Przedstawiciele amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości wydali oświadczenie, w którym chwalą się postępami w walce z twórcami miksera Tornado Cash. Nic tak bowiem zdaje się nie powodować wściekłości rządowych oficjeli jak starania obywateli, by owi oficjele nie mogli ich do woli szpiegować. Stąd też kolejnym z twórców miksera „wlepiono” zarzuty dotyczące cyberprzestępstw. Zarzuty absurdalne, ale co to zmienia…
Nie od dziś wiadomo, że naturalną skłonnością instytucji biurokratycznych (takich jak rządy) jest żądza ciągłego zwiększania swojej władzy i kontroli. Z tego też względu wspomniane instytucje, niezależnie od przyjętej retoryki, reagują irytacją, gdy ich poddani miewają ograniczające ich wszechwładzę zachcianki, w rodzaju chęci zachowania prywatności przed ich wścibstwem. Nawet jeśli oficjalnie zmuszone są one udawać, że cenią i chronią prywatność obywateli, próbują im one tego typu kaprysy w różny sposób utrudniać lub uniemożliwiać.
Prywatność? Ależ proszę, oczywiście! Oczywiście tak długo, jak długo my, rząd, wszystko o tobie wiemy i wszystko kontrolujemy. Bo inaczej to jednak cię zamkniemy – jakiś paragraf się znajdzie.
Zobacz też: Sztucznej inteligencji brakuje inteligencji? Microsoft wycofuje prześmiewcze materiały napisane przez AI
„Secure in their persons, houses, papers, and effects, against unreasonable searches and seizures”
Z tego właśnie założenia zdają się wychodzić przedstawiciele amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości. USA jako kraj słyną z tradycji wolności osobistej oraz silnie chroniących je zapisów konstytucyjnych. Zarazem tamtejszy rząd federalny słynie raczej z lekceważenia owych swobód oraz skłonności do łamania ich, gdy tylko uchodzi mu to bez konsekwencji. Zaś wspomniany Departament Sprawiedliwości (wespół z FBI) dorobiły się pośród współobywateli sympatycznego określenia „amerykańskiej Stasi”.
Nie będzie zatem w żaden sposób zaskakujące najnowsze ogłoszenie „amerykańskiej Stasi” w słynnej sprawie miksera Tornado Cash. Poinformowała ona o postawieniu szeregu piramidalnych zarzutów kolejnym z twórców narzędzia – Romanowi Stormowi oraz Romanowi Semenowowi.
Dzisiejsze ogłoszenie powinno stanowić przestrogę dla kryminalistów, że nie są ani anonimowi, ani niepodatni na śledzenie. Nie ukryjecie się przed nami za klawiaturą
~ Christopher Wray, FBI
Mieli się oni, zdaniem federalnych prokuratorów, dopuścić czynów nieprawych takich jak zmowa w celu prania brudnych pieniędzy, zmowa w celu umożliwiania nielicencjonowanych przekazów pieniężnych oraz zmowa w celu złamania ustawy, za pomocą której rząd federalny przyznał sobie nadzwyczajne uprawnienia w sferze stosunków gospodarczych USA z zagranicą (International Economic Emergency Powers Act).
Zobacz też: ASIC: krypto-bank łamał prawo – a dowody sam umieścił na swojej stronie
Tornado (rzekomych) przestępstw
Storm oraz Semenow (czy też, jeśli przyjąć manierę zapisu polskiej prokuratury, Roman S. oraz Roman S.) zasłużyli sobie na tę listę zarzutów poprzez pracę nad kodem Tornado Cash który, o zgrozo, utrudnia rządowi śledzenie przepływów kryptowalutowych. To z kolei miało prowadzić do tego, że różnego rodzaju przestępcy – przy tej okazji wspomniano hakerów powiązanych z Koreą Północną (nie ma to jak dobry, wyrazisty PR-owo szwarccharakter…) – mieli wyprać z wykorzystaniem miksera ponad miliard dolarów.
Nie oznacza to oczywiście, że dwaj panowie S. byli bezpośrednio zaangażowani w pranie pieniędzy i omijanie sankcji. Departament Sprawiedliwości w stalinowskim stylu twierdzi jednak, że sam fakt, że Tornado Cash oferował możliwość ochrony prywatności przed inwigilacją, świadczy o tym, że świadomie zaprojektowali go oni jako narzędzie dla przestępców. Każdy bowiem – dopowiedzmy logiczną konkluzję – kto nie chce pokornie poddać się rządowemu szpiegowaniu, jest podłym przestępcą, prawda?
Nie ma żadnej istotnej różnicy pomiędzy nieograniczoną władzą państwa demokratycznego, a nieograniczoną władzą autokraty
~ Ludwig von Mises
Na liście uderza brak jakichkolwiek zarzutów dotyczących faktycznego, materialnego udziału w cyber-włamaniach czy innej tego typu aktywności. Same „mogli wiedzieć”, „mogli przyczynić się”, „potencjalnie ułatwili” i tak dalej (warto porównać to z tym, jakie wyroki otrzymują w USA faktyczni bandyci, zwłaszcza jeśli należą do tzw. „mniejszości”). W przypadku skazania groziło im prawie pół wieku odsiadki.
Trudno nie odnieść wrażenia, że federalnym biurokratom chodzi przede wszystkim o zastraszenie osób niechętnych ich agresywnej inwigilacji, dla którego to celu walka z przestępczością stanowi wyłącznie pretekst.
Zobacz też: Zabójstwo Jewgienija Prigożyna – spodziewany wypadek i potencjalnie niespodziewane konsekwencje
We’re so fabulous
Przedstawiciele Departamentu Sprawiedliwości nie omieszkali rytualnie poklepać się po plecach, dziękując sobie nawzajem za pomoc, która – jeśli potraktować narzuty poważnie – powinna być oczywistym działaniem, za które są oni sowicie opłacani z pieniędzy podatników. Ale jak widać, dla samych urzędników sytuacja, w której robią oni, co do nich należy, zasługuje na specjalną pochwałę.
Nie jest to pierwszy przypadek aresztowania członków zespołu Tornado Cash. Rok temu twórca miksera, Aleksiej Percew, został aresztowany przez holenderską policję (który zdążył już od tego czasu opuścić areszt). Przy różnych okazjach zatrzymano także Romana Panczenkę oraz Nikitę Dementiewa – tego drugiego w Tallinnie, tego pierwszego w Seattle.
Roman Storm został aresztowany w Auburn, w stanie Waszyngton, gdzie mieszkał (toż to taki groźny przestępca, a nie ukrywał się…?), natomiast Roman Semenow pozostaje na wolności. I najpewniej jeszcze trochę pozostanie, biorąc pod uwagę, że, jak zaznaczono w ogłoszeniu, jest on Rosjaninem i przypuszczalnie poza zasięgiem FBI.
Może Cię zainteresować: