Legendarny strateg z Wall Street: 'Ta kryptowaluta jest niedoszacowana’. Gigant zainwestował 250 mln USD. To nie Bitcoin!

W świecie kryptowalut zazwyczaj to Bitcoin przyciąga uwagę, gdy pojawiają się wielkie pieniądze i głośne nazwiska. Tym razem jednak to Ethereum znalazło się w centrum jednej z bardziej intrygujących decyzji inwestycyjnych tego roku… A wszystko za sprawą Toma Lee, znanego analityka z Fundstrat i nowego przewodniczącego Bitmine. Wielokrotnie wspominaliśmy o jego osobie, pisząc poprzednie artykuły np. tutaj i tutaj.

Ethereum zamiast Bitcoina? Bitmine gra va banque

Z początkiem lipca Bitmine, dotychczasowo spory gracz na rynku wydobycia Bitcoina, wykonał nieoczekiwany manewr. Mianowicie, firma zebrała 250 milionów dolarów w ramach emisji prywatnej i… Zamiast zainwestować w maszyny czy kolejne kopalnie… Wydała wszystko na zakup Ethereum.

Nie brzmi to jak klasyczny ruch konserwatywnej firmy technologicznej… I nie jest to informacja 'do zignorowania’. Tym bardziej dlatego, ze Bitmine, w ciągu ledwie kilku tygodni, stał się największym na świecie holdingiem ETH — z portfelem wartym już ponad 2,1 miliarda dolarów. Ambicje są jeszcze większe: docelowo firma chce kontrolować 5% całkowitej podaży Ethereum. To dziś oznaczałoby ponad 20 miliardów dolarów aktywów.

Dlaczego właśnie Ethereum?

Tom Lee nie ukrywa, że dostrzega w Ethereum długofalowy potencjał. Jego zdaniem rynek nie doszacowuje znaczenia tego blockchaina, zwłaszcza w kontekście rosnącej adopcji stablecoinów. Przypomnijmy, że Ethereum jest dziś głównym silnikiem napędzającym świat cyfrowych dolarów. Około 133 miliardy dolarów stablecoinów krąży właśnie na tym blockchainie — a to ponad połowa całego globalnego rynku.

To nie tylko efekt historycznego pierwszeństwa, ale też technologicznej elastyczności. Główne podmioty w branży jak Tether, Circle, PayPal, a nawet J.P. Morgan wybierają właśnie Ethereum jako platformę pod swoje tokeny wartości. Nic dziwnego, że same opłaty transakcyjne wygenerowane przez stablecoiny przyniosły Ethereum w ostatnich 12 miesiącach niemal 8,3 miliarda dolarów przychodów. Podobnie o tokenizacji oraz Ethereum wypowiadał się pozytywnie Larry Fink z BlackRock. I miało to miejsce jeszcze na początku 2024 roku, chwilę po uruchomieniu funduszy ETF.

Czy Ethereum jest „dramatycznie niedoszacowane”?

Lee tak właśnie twierdzi. Mówi o potencjale wzrostu ceny nawet 10-krotnie. To z (wówczas) okolic 3 800 dolarów mogłoby oznaczać poziomy rzędu 10 000–15 000 dolarów. Czy to możliwe? W tym roku raczej na pewno nie, ale w historii kryptowalut widzieliśmy już większe skoki. Tu warto przypomnieć, że Bitcoin w ubiegłym roku zwiększył kapitalizację o bilion dolarów w trzy miesiące.

Z jednej strony, Ethereum stoi na solidnych fundamentach: adopcja instytucjonalna, dochody z opłat, dynamiczny rozwój warstwy drugiej (Layer 2). Z drugiej jednak konkurencja nie śpi. Solana, czy Cardano ostro walczą o bardzo podobne segmenty rynku. Nawet same prognozy wzrostu stablecoinów nie są zgodne. O ile Standard Chartered mówi o 2 bilionach dolarów do 2028 roku, to J.P. Morgan twardo stąpa po ziemi, zakładając zaledwie 500 miliardów.

Co z tego wynika dla inwestorów?

Bitmine zrobiło odważny ruch, który w krótkim czasie się opłacił. Kurs ETH wzrósł od momentu zakupu o ponad 50%, wyprzedzając Bitcoina niemal pięciokrotnie. Mimo to wysoka zmienność rynku niepewność regulacyjna i technologiczna konkurencja mogą szybko pokrzyżować plany Toma Lee. Poza tym ta informacja zbiegła się z masą danych on-chain, które wskazują, że jesteśmy w euforycznej i potencjalnie niebezpiecznej fazie hossy.