Ostatnie dni obfitują w kontrowersje wokół Zkasino, „zdecentralizowanej platformy do hazardu”, reklamowanej przez wielu kryptowalutowych influencerów. Okazuje się, że stoi ona w obliczu poważnych zarzutów dotyczących potencjalnej kradzieży środków (tzw. „rug pull„). Dyskusja rozgorzała na platformie społecznościowej X (dawniej Twitter), gdzie użytkownicy masowo dzielą się swoimi obawami i wątpliwościami na temat wiarygodności projektu. Tymczasem zespół projektowy twierdzi, że wszystko jest jak najbardziej OK.
Zkasino oskarżone o wyłudzenie 32 milionów dolarów
Problemy Zkasino zaczęły się miesiąc temu, kiedy to zdecentralizowana giełda, ZigZag Exchange, oskarżyła twórców platformy o nieprawidłowości finansowe, w tym przekierowanie funduszy przeznaczonych na rozwój projektu na osobiste potrzeby założycieli. Z informacji ekipy ZigZag wynika, że Zkasino kłamało odnośnie swojego finansowania i nie wypłaciło wynagrodzenia wielu deweloperom i kontrahentom pracującym nad projektem.
„Początkowe środki na budowę Zkasino zostały skradzione z kasy ZigZag. Twórcy Zkasino są trzema z pięciu osób uprawnionych do podpisu w wielopodpisie ZigZag, co umożliwiło im wykorzystanie tych funduszy na własne potrzeby… Zapowiedziane 40 milionów dolarów funduszu ekosystemowego nie jest realne i prawdopodobnie nigdy nie zostanie wypłacone w żadnej rzeczywistej walucie” – oświadczają.
Prorocze słowa? Zkasino zebrało ok. 32 miliony dolarów w rundach finansowania od społeczności i dużych partnerów, szykowały się (rzekomo) duże listingi na giełdach. Jednak, jak się okazało, w ostatniej chwili…zmieniono plany. Natywna kryptowaluta nie pojawi się ani na zapowiadanych wcześniej launchpadach jak ApeTerminal, giełda MEXC także wycofała się z listingu. Uzasadniono te decyzje staraniami „o ochronę praw i interesów” ich użytkowników.
Ciekawie w tym świetle wygląda wcześniejsze ogłoszenie zespołu odpowiedzialnego za projekt o planach pojawienia się na tegorocznym wydarzeniu Token2049 w Singapurze, gdzie dotychczas anonimowe kierownictwo projektu wystąpiłoby we własnej osobie („doxxed”). Także w ostatniej chwili ludzie z Zkasino odwołali wizytę, jako powody podając „fatalną pogodę” która uniemożliwiłaby im podróżowanie.
Poszukiwanie zaginionego Ethereum
Brak pośredników? Do odważnych świat należy. Zespół Zkasino przyjął strategię, która początkowo brzmiała nieźle, jednak szybko zaczęła budzić poważne wątpliwości. Plan zakładał, że użytkownicy będą mogli zablokować swoje Ethereum (ETH) na platformie, co miało pozwolić im na zdobycie tokenów ZKAS. Tę metodę dystrybucji tokenów zespół Zkasino określił jako „najbardziej uczciwy typ dystrybucji: zablokuj ETH, zdobądź tokeny”. Użytkownicy mieli następnie możliwość odzyskania zablokowanego ETH w stosunku 1:1.
Jednak wkrótce po tym ogłoszeniu na stronie głównej Zkasino usunięto kluczową obietnicę zwrotu zablokowanego Ethereum. Zamiast tego, w ramach „przysługi” dla użytkowników, zdecydowano o konwersji ETH na tokeny ZKAS, które miały zostać wycenione na 500 milionów dolarów w pełnej rozwodnionej wartości (FDV) oraz 5% przy pierwszej emisji tokenów (TGE). Dodatkowo 25% całkowitej podaży ZKAS miało zostać przydzielone osobom stakującym ETH, co miało rzekomo stanowić dla nich atrakcyjny zwrot z całej inwestycji.
Kontrowersje nasiliły się, gdy okazało się, że w odpowiedzi na rosnące niepokoje i pytania od inwestorów i liderów opinii, przedstawiciele Zkasino zachowywali się nieadekwatnie w mediach społecznościowych, pomniejszając obawy i odpowiadając w sposób lekceważący na pytania o przyszłość projektu. Dodatkowo, jakby tego było mało, zespół zdecydował nagle o przekształceniu wszystkich zablokowanych ETH w tokeny wstETH i wysłaniu ich do stakingu na platformie Lido.
Zkasino odpowiada na zarzuty, lud chce krwi
W odpowiedzi na narastające obawy i fatalną prasę, kierownictwo Zkasino nazwało całą sytuację FUD-em (ang. strach, niepewność i wątpliwości).
Jak twierdzą, „Sieć Zkasino nadal zostanie uruchomiona; jej wprowadzenie na rynek zostało opóźnione z powodu problemów z notowaniem na giełdach”.
To już jednak nie działa. Do nowych tweetów dodawane są tzw. „notatki społecznościowe” (nowa funkcja platformy Elona Muska), które jednoznacznie obalają optymistyczne tweety dodając do nich odpowiedni kontekst.
Jak informują pokrzywdzeni, udało się wyśledzić prawdziwą tożsamość osoby stojącej za pseudonimem „Derivatives Monke”, rzekomo szykują przeciwko niemu duży pozew.
Sytuacja jest rozwojowa.