Michael Saylor nie schodzi z piedestału. Szef Strategy, czyli firmy z największym publicznym skarbcem Bitcoina, odpala właśnie być może najbardziej ryzykowny projekt swojego życia. Chodzi o emisję perpetual preferred stock. Specjalnych akcji uprzywilejowanych, które nie mają terminu zapadalności i pozwalają nawet na odroczenie dywidend. Brzmi jak finansowy eksperyment z Wall Street? W praktyce Saylor chce w ten sposób stworzyć kredytowy model oparty na BTC.
Saylor i Strategy mają nowy pomysł. Stretch zamiast długu i akcji
Nowe papiery nazwane przez niego „Stretch” nie są ani klasycznym długiem, ani zwykłą emisją akcji. Inwestorzy nie dostają prawa głosu, ale mają obietnicę dywidendy – zmiennej i, co ważne, potencjalnie bardzo wysokiej (8–10%). Dla spółki to ogromna elastyczność, bo wypłaty można przesuwać w czasie, a dla inwestorów – ryzyko, że zostaną na lodzie, jeśli sytuacja się pogorszy.
Według Bloomberga, w najbliższych czterech latach Strategy planuje ograniczyć emisję akcji i spłatę obligacji zamiennych, stawiając właśnie na Stretch jako główne źródło finansowania. Celem jest budowa czegoś, co Saylor nazywa „BTC Credit Model” – systemu, w którym Bitcoin staje się zabezpieczeniem pod nowe strumienie pieniędzy. Sam miliarder mówi wprost: potencjał sięga nawet 100–200 miliardów dolarów.
Ryzyko wysokich odsetek
Problem? Bitcoin nie generuje sam w sobie żadnych przychodów, więc firma musi liczyć, że jego cena będzie rosnąć szybciej niż rosną koszty obsługi preferencyjnych akcji. A te są gigantyczne. Bank of America zwraca uwagę, że takie papiery zwykle kupują instytucje z ratingiem inwestycyjnym, a Saylor idzie w stronę rynku detalicznego. To sprawia, że model wygląda świeżo, ale też… niebezpiecznie.
Tylko w tym roku Strategy zebrało już 6 miliardów dolarów, a ostatnia transza warta 2,5 mld była jedną z największych emisji w branży krypto. Krytycy, jak Jim Chanos, nazywają te działania „szaleństwem”. Jego zdaniem w praktyce inwestorzy zdają się całkowicie na łaskę spółki.
Czy Stretch okaże się genialnym trikiem finansowym, czy też bombą zegarową? Michael Saylor znów gra va banque, a rynekjak zawsze wstrzymuje oddech. To już nie tylko dokupowanie kolejnych transz Bitcoinów. To sprawa znacznie bardziej poważna, gdzie oprócz majątku własnego ryzykuje się też pieniędzmi inwestorów.