„Odrzucić w pierwszym czytaniu!”. Ustawa o kryptowalutach w Sejmie

Dziś w Sejmie najjaśniejszej Rzeczypospolitej odbyło się głosowanie w sprawie projektu ustawy o rynku kryptoaktywów. Poprzedziło je pierwsze czytanie tegoż projektu, które miało miejsce we środę. Charakter i jakość zaproponowanych rozwiązań sprawiły, że szybko pojawił się projekt o odrzucenie ustaw w całości w pierwszym czytaniu. Niestety, nic z tego.

Nie będzie wiele przesady w stwierdzeniu, że wspaniały rozwój Bitocina i pierwszych kryptowalut na wczesnym etapie swojej ewolucji te ostatnie zawdzięczały nie otoczeniu prawnemu, ale jego brakowi. Jako że stanowiły coś, co wymykało się okowom reżimów prawnych i regulacyjnych, udało im się z początku uniknąć natrętnej i toksycznej „opieki” ze strony państwa, instytucji, regulatorów etc. I całe szczęście, bo gdyby nie to, bardzo możliwe, że kryptowaluty pozostałyby jedynie ciekawostką lub niszową ideą.

Niestety, ten piękny stan, jakkolwiek w miarę toksycznej aktywności regulacyjnej państwowych organów biurokratycznych erodował już od dłuższego czasu, w przypadku naszego kraju w dużej mierze się kończy. Do Sejmu trafiła bowiem ustawa, która ma ów mniej lub bardziej niezależny sektor kryptowalut zglajszachtować i uczynić zeń niewiele ponad sektor bankowy bis.

„Ochrona” w rozumieniu rządu

Ustawa – opracowana przez Ministerstwo Finansów (którego, gwoli przypomnienia, podstawową ustrojowo funkcją jest ściągnięcie ze społeczeństwa do kiesy państwowej maksymalnych możliwych środków) – w teorii implementować ma niesławne unijne rozporządzenie Markets in Crypto Assets (MiCA). W teorii, bowiem przy okazji dołączono do projektu także zapisy, które z MiCA nie mają nic wspólnego – ale w stosunku do których nadarzyła się okazja ich przepchnięcia.

Głównym założeniem nowego prawa ma być jakoby „ochrona inwestorów i klientów”. A to dlatego, że obecnie nie ma ponoć w Polsce przepisów chroniących rzeczonych przed oszustwami kryptowalutowymi. Zupełnie jakby przepisy penalizujące oszustwa finansowe jako takie były niewystarczające – i ministerstwo uznało za konieczne zakazanie tego dodatkowo drugi raz. Taka troskliwość o dobro konsumentów ze strony resortu finansów byłaby być może wzruszająca, gdyby nie fakt, w jaki sposób ustawa ma to uczynić.

Ustawa jako okazja

Nie będzie zapewne wielkim zaskoczeniem, że pojęcie „ochrony konsumentów” w wydaniu projektodawców można streścić słowami „zakazać, nakazać, kontrolować”. Co za tym idzie, rynek aktywów kryptowwalutowych ma zostać poddany „pieczy” Komisji Nadzoru Finansowego. Czyli tej samej instytucji, która nadzoruje klasyczny sektor bankowy – a dla którego to sektora kryptowaluty miały być alternatywą. Aby tę rzekomą pieczę realizować, KNF ma otrzymać zwiększone uprawnienia kontrolne i nadzorcze.

Prócz tego ustawa wprowadza karalność (jakże precyzyjnie określoną w postaci „grzywny, kary ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności”) za szereg przestępstw. Owa część wykraczająca poza aspekty poruszane przez MiCA dotyczy zaś internetowych kantorów walutowych. I „reguluje” go, wprowadzając szereg wymogów, obciążeń, opłat etc. Ale wszystko oczywiście w celu „ochrony konsumenta”. Chronieni w ten sposób konsumenci z pewnością się ucieszą.

Jak było wspominane, projekt wywołał szybki wniosek o odrzucenie go w całości. Wniosek jednak przepadł (stosunkiem 188 głosów za, 228 przeciw, przy 3 wstrzymujących się), ustawa zaś została, w wyniku środowego głosowania, skierowana do prac w komisji. Pełen jej tekst dostępny jest na stronie Sejmu pod tym linkiem.