W świecie Bitcoina, w którym dominują hale wielkie jak magazyny Amazona, pełne ryczących maszyn ciągnących więcej prądu niż małe miasteczko, takie historie zdarzają się rzadko. Ale gdy już się trafiają, to robią furorę i wzbudzają zazdrość. Samotny górnik – prawdopodobnie z domowym sprzętem Bitaxe Gamma za około 100 dolarów – właśnie wykopał blok Bitcoina. Zgarnął 260 tysięcy dolarów.
Samotny górnik z maszyną za grosze robi numer roku. 260 tysięcy dolarów nagrody
Brzmi jak bajka? Rzeczywiście. Szansa na taki strzał była mniejsza niż 1 na 180 milionów. To jak wygrać na loterii, tylko zamiast losu masz małe plastikowe pudełko warczące sobie na biurku obok routera. CKPool, czyli najpopularniejsza platforma dla solo minerów, potwierdziła: blok 924,569 został wykopany przez kogoś pracującego z mocą… 1,2 TH/s. Dla porównania, duże farmy mają 1,2 exahasha. Różnica? Mniej więcej taka, jak między składakiem Romet a rakietą SpaceX. A jednak, udało się. 3,125 BTC za blok + opłaty (w sumie 3,146 BTC). Jackpot.
Eksperci twierdzą, że solo mining to gra o „urojone szczęście”. Liczby nie kłamią. W tym roku samotni górnicy wykopali 13 bloków. Statystycznie nieco ponad jeden na miesiąc. Mimo to każdy taki przypadek w społeczności wywołuje autentyczny szał. W praktyce to brutalny pokaz, że Bitcoin to nadal miejsce, gdzie mali też mogą trafić potężnie. Oczywiście jeśli akurat kosmos jakimś cudem ustawi im wszystkie skomplikowane zmienne w jednej linii.
Bitcoin i jego loteria
I nawet jeśli wielu traktuje to jak lotto, to są też tacy, którzy robią to ideowo. Każdy samotny górnik – nawet z mocą śmieszną dla profesjonalistów – zwiększa decentralizację całego systemu. I to właśnie jest magia proof-of-work, którą Bitcoinowcy uwielbiają podkreślać. Nawet jeśli to już tylko margines, jak audiofile słuchający muzyki na kasetach magnetofonowych.
„Another block for the plebs” – napisał jeden z użytkowników na X, który na pewno nie chciał nikogo obrazić. I w sumie trudno o lepsze podsumowanie tej sytuacji.