Nie od dziś wiadomo, że rynek to gra o sumie zerowej, pieniądze ze stołu zgarnia wąska grupa ludzi – tak będzie już zawsze. Wielu wpatrujących się w wykresu traci kontakt z rzeczywistością myśląc, że handlują w cyfrowym świecie. Tymczasem cena dowolnego notowanego na giełdzie aktywa jak akcje Microsoftu, Amazona, Berkshire Hathaway, Ethereum czy Bitcoin podlega nieustannym negocjacjom, zupełnie podobnym do tych na giełdzie samochodowej, rynku antyków czy dzieł sztuki. Na części rynków negocjacje te limitowane sągodzinami działania giełdy, na innych odbywają się nieustannie (kryptowaluty).
Kiedy SEC i regulatorzy kierują swój laserowy wzrok na cyfrowych aktywach wskazując, że Amerykanie tracą na nich miliony – dlaczego nie mówią tego samego w odniesieniu do akcji? Przecież mechanizm jest taki sam! Z samego tylko Meta Platforms wyparowała w tym roku ilość pieniędzy porównywalna z wartością całego rynku kryptowalut! To mniej więcej tyle ile wynosi obecna całkowita kapitalizacja kryptowalut. Nie mówiąc o spadkach pozostałych cen akcji tysięcy firm. Przecież część popularnych w hossie akcji jak Teladoc Health czy Zoom Communications straciła ponad 90% – zupłenie podobnie do altcoinów! Do kogo kierować zażalenia? Czy znaczy to, że giełda jest zła i przeznaczona dla oszustów?
Cwaniaki rządzą
Jeśli poziom wiedzy i przekonania nie pozwala na bycie inwestorem, prawdopodobnie prędzej czy później osoba taka stanie się przysłowiowym dawcą kapitału. Pójdzie w górę, czy w dół… Ale chwila, dlaczego ktoś miałby obstawiać rzut monetą? Rynek to zbyt duży 'organizm’ by mógł zostać zamknięty w 'efektywnych’ ramach – co za tym idzie jego nieprzewidywalność szczgólnie w krótkim terminie sprawia, że obstawianie cen nie różni się w zasadzie od gry hazardowej. Zakładajac, że nie ma się doczynienia z oszustwem podobnym do Enronu czy FTX można powiedzieć, że na 'aukcjach’ wygrywają zawsze najcwańsi i dysponujący największą wiedzą dającą poziom przekonania – kupują tanio i sprzedają rozochoconemu tłumowi. Nie różni się to niczym od najprymitywniejszych strategii znanych rynkom finansowym od setek lat, dlatego spekulacja nie zmieniła się od wieków. Ale chwila… Czy podobna idea 'większego głupca’, którą jak mantre powtarzają Munger z Buffettem nie działa tak samo w przypadku akcji? Jeśli tak, to dlaczego stygmatyzować nią kryptowaluty?
Licytacja to nie oszustwo
Licytacja jest stara jak świat i powtórzmy – przypadek kryptowalut nie różni się w tym zakresie niczym od rynku akcji, różnicą stanowi tylko (w tym przypadku wcale nie 'aż’) towar który podlega licytacji. Ostatecznie towar zostaje nabyty przez osobę na przysłowiowej górce. Taki inwestor jest w stanie zaakceptować najmniejszy margines bezpieczeństwa za relatywnie 'wąski’ potencjał dalszego zysku. Jeśli iluzję tłumów można zamknąć w jakimś słowie, to tak – można powiedzieć, że rynkowi głupcy nabywają towar drogo i zwykle zostają z nim na długo, niezależnie czy to akcje najlepszych firm czy psie projekty. Czym różni się inwestor kupujacy akcje Mety (dawny Facebook) za 400 USD od kogoś kto zakupił Bitcoina po 68 000 USD?
Podsumowanie
Kryptowaluty to osobna klasa aktywów, które tak jak i teraz będą podlegały podstawowym zasadom popytu i podaży obecnych w cyfrowych gospodarkach. Wraz z rosnącą skłonnością do konsumpcji cyfrowych treści, przyjemności i przedmiotów zapotrzebowanie na niektóre projekty może rosnąć dzięki czemu niektóre kryptowaluty jak powiedzmy Ethereu czy projekty związane z konkretnymi wirtualnymi światami dla graczy mogą podlegać uzasadnionym wahaniom. Bazową wartość będą stanowiły przedmioty, które będzie można nabyć za nie w cyfrowym świecie. Porównać można to do sytuacji w której z portu wyrusza potężny statek – wycieczkowiec. Za nabywane na nim przyjemności nie można jednak płacić na nim walutami fiducjarnymi. Jeśli do statku tłoczyć się będą tłumy to wysoce prawdopodobne że kurs waluty wymienialnej wyłącznie na statku wzrośnie.
Podsumowując dochodzimy do wniosku, że licytacje na rynku kryptowalut czy akcji nie różni się co do zasady. Munger wskazując na 'większego głupca’ miał raczej na myśli, że licytacje dotyczące kryptowalut nie mają sensu 'od początku do końca’ ponieważ aktywa te nie powinny podlegać wycenie. Ale skoro wycenie mogą podlegć biznesy firm nie przynoszących jeszcze zysków, a jedynie obiecujących je – dlaczego nie miałyby jej podlegać kryptowaluty? Kto pamięta spekulacyjną bańkę Kampanii Mórz Południowych? Fani teorii spiskowych zapewne będą doszukiwać się statków w giełdowych logach funduszy Vanguard czy State Street.
Może Cię zainteresuje: