Przez lata tokenizacja była pojęciem zarezerwowanym dla futurystów, entuzjastów DeFi i garstki inżynierów blockchain, siedzących w piwnicach i kafejkach internetowych. Dziś staje się jednym z najpoważniejszych trendów w finansach. Potwierdzają to komentarze BlackRock, w tym samego Larryego Finka. Najnowsze szacunki Standard Chartered wskazują, że wartość aktywów przeniesionych na blockchain – z wyłączeniem stablecoinów – może wzrosnąć z 35 miliardów do 2 bilionów dolarów do 2028 roku.
Nie jest to już wizja rodem z konferencji w Davos, ale plan realnie rozpisany na lata. Co ciekawe, bank przewiduje, że zdecydowana większość tego kapitału znajdzie się na Ethereum. I to właśnie tu zaczyna się prawdziwa rewolucja. Przypomnijmy, że sam BlackRock twierdzi, że jesteśmy dopiero na początku tokenizacji wszystkich finansowych aktywów. Jak wyglądają prognozy Standard Chartered? W skrócie, Ethereum może bezpośrednio skorzystać na tokenizacji jako takiej. Dzięki wolumenowi przetworzonych transakcji, adopcji i wykorzystaniu w realnej (choć cyfrowej) gospodarce.
Ethereum i jego infrastruktura
Od lat trwa wyścig o to, kto zbuduje finansowy kręgosłup cyfrowego świata. Mimo że konkurenci – Solana, Avalanche czy Polygon kuszą szybkością i niskimi kosztami, to właśnie Ethereum przetrwało próbę czasu, działając nieprzerwanie od ponad dekady.
Geoffrey Kendrick ze Standard Chartered zwraca uwagę, że „to, iż inne łańcuchy są szybsze lub tańsze, nie ma znaczenia”. W finansach liczy się nie chwilowa wydajność, lecz niezawodność, bezpieczeństwo i efekt sieciowy. Ethereum zdobyło wszystkie trzy. To na nim koncentruje się Wall Stree.t
To trochę jak z systemem SWIFT w tradycyjnych finansach. Nie jest idealny, ale jest globalnym standardem, bo … Każdy go zna, ufa mu i z niego korzysta. Swoją drogą i on przejdzie transformację do ISO20022, powiązanym z technologią blockchain.
Od stablecoinów do akcji i funduszy
Wielu ekspertów uważa, że tokenizacja zaczęła się na dobre dzięki stablecoinom. To one otworzyły drzwi do „świata on-chain” – przyzwyczaiły korporacje do pojęcia płynności w dolarze cyfrowym i umożliwiły handel w czasie rzeczywistym bez pośredników.
Kendrick twierdzi, że stablecoiny stworzyły trzy fundamenty pod rozwój DeFi i tokenizacji: świadomość społeczną, płynność on-chain i możliwość pożyczania w produktach powiązanych z walutami fiat.
Teraz na tę infrastrukturę wchodzą kolejne klasy aktywów. Do 2028 roku bank prognozuje, że:
- tokenizowane fundusze rynku pieniężnego osiągną wartość ok. 750 mld USD,
- akcje spółek giełdowych również 750 mld USD,
- fundusze inwestycyjne ok. 250 mld USD,
- aktywa mniej płynne jak private equity, nieruchomości czy dług korporacyjny – kolejne 250 mld USD.
To razem daje wspomniane 2 biliony dolarów. Nie jako metafora, lecz nowa warstwa gospodarki, działająca na blockchainie.
DeFi wychodzi z bańki krypto
Przez pierwsze lata DeFi było raczej klubem dla wtajemniczonych – cyfrowym laboratorium, gdzie kryptoentuzjaści pożyczali sobie nawzajem tokeny. Ale gdy do gry weszły stablecoiny, a za nimi duży kapitał korporacyjny, zaczęło się prawdziwe przenikanie DeFi z tradycyjnymi finansami (TradFi).
Dziś banki, fundusze i firmy zaczynają dostrzegać, że blockchain może nie tylko obniżyć koszty rozliczeń, ale wręcz zastąpić giełdy papierów wartościowych w ich dotychczasowej roli.
Kendrick nie boi się użyć odważnych słów: „Jeśli tokenizowane aktywa realne będą mogły być handlowane na zdecentralizowanych giełdach, może to oznaczać realne zagrożenie dla tradycyjnych parkietów”.
Regulacje to ostatnia bariera?
Nie ma jednak rewolucji bez prawa. Przełomem był amerykański GENIUS Act z lipca 2025 r., który wreszcie zdefiniował stablecoiny w sposób akceptowalny dla banków i instytucji finansowych. Kolejnym kamieniem milowym ma być Digital Asset Market Clarity Act (tzw. Clarity Act) – ustawa, która ma uporządkować zasady obrotu aktywami cyfrowymi. Jeśli Kongres zatwierdzi ją jeszcze w tym lub na początku przyszłego roku, tokenizacja może stać się jednym z głównych trendów w globalnym systemie finansowym.
Brak postępów legislacyjnych byłby, jak ostrzega Kendrick, „ryzykiem strukturalnym dla adopcji”, ale nie jest scenariuszem bazowym. Świat zmierza w stronę cyfrowych aktywów – i to szybciej, niż wielu się wydaje. Nie przesadzajmy – Ethereum nie jest jeszcze nową Wall Street. Ale jeśli spojrzeć na kierunek zmian, trudno oprzeć się wrażeniu, że Ethereum staje się platformą, na której budowany jest nowy porządek finansowy.
Tam, gdzie kiedyś dominowały parkiety giełdowe, dziś rosną protokoły DeFi. Tam, gdzie biuro maklerskie pobierało prowizję, teraz działa smart kontrakt. I choć rynek ten wciąż jest pełen ryzyka, to jego logika wydaje się nieodwracalna: tokenizacja to nie chwilowa moda, lecz strukturalna zmiana w sposobie przepływu kapitału.
Można powiedzieć, że Ethereum nie tyle konkuruje z bankami, ile buduje świat, w którym banki będą musiały funkcjonować na jego zasadach. Wiele mówi się dziś o sztucznej inteligencji, ale to tokenizacja może okazać się technologią, która najbardziej wpłynie na to, jak rozumiemy własność, handel i inwestycje. Jeśli prognozy Standard Chartered się potwierdzą, w ciągu trzech lat na blockchainie znajdzie się część globalnego majątku, którą jeszcze dekadę temu trzymano w sejfach i papierowych rejestrach. Ethereum może na tym bardzo skorzystać.