Kryptowaluta Solana, często określania mianem „zabójcy Ethereum”, znalazła się w ogniu krytyki. Oskarżona o prowadzenie ukrytej struktury podobnej do Ponzi, sieć musi odpowiedzieć na pytania dotyczące jej decentralizacji i uczciwości całego ekosystemu.
Podczas gdy transakcje głosowe stanowią przeważającą część aktywności, krytycy wskazują na system, który wydaje się faworyzować najpotężniejszych walidatorów kosztem nowicjuszy.
Solana to piramida finansowa?
Solana zawsze była chwalona za szybkość i niskie opłaty transakcyjne, dwa kluczowe atrybuty, które pomogły jej zdobyć popularność. Jednak jedno z najnowszych analiz na jej temat ujawniło niepokojący fakt: około 85 proc. transakcji w sieci Solana to transakcje głosowe. Transakcje te, niezbędne do prawidłowego funkcjonowania sieci, pozwalają walidatorom zabezpieczyć blockchain. Jednak ta przewaga rodzi pytania o prawdziwą naturę aktywności sieci.
Otóż za tymi liczbami kryje się nierówna dynamika. Walidatorzy muszą przesłać kolosalną liczbę głosów, aby zapewnić wydajność sieci. Dla największych walidatorów przekłada się to na znaczne przychody, generowane przez opłaty transakcyjne związane z głosowaniem. Jednak dla mniejszych graczy wymóg ten staje się obciążeniem finansowym, które ogranicza ich zdolność do konkurowania z gigantami walidacji. Można się więc zastanawiać: czy Solana jest po prostu platformą, na której „bogaci stają się bogatsi”?
Oskarżenia o schemat Ponziego nie są bez znaczenia. Wynikają one z analizy porównawczej mechanizmów głosowania Solany z cechami schematu Ponziego. W tego typu strukturach nowi uczestnicy muszą stale zasilać system, aby utrzymać go na powierzchni, umożliwiając wczesnym uczestnikom czerpanie korzyści. W przypadku Solany nowi walidatorzy są zobowiązani do przesłania dużej liczby głosów, aby uczestniczyć w sieci, generując w ten sposób opłaty, które przynoszą korzyści przede wszystkim walidatorom o ugruntowanej pozycji. Ta dynamika tworzy znaczącą barierę wejścia dla nowych walidatorów, wzmacniając tym samym siłę dominujących walidatorów.
Ta koncentracja władzy jest tym bardziej niepokojąca, gdy weźmie się pod uwagę, że tylko 17 walidatorów kontroluje 33 proc. postawionych aktywów w sieci. Ta „super mniejszość” zagraża decentralizacji, jednej z podstawowych zasad kryptowalut. Krótko mówiąc, Solana, pod przykrywką zdecentralizowanej sieci, może w rzeczywistości działać jako wyrafinowana piramida finansowa.
Oskarżenia są poważne
Na nie najlepszą reputację Solany wpływ ma jedna kwestia – i są nią niepowodzenia transakcji. Z najnowszych badań wynika, że aż 83 proc. transakcji kończących się niepowodzeniem w niektórych protokołach sieci, takich jak zdecentralizowany agregator Jupiter. Niepowodzenia te, dalekie od bycia nieistotnymi, kosztują użytkowników tysiące euro. Za każdą nieudaną transakcję nadal naliczane są opłaty transakcyjne, co daje łączną kwotę 6334,40 euro, która została zapłacona przez użytkowników za transakcje, które nigdy się nie zmaterializowały.
Sytuacja ta jest nie tylko frustrująca dla użytkowników, ale także rodzi pytania o rentowność Solany w rzeczywistych zastosowaniach. Jeśli sieć tej wielkości nie może zagwarantować powodzenia transakcji, jak może twierdzić, że jest realną alternatywą dla bardziej ugruntowanych sieci, takich jak Ethereum?