku nowego kapitału liczonego w setkach tysięcy dolarów na pojedynczego Bitcoina. To tłumaczy, dlaczego pomimo silnego napływu instytucji i funduszy ETF, cena BTC nie eksploduje tak szybko, jak oczekiwaliby optymiści.
Zdrowe oczyszczenie czy zwiastun głębszych spadków?
Czy zatem weekendowy krach to sygnał ostrzegawczy przed większą korektą? Niekoniecznie. Rynek zawsze potrzebuje czasu, by wchłonąć tak potężną podaż. Dopóki Bitcoin utrzymuje strefę 112–113 tys. USD, nie ma mowy o zmianie trendu.
Warto też pamiętać o szerszej perspektywie. To, że najstarsi gracze realizują zyski, jest nieuniknione – i paradoksalnie zdrowe. Dopiero uwolnienie ich podaży pozwoli Bitcoina w pełni zmonetyzować. Krótkoterminowy ból to cena za długoterminową dojrzałość rynku. Historia z ostatnich dni to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy los kryptowalutowego świata zależał od decyzji jednego inwestora.
Kluczowe w tej sytuacji jest, że wieloryb nie wyszedł z rynku, ale zwiększył pozycję w Ethereum. Zatem spadki mogą być tymczasowe. Najważniejszym testem dla aktywów ryzykownych będzie jutrzejszy raport Nvidia. Poznamy go po sesji w Stanach Zjednoczonych, zatem w okolicach 22:00 – 23:00, 26 sierpnia zmienność crypto może wzrosnąć. Słabe wyniki, lub ostrożniejsze mogą obciążyć nastroje.