Bitcoin wkracza w nowy miesiąc bardzo blisko historycznego maksimum: wczesnym popołudniem 4 lipca wyceniany był na około 108 900 USD, a w noc poprzedzającą święto niepodległości USA na chwilę przebił poziom 110 tys. dolarów, czyli znajdował się na najwyższym poziomie od połowy czerwca. Eksperci zwracają uwagę, że statystycznie lipiec oznaczał dla BTC średnio siedmioprocentową aprecjację, więc kolejna próba ataku na rekord 112 tys. USD pozostaje realnym scenariuszem. Jak do powyższych wycen ma się znany i lubiany model Stock-to-Flow?
PlanB obstawia pół miliona, ale rynek robi swoje
Niderlandzki analityk kryjący się pod pseudonimem PlanB przypomniał w swoim najnowszym filmie, że w świetle jego autorskiego modelu szczytowa cena Bitcoina w bieżącym cyklu halvingowym (2024-2028) powinna oscylować wokół 500 tys. USD. Wciąż jednak 40 proc. ankietowanych przez niego obserwatorów nie wierzy w przebicie bariery 200 tys. przed końcem 2026 r. – rozdźwięk między narracją „pół miliona” a sceptycyzmem części rynku wyostrzył się wraz z najnowszymi danymi o płaskiej, ledwie dwuprocentowej stopie zwrotu za czerwiec 2025.
PlanB tłumaczy, że pozorny marazm to efekt migracji starych hodlerów z samodzielnie przechowywanych portfeli do funduszy ETF i akcji MicroStrategy. Model zwraca uwagę na rosnący 200-tygodniowy średni koszt zakupu (SMA) – dziś około 50 tys. USD – i fakt, że kurs utrzymuje się solidnie powyżej wszystkich kluczowych metryk ceny zrealizowanej, co historycznie zapowiada kolejną, gwałtowną fazę hossy.
ETF-y zmieniają krajobraz popytu
Od styczniowej premiery amerykańskich ETF-ów typu spot minęło już półtora roku i to właśnie one stały się największym magnesem dla instytucjonalnego kapitału. Sam BlackRock iShares Bitcoin Trust (IBIT) zebrał już 52 mld USD aktywów, generując przychody z opłat wyższe niż flagowy indeksowy fundusz giganta na S&P 500. Łączny napływ netto do wszystkich 11 funduszy sięga 50 mld USD, a tylko w ostatnich dwóch dniach czerwca inwestorzy dokupili Bitcoina o wartości blisko 1 mld USD.
Ten potok pieniędzy przykrywa częściowo podaż pochodzącą od „śpiących” portfeli z wczesnych lat sieci – dwa z nich, uśpione od 2011 r., przepchnęły niedawno ponad 20 tys. BTC wartych razem 2 mld USD. Na razie środki te nie trafiły na giełdy, lecz obserwatorzy rynku przyznają, że tak duże pakiety zwykle upłynnia się poza rynkiem kasowym, aby nie wywołać szoku cenowego.
Zobacz też: Sztuczna inteligencja już wie. Tyle wyniesie cena Bitcoina w lipcu 2025 r.
Europa: MiCA kontra samoprzetrzymywanie kluczy
Po drugiej stronie Atlantyku inwestorzy indywidualni zmagają się z wejściem w życie unijnego rozporządzenia MiCA. Choć przewidziano okresy przejściowe do połowy 2026 r., już teraz platformy wprowadzają zaostrzone procedury KYC, a przepisy towarzyszącej dyrektywy TFR rozszerzają „travel rule” na prywatne portfele. Publicyści ostrzegają, że praktyczne utrudnienia w samodzielnym przechowywaniu kluczy mogą skierować kolejnych Europejczyków w stronę ETF-ów i giełd oferujących powierniczą opiekę nad aktywami.
Scenariusze na drugą połowę 2025 roku
Na krótką metę kierunek wyznaczą dane makro: Fed wstrzymuje się z obniżkami stóp po mocnym raporcie payrolls, a inwestorzy kalkulują wpływ nowych taryf celnych zapowiedzianych przez administrację Trumpa na sentyment do ryzyka. Jeśli apetyt na ETF-y utrzyma tempo z ostatnich tygodni, bitcoin może jeszcze latem podjąć próbę wybicia powyżej 120 tys. USD, co – przy RSI zbliżającym się do 80 punktów – historycznie otwierało drogę do kilkumiesięcznego, dynamicznego rajdu.
W dłuższej perspektywie PlanB pozostaje nieugięty: jego model przewiduje średnią 500 tys. USD w cyklu, z potencjalnym szczytem powyżej 1 mln. Krytycy wypominają mu, że każda matematyczna abstrakcja ulega kiedyś rzeczywistości, jednak trudno przeoczyć statystyczną prawidłowość: gdy podaży w sieci przybywa coraz wolniej, a popyt wchłania rosnące rezerwy korporacji, presja na wzrost cen wydaje się tylko kwestią czasu.
Jak zawsze, jedyną pewnością na rynku kryptowalut pozostaje zmienność. Ci, którzy uwierzą w półmilionowy horyzont, muszą pogodzić się z ryzykiem kilkudziesięciu procent obsunięcia po drodze. Ci, którzy wybrać wolą bezpieczniejsze tradycyjne aktywa, mogą z kolei przegapić najbardziej spektakularny rajd tej dekady.